|
www.armagedonuczas.fora.pl NIEZNANY ŚWIAT,PRZEPOWIEDNIE.PIĄTE SŁOŃCE,ROK 2012,REINKARNACJA, KONSPIRACJA,MEDYCYNA ALTERNATYWNA, ENERGIE ITP.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:10, 21 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
55
AKCJA KRYPTONIM „BUTTERFLY”
Jaskinia Mother Shipton której imieniem został nazwany gatunek ćmy co z kolei wpłynęło na nazwę ich obecnej akcji, miała właściwości jednostronnego okna przez, które pod wpływem oszałamiających oparów z wnętrza Ziemi ktoś poddany tym trującym wyziewom mógł zobaczyć jak to nazywano w ich żargonie „Końcówkę ogona Węża”.
Chodziło oczywiście o Uroborosa jako przedstawienie dalekiej przeszłości z poprzedniego cyklu „Pętli Czasoprzestrzennej” , która teraz mogła zaistnieć jako nadchodząca teraźniejszość i przyszłość.
Jednym z ich grupy, który służył właśnie jako takie medium z zadaniem zaobserwowania i prawidłowego zinterpretowania nieustannie zmieniającej się alternatywnej przyszłości był Johnnie.
-Widzę morze , dość zimne , ludzie się opalają cześć nago to jest jakaś kolonia nudystów , kilka domków dalej inne domki i sieci , rozwieszone na patykach sieci .
Rybacy wpychają małą łódkę płyną do większej gdzie na żółtym pasku jest namalowany biały prostokąt i czarnymi literami jest napisane HEL 42
To ma jakiś związek z tym co teraz widzę herb złoty klucz na niebieskim tle i dwie sześcioramienne złote gwiazdki po bokach.
Widzę małą knajpkę w niej dwie kobiety, jedna jest naszą agentką, druga związana z opozycją ale możemy ją zwerbować do nas.
Szukam co się wydarzy i dlaczego to jest ważne za siedem nie za osiem dni ta nasza chyba Anna może zginać, zabije ją dziewczyna z opozycji blondynka jest z mężczyzną też ważny ale jeszcze zielony – ona ma na imię Helena on na K ż st, trudno wymówić ale to jest Kristopher.
Znajdą Omphalos i go przewiozą tam gdzie był wcześniej, uaktywnią portal- trzeba im przeszkodzić.
-Gdzie jest teraz ta Helena i co planuje- spytał Johnnie’ego ktoś z jeszcze obecnych w jaskini.
A ten w długim wywodzie po chwili opisał co obecnie robili Helena i Krzysztof.
Po wizji kiedy już musieli wpuścić jakąś oczekującą na zewnątrz grupkę turystów chcących zwiedzić słynną jaskinię Mother Shipton znanej też jako Ursula Sontheil, cała grupa przeniosła się na swą kwaterę, gdzie po przeanalizowaniu wizji i odnalezieniu miejsc przekazali wszystkie osiągnięte dane do głównej kwatery ich Agencji na Wyspach Brytyjskich skąd przesłano te informacje jeszcze wyżej.
-No na dziś chyba skończyliśmy- powiedział trzydziestoletni rudowłosy Irlandczyk Peter za chwilę namawiając kolegów na wypad do pobliskiego pubu.
Do pubu poszli w osiem osób w tym Karol Czech nałogowy piwo żłop, który jednak w zasadzie cały czas pozostawał na zewnątrz gdzie po kryjomu sobie popalał papierosy.
Wiera popijając swe piwo grała w darta z jakimś dość przystojnym zamieszkałym w Knaresborough facetem o imieniu Jocky, którego kokietując usiłowała uwieść i prawie by tego dokonała gdyby po ich trzy godzinnym pobycie w pubie nie zadzwonił Martin będący szefem ich grupy i nie poinformował najpierw Alicję a później Wierę aby się stawiły na kwaterę.
-Czego też on chce, już prawie miałam tego przystojniaka na widelcu – żaliła się Wiera do Alicji kiedy we dwie wracali od domku w, którym wynajęli pokoje.
Zadaniem obu Słowianek była wyprawa ich nad Polski Bałtyk, odnalezienie i zabezpieczenie Omphalosa który mógł znajdować się gdzieś na półwyspie o nazwie Hel.
56
PONIEDZIAŁEK WIECZÓR
Kiedy po tarotowej sesji rozprawiając o tym co zostało im „wywróżone” Krzysztof odprowadził Renatę na przystanek autobusowy wrócił do swego mieszkania.
Nie wiedział co ma myśleć ani jak się prawidłowo zachować .
Gdyż niby nic takiego się nie stało lecz z innej strony ten natłok dziwnych odczuć, sytuacji i na wpół sennych na wpół rzeczywistych zdarzeń powodował w Krzysztofie jakiś połączony z ciekawością a nawet może jakimś nieznanym jemu dotąd podnieceniem niepokój.
Czuł się tak jakby to czego pragnął od zawsze teraz zaczęło się ziszczać lecz było to jak otrzymany w przesyłce dawno temu zamówiony produkt który po doręczeniu okazywał się nie całkiem tym lub takim jaski on zamawiał.
W domu oczywiście odbywała się kolejna impreza, podczas której aby nie wydać się śmiesznym lub niewdzięcznym musiał zachować pozory pełnego uczestnictwa i dyplomatycznej aprobaty.
Nawet w pewnym momencie poczuł jakiś wyrzut do siebie samego, że sam nie wie czego chce i sądząc, iż jest to jakaś jego bojaźń przed nieznanym przed szansą pozostawienia gnuśnego żywota w zamian za coś lepszego.
Może mógł to być strach, przed tym co będzie jeśli się nie sprawdzi w nowej roli, jeśli nie potrafi wykorzystać nadarzającej się szansy, lecz wszystko i tak jakby dokonywało się bez jego udziału, tak jakby to nie on już decydował o swym losie i przeznaczeniu, ale robiła to za niego ta „bliska oddana osoba z jego rodziny” o której to wspominała tarocistka?
-Czemu tak myślisz?- udyszał głos Heleny, która niby znając jego myśli teraz znów próbowała przestawić jego na inne nieznane Krzysztofowi tory.
-O wyjeździe, no i oczywiście o Tobie- odparł jak najbardziej dyplomatycznie jak potrafił Krzysztof.
-Będzie dobrze, będziesz widział- powiedziała swoim zwyczajem nie całkiem poprawnie dziewczyna.
-Ja się nie przejmuję, przecież jedziesz ze mną- znów starał się być jednocześnie miły jak i dyplomatyczny.
Do końca rodzinnej imprezy starał się już nie wpadać w jakieś melancholijne stany , bardziej teraz poddając się temu co przyniesie przyszłość niż próbując z tym wałczyć.
Czuł się bardziej usłużnym lokajem, który za swą prace ma otrzymać godne wynagrodzenie niż pełnosprawnym silnym psychicznie mężczyzną,
-Lecz czyż zawód taksówkarza nie należał do grupy zajęć usługowych gdzie musiał być w jakimś sensie pokornym sługą swych klientów?
Wypił na tyle dużo, że zasnął właściwie bez problemu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:10, 21 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
57
DZIEŃ WYJAZDU
Po porannej kawie znalazł w skrzynce na listy widokówkę znad Bałtyku, w której Aniela pisała, że chyba wreszcie znalazła swoje miejsce na Ziemi, że pozdrawia i oczywiście zaprasza jeśli kiedyś zawita na Hel do tawerny „Kormoran” gdzie teraz pracuje.
Około dziesiątej rano przyszła Helena i umawiając się z Wieśkiem wraz z Krzysztofem usiedli na zewnątrz domu i kiedy on kończył swą jajecznice na boczku ona popijała kawę.
-A więc jakie są plany?- spytał Krzysztof.
- Pojedziemy do waszego morza, a po drodze coś zobaczymy i będziemy mieć Good Time.
- Jak chcesz jechać nad morze to może pojedziemy na Hel, bo widzisz mam tam znajomą to może moglibyśmy ją odwiedzić?
- Nie ma problemu, -odrzekła zgodnie Helena.
- O to fajnie, poczekaj ona dzisiaj właśnie przysłała mi kartkę tam jest adres miejsca gdzie ona pracuje- powiedział Krzysztof zrywając się z ławki przy domy i udając się z talerzem w dłoni do wnętrza, skąd wyszedł za chwilę z widokówką w dłoni.
- O widzisz jak tam ładnie- powiedział Krzysztof podając Helenie widokówkę.
-O ooo no ładnie -powiedziała dziewczyna z bijącym sercem.
-Czy mogę przepisać adres? A niech, bateria mi siada to pójdę na chwileczkę do domu zaraz ci to przyniosę- powiedziała dziewczyna wstając i nawet udając, że nie słyszy słów Krzysztofa, który mówił, że nie trzeba przepisywać gdyż on zabierze ze sobą tę kartkę poszła w stronę domu.
W swoim pokoju wyciągnęła z torby bliźniaczo wyglądającą widokówkę i uaktywniła poprzez swój zegarek odczyt obie widokówki miały w sobie ten sam namiar na tawernę „Kormoran” - What The Fuck !? – dziewczyna przeklęła po angielsku wystukując numer jej bezpośredniego kontaktu czyli pana Lucjana.
Agencja nie miała pojęcia, że Krzysztof w jakiś sposób jest również uwikłany w kontakty z kimś z „Opozycji” tak więc Lucjan poradził jedynie wzmożoną ostrożność i życzył powodzenia w akcji.
Kiedy Helena wróciła do Krzysztofa Wiesiek już tam był, tak więc kiedy tylko oddała widokówkę i kiedy zamknęli mieszkanie pojechali po samochód.
Zbyszek i Tadek Wysodzcy prowadzili swój zakład blacharstwa i mechaniki pojazdowej dłużej niż Krzysztof był taksówkarzem, przystępne ceny i solidny serwis zawsze napędzały im klientów.
Również i tego dnia uwijali się z kilkoma pojazdami.
- Witam panie Zbyszku i jak tam moje auto? – spytał Krzysztof bliżej niego pochylonego nad silnikiem jakiegoś citroena mężczyzny.
- A witam, witam , przecież dzwoniłem do pani Helenki, że jest już gotowy- powiedział mężczyzna i wycierając teraz ręce w szmatę dodał pokazując kierunek.
- To może przejdźmy do biura.
Po przedstawieniu rachunków i pokazaniu leżących na podłodze w koncie pomieszczenia wymienionych części z których jedną Krzysztof zabrał sobie uważając iż potraktuję ją jako ewentualny zapas gdyż jego zdaniem nie była aż tak bardzo wysłużona.
Normalnie jakby to on płacił za naprawę to na pewno by nie godził się na wymianę tego podzespołu, ale jako, że za wszystko płaciła Helena nie miał aż takich skrupułów.
Naprawa wyniosła 650 złoty za co Helena zapłaciła bez przysłowiowego mrugnięcia oka.
Przy warsztacie Helena również zapłaciła Wieśkowi i po pożegnaniu się z nim jeszcze raz udali się do domu aby spakować przygotowany wcześniej bagaż, oraz aby pożegnać się z matką Krzysztofa i z Doktorową.
Około południa wyjechali na swą wyprawę.
58
ROZKAZ Z GÓRY
Dzień wcześniej do komendanta Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji majora Wiktora Gładysza zadzwonił telefon, ktoś kto miał zwierzchnictwo nad majorem kazał zorganizować sztab kryzysowy i za dwie godziny miało odbyć się spotkanie kilku grup antyterrorystycznych w tym z BOA czyli Biura Operacji Antyterrorystycznych i SPAP tak zwanego Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji.
Na spotkaniu byli też dwaj zagraniczni przedstawiciele jakiejś nieujawnionej pozostałym komórki do wykrywania i zwalczania terroryzmu.
Akcja którą zaplanowano miała za zadanie śledzenie, unieszkodliwienie i uwięzienie i przekazanie owym tajniakom dwojga ludzi Heleny Rozen obywatelki Kanady i polaka Krzysztofa Pioruńskiego podczas ich podróży o nieznanym charakterze na północ Polski.
Wieczorem już oba obiekty czyli Helena i Krzysztof zostali rozpoznani zlokalizowani i nieustannie śledzeni przez dwie załogi agentów w cywilu.
Gdy mercedes Krzysztofa wjechał na jedną z dróg prowadzących w stronę morza i kiedy zaczęto organizować na nich zasadzkę, zadzwonił telefon Heleny jej wyraz twarzy zmienił się gwałtownie i teraz jedynie odpowiadając samymi wyrazami lub krótkimi pytaniami dziewczyna powiedziała do kogoś.
-Tak, - rozumiem, - skąd wiedzieli, - dobrze – jakby co to będę w pogotowiu.
-Czy coś się stało- spytał Krzysztof na co jedynie otrzymał od Heleny krótkie polecenie kiedy pokazując jakąś polną drogę powiedziała.
-Skręć tutaj zawracamy!
- Ale co się dzieje?
- Zaraz Tobie powiem ale skręcaj! –jeszcze raz rozkazała dziewczyna sięgając po swą walizkę z której po chwili wyciągnęła coś wyglądającego jak latarka z prostokątnym akumulatorem.
Skręcili i kiedy jechali tą przecinką między dwoma polami Helena wpatrywała się w monitor swego telefonu po czym po chwili dodała.
-Teraz w right w prawo.
- Co ty tam masz GPS – zdziwił się Krzysztof?
- Tak GPS- potwierdziła dziewczyna pokazując jemu mały monitorek swego telefonu na którym widniała szara kreska z czerwonym punktem na zielonym tle.
- A po co Tobie latarka?- zdziwił się Krzysztof spoglądając na prostokątny przedmiot leżący obok Heleny.
-To nie, zobaczysz, a może nie zobaczysz po co mi jest latarka. Powiedziała dziwnie pokrętnie dziewczyna dalej obserwując kreskę na swym telefonie.
-Jedź teraz w tą – Helena pokazała lewą stronę.
-Czy dowiem się co jest grane – odparł Krzysztof pokornie skręcając teraz na jakąś asfaltową drogę.
- Nie przeszkadzaj nie teraz- odparła zdenerwowana dziewczyna.
Za chwilę kiedy wjeżdżali do jakiegoś małego miasteczka, on zaobserwował kilka radiowozów policyjnych blokujących boczne drogi i pojazdy jakiejś formacji paramilitarnej.
- O fuck Swat, szybko szybko – krzyknęła dziewczyna.
Krzysztof ruszył pełnym gazem prawie że nie zderzając się z jakimś Terenowym mercedesem W463, uciekając teraz wąskimi uliczkami przed kilkoma podobnymi pojazdami kilka razy pojazd Krzysztofa obijał się od płotów czy latarni aż w końcu wpadając w poślizg uderzył kołem w wysoki krawężnik.
Przednie lewe koło wyrwane a koło przegięte w dół do środka samochodu przesunęło się i zblokowało się między krawężnikiem a nadkolem a wahacz został wyrwany razem z mocowaniem.
- Ni to nim już nie pojedziemy- pomyślał Krzysztof otwierając drzwi, które też ze zgrzytem zablokowały się za chwilę na chodniku, za nim wyszła Helena w jednej ręce trzymając podróżną torbę w drugiej zaś dziwnie wyglądającą latarkę.
Dwa terenowe czarne matowe SUVy zablokowały drogę z dwóch stron.
-Szybko tędy- krzyknęła Helena wbiegając w drzwi dwu piętrowego budynku.
Krzysztof chyba bardziej z powodu dezorientacji i szoku pobiegł za nią.
Kiedy byli na półpiętrze Krzysztof wyjrzeli przez okno gdzie poniżej zajmowali pozycje ubrani na czarno w kominiarki i hełmy ludzie ze służb antyterrorystycznych?
-Kim Ty jesteś?- z wyrzutem w głosie spytał Krzysztof który dopiero teraz w miarę ochłonął.
- Nie ma czasu, biegniemy na dach – powiedziała Helena wystukując teraz jakieś cyfry w swym telefonie.
Kiedy dobiegli na dach kiedy Helena złamała nogą jakąś starą antenę telewizyjną, którą zablokowała klapę na dach Krzysztof zobaczył, że na przeciwległym dachu budynku już też rozlokowywali się mężczyźni z długimi snajperskimi fińskimi karabinami typu SAKO TRG-?1.
- Chowaj się chcesz żeby ciebie poszczelneli?- krzyknęła Helena chowając się za okalającym dach gzymsem.
On przysunął się do niej i znów spytał .
-Kim jesteś, jesteś jakimś terrorystą czy co?!
- Jak uciekniemy to wszystko wytłumaczę?
-Uciekniemy jak uciekniemy, czy ty jesteś naiwna tylko na filmach z Brucem Willisem można uciec z takiej obławy
Ktoś z okrążających ich mówił przez megafon, że nie mają szans i mają 3 minuty na poddanie się.
-Co robimy?- spytał Krzysztof
-Czekamy- odparła całkiem spokojnie dziewczyna.
Po upływie trzech minut zaczął się ostrzał Helena też naciskając przycisk z niewinnie wyglądającej latarki przekształciła ten przekazany jej niedawno przedmiot w zakamuflowany pistolet maszynowy jej ulubionego właśnie z powodu typu.
Jedną serię puściła po przeciwległych witrynach sklepowych, drugą kiedy usłyszała odgłosy towarzyszące próbom sforsowania wejścia na dach w klapę, przez którą tutaj weszli.
Po może pięciu minutach zdezorientowany, zaszokowany, zdegustowany i przestraszony Krzysztof wstał i podnosząc ręce nad głowę w geście poddania zbliżył się do gzymsu.
Uważał, że nie ma zamiaru odpowiadać za grzeszki jego przyrodniej siostry, ani nie widząc szansy na ratunek nie chciał być tutaj zastrzelony tym bardziej, że nawet nie wiedział o co ta cała bitwa się rozgrywa.
Dwa czerwone punkty z karabinów snajperskich odbijało się swym blaskiem na jego klatce piersiowej z dołu również kilka pistoletów maszynowych H&K MP5 skierowało swe lufy w jego kierunku.
-Co robisz, show się! – krzyknęła Helena, lecz Krzysztof nadal stał w bezruchu.
Helena przymknęła oczy a w głowie Krzysztofa za chwilę zaczęły pokazywać się obrazy i sceny, które jak w wideo slide show pomału tłumaczyły wszelkie zdarzenia i sytuacje związane tak z zajęciem Heleny jak i z jego z nią relacjami.
Nagle z tego stanu wyrwał go nasilający się klekot silnika helikoptera.
Na dole któryś widząc policyjny śmigłowiec PZL SW-4 „Puszczyk” zażartował
- Co myślą, ze sobie nie poradzimy z jedną babką?
Krzysztof stał jeszcze chwilę aż kiedy z helikoptera wystrzelono jakieś dymne pociski, które w mgnieniu oka zamieniły całą okolicę dokoła domu na którego dachu się znajdowali w gęstą pomarańczową chmurę.
- Czy to po nas -dziwnie wesoło odpowiedział teraz Krzysztof pomagając Helenie wstać na równe nogi
Helena uśmiechnęła się i mówiąc .
-Miałbyś taki schowtime na postoju- wskazała drogę pod wiszącym teraz w bezruchu śmigłowcem z, którego teraz opuszczało się parciane siedzenie do wyciągania i desantu ludzi i sprzętu.
Może pięć minut później siedzieli już w asyście jeszcze dwóch mężczyzn w kabinie śmigłowca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:12, 21 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
59
NIEOCZEKIWANY ZWROT WYDARZEŃ
-Lećmy nad morze gdzieś wyląduj koło Władysławowa- powiedziała Helena do pilota, który tylko skinął głową
-A teraz ty czy wiesz już kim jestem?- spytała Helena Krzysztofa, który nadal wydawał się zaszokowany lub onieśmielony tym co zostało jemu przekazane w tak niepospolity sposób.
- Już coś wiem choć nie wszystko pojmuję, ale myślę, że przy tobie nie zginę choćby nie winem co.
-Wierz, że nie wież co ?- zdziwiła się Helena.
-Nie tak się tylko mówi.
- A aa , myślałam że cytujesz Sokratesa- zaśmiała się dziewczyna dodając.
- Ja też nie wszystko wiem, ale przynajmniej wiesz, że jesteśmy w jednej drużynie.
Za kilkadziesiąt minut byli już nad Władysławowem na którego peryferiach wylądowali, od drugiego mężczyzny Helena dostała jakiś spory pakunek który włożyła do swej torby.
-Stare zadanie już nieaktualne, przeczekajcie tutaj kilka dni , będziemy w kontakcie.
Do miasteczka dzieliło ich zaledwie kilkaset metrów mimo że znaleźli się tutaj w samym środku sezonu już w za trzecim podejściem do tutejszych moteli, hoteli i pokoi do wynajęcia Helena wynegocjowała na dobę dwu osobowy pokój w Pensjonacie „Ambasador”
Ten dom wczasowy znajdował się zaledwie nieco więcej jak pół kilometra od morza i podobny dystans do centrum miejscowości.
Po uporządkowaniu bagażu i kiedy Helena przebrała się w jedyne ubranie jakie miała w podróżnej torbie, zadecydowała, ze teraz pójdą coś zjeść a później ponownie na zakupy, gdyż w zasadzie wszystkie ich ubrania i sprzęty przepadły wraz z taksówką.
Kiedy już zamówili sobie coś do jedzenia Helena wybrała kilka lokalnych reklamówek sklepów i wzięła darmową gazetę z ofertami kupna i sprzedaży?
Dyskretnie dała też Krzysztofowi coś około dwa tysiące Euro i mówiąc.
-To takie pocked money takie pieniądze twoje małe na zakupy.
-Dwa tysiące kieszonkowego?- zdziwił się Krzysztof.
- Ja ciebie dałam do kłopotów to ja muszę ciebie , no wiesz – dziewczyna uśmiechała się ocierając dłoń o dłoń.
-Dobrze dziękuję szkoda tylko samochodu, no i nie wiem jak teraz będzie ze mną bo mimo że nie strzelałem ale na pewno przynajmniej znów będą mnie maglować na komendzie.
-A Ty to już całkiem nie wiem jak się wytłumaczysz z tej Twojej latarki- powiedział Krzysztof szeptem zasłaniając nieco usta dłonią.
-Nie ma żadnego kłopota, ja jestem O’k.
Kiedy po posiłku wyszli na ulicę i złapali taksówkę prawie do wieczora jeździli po sklepach tym razem jednak kupowali przede wszystkim nowe ubrania i trunki
Kiedy przywieźli zakupy do pokoju Helena zaproponowała.
- Jeszcze nie byliśmy przy morzu idziemy na plaże- oprócz pistoletu Steyr M9-A1, który wraz z pieniędzmi otrzymała od mężczyzny w śmigłowcu zapakowała jeszcze do plażowej torby butelkę jej ulubionej Metaxy.
Miasteczko tętniło wrzawą i wesołością grupki półnagich nastolatków oblegali pijanie piwa i smażalnie ryb, wyjściowo choć letnio ubrani rodzice spacerowali ze swymi pociechami
Kiedy dotarli do morza najpierw szli jego brzegiem na zachód aż do portu a później poszli w drugą stronę spacerkiem przeszli może z cztery kilometry co jakiś czas popijając z butelki Brendy.
Helena potrzebowała tego aby się odprężyć i móc opowiedzieć Krzysztofowi to wszystko czym się zajmowała i co tak skrycie musiała zatajać przed pospolitymi ludźmi.
Wytłumaczyła również na ile sama wiedziała rolę jaką w tym wszystkim miał spełnić Krzysztof, jak i wiele pokrętnych sytuacji i losów ludzi z nimi związanych.
Kiedy mówiła o reinkarnacji on spytał .
-Czy umiesz hipnotyzować, tak abym wiedział kim byłem w poprzednim życiu?
- Tak mogę to zrobić- odparła dziewczyna kontynuując swą zawiłą wypowiedź o istocie istnienia.
Krzysztof nie wiedział czy bardziej upił się tymi informacjami czy też alkoholem czuł się teraz jak ktoś kto uciekał przez wiele kilometrów i dopiero kiedy poczuł się w miarę bezpiecznym odczuł zmęczenie i ból wszystkich niemal nadwyrężonych mięśni.
Żal, radość, smutek i zmęczenie mieszało się w nim na zmianę, jak ktoś kto wiele lat przygotowywał się do startu w jakiejś rywalizacji i teraz znajdując się już na mecie nie wiedział co z sobą począć ani nie potrafił określić tego wyczynu jako zwycięstwa czy porażki.
Obnażona przed nim prawda o Świecie dyskredytowała teraz jego dumne oblicze do roli sztucznego hologramu czy weneckiego lustra gdzie tylko ci którzy znajdują się po jego prawidłowej stronie widzą coś więcej niż tylko swe własne odbicie.
Kiedy usiedli na piasku i dopili do końca trunek ze strzelistej butelki , w pewnej chwili Helena pocałowała go w usta , w pierwszej tylko chwili odczuwał , ze robi coś nieprawidłowego kiedy jednak pojął czym to było w stosunku do tego całego metrixa, o którym dopiero teraz miał okazje się dowiedzieć.
Jak Neo z filmu Metrix kiedy dowiaduje się od Morfeusza o prawdziwej istocie otaczającego go Świata kiedy zgodził się zażyć czerwoną tabletkę, po dramatycznej wypowiedzi Morfeusza, ze Matrix jest wszędzie, dookoła nas że widzimy go wszędzie i zawsze?.
Widzimy go patrząc przez okno, lub gdy włączamy telewizor, czujemy go, gdy idziemy do pracy, lub do kościoła, gdy płacimy nasze podatki.
To jest świat, który został postawiony przed naszymi oczyma by zasłonić przed nami prawdę, że jesteśmy tylko niewolnikami tak jak wszyscy inni którzy są za głupi, za leniwi, czy za ufni aby móc dowiedzieć się prawdy.
Krzysztof przytulił Helenę i tak jak wówczas kiedy posiadł ja w swej sennej wizji tak i teraz odczuwał jedynie rozkosz.
Był i chciał być wolnym, wolnym od wszelkich ludzkich nakazów i zakazów od paragrafów i dekalogów od zasad i zdezaktualizowanych dawno tradycji.
Dokonanie tego miłosnego aktu było jak zerwanie zakazanego przez kogoś kto sam mieni się mianem „Boga” owocu wiedzy , jak zmartwychwstanie z życia które jest śmiercią.
Wracając trzymali się za ręce i już nie mówili zbyt wiele jedynie uśmiechając się do siebie jak para zawstydzonych sztubaków na pierwszej randce .
Obok stacji benzynowej przy sklepie „Biedronka” złapali taksówkę.
60
W HOTELU
Kiedy tylko przeszli przez drzwi do ich pokoju opanowała ich nowa fala namiętności pasja mieszała się z uczuciem, tkliwością pożądaniem i miłością
Długo później leżeli obok siebie aż wreszcie Helena wstała i poszła do łazienki a on leniwie wyciągnął się na łóżku, zastanawiając się czy to przypadkiem znów nie jest jakiś sen.
Kiedy ona wróciła z łazienki on spytał.
--Czy ty nie obiecałaś zrobić dla mnie hipnozy, żeby pomóc mi poznać moje poprzednie życia?
- Ale chyba nie teraz?
- Proszę, chciałbym i to mieć już z głowy.
-Może tak a może nie- zaśmiała się Helena kokieteryjnie.
-A czy mogłabyś teraz zrobić mi taką hipnozę do poprzedniego życia.
- Ufff Past life, mogę spróbować, choć przydałby się ktoś do pomocy.
Po wszystkich potrzebnych przygotowaniach i relaksacji Krzysztof wzniósł się w wyobraźni ponad pasjonat .
Najpierw sobie wyobrażając to, co jemu sugerowała Helena, na jej życzenie mógł poczuć rześki powiew wiatru, widział chmury i płynął w raz z nimi.
Później Helena kazała mu się opuszczać coraz niżej i niżej, kiedy w końcu już stanął na czymś twardym w brew temu, co zapewne zamierzała usłyszeć Helena i tego, co on spodziewał się sam zobaczyć to w cale nie był twardy grunt
Krzysztof stał na pokładzie jakiegoś żaglowca, była też z nim tu jakaś przetrzebiona załoga, w liczbie kilkunastu osób.
Ale on nie był marynarzem, a nawet nie umiał pływać.
Kiedy Helena spytała, kim on jest i co tam robi, on spojrzał na trzymany w ręce tamtego Jego dziennik?
-Ja jestem kronikarzem. odparł Krzysztof.
-Jakie jest twoje zadanie?
-Mam zapisywać przebieg wyprawy, jestem kronikarzem wyprawy.
-Do kad. jest ta wyprawa?
-Do Okola świata.
-Jak masz na imię?
Krzysztof myślał chwile.
-Jakoś tak dziwnie, może po Hiszpańsku nie znam teraz tego języka.
-Czy powiodła się ta wyprawa.
-Nie wiem, wielu zginęło, ale ja napisałem ten dziennik podróży.
-Czy ty przeżyłeś.
-Nie wiem.
-Przenieś się do momentu śmierci.
-Tak jestem już stary, o nie znów jestem młody, - rozweselił się Krzysztof.-Biegam po jakimś parku.
-Przenieś o kilka lat później.
-Chodzę do szkoły takiej przy kościele
-Czy zostaniesz księdzem?
-Nie ja jestem artystą, maluje obrazy, mam pracownie.- ucieszył się Krzysztof.
-Gdzie jest twoja pracownia.
-Na poddaszu widzę jak latają gołębie.
-Ale, w jakim kraju.
-Jest gorąco to jest lato, -ja mieszkam w Paryżu, tak to jest Paryż, próbuję sprzedać swoje obrazy, jakie fajne. Widoczki i gołe baby, ale fajne, porozkładałem je koło takiej ładnej katedry na wzgórzu, tam są takie dwa pomniki jeżów na koniach i przychodzi tu dużo ludzi.
-Czy to jest Sacre Coeur, - spytała Helena zapominając, że przecież Krzysztof nie zna Paryża.
-Oui cest Sacre Coeur - powiedział Krzysztof po Francusku.
-Ty mówisz po Francusku ?!, A więc jesteś Francuzem.- zdumiała się Helena nie mniej od niego.
Który odparł uśmiechając się?
-Nie ja nie wiem, ale tu chyba tylko przyjechałem- myślę, że urodziłem się gdzieś-nie jestem pewien, ale chyba na wschodzie, -ja myślę, że to jest Austria.
-Czy odniosłeś w Paryżu sukces.
-Nie aż tak wielki, jakiego się spodziewałem.
-Przenieś się w przyszłość, jesteś starszy, co robisz.
-Pisze wiersze i książki.
-Czy jesteś pisarzem.
-Tak lubię pisać książki
.
-Umierasz, co czujesz.
-Jestem chyba chory, leże w łóżku, chce pisać i malować. Ale przede wszystkim pisać i postanawiam, że będę więcej pisał, ludzie będą lubić to, co napisze.
-Czy to znaczy, że wyzdrowiałeś.
-Nie ja już umarłem, postanowiłem już to sobie jak już byłem tam.
-Gdzie to jest tam?
-To jest poczekalnia-poczekalnia przed nowym urodzeniem.
-Czy spełniłeś to, co sobie obiecywałeś.
-Jeszcze nie, ale spełnię na pewno spełnię.
-Przenieś się do czasu, kiedy to nastąpiło.
-Siedzę w biurze-mam wąsy, i pisze. Ale nie widzę dobrze-bo tego jeszcze nie ma. Bo to jeszcze nie zaistniało i wiele może się jeszcze zdarzyć, to jest chyba moja przyszłość, ale wadze jak przez mgłę - On długo nie odpowiadał.
-Co się dzieje.
-Nie nic oglądam przyszłość, -ale jestem zmęczony. Uf, jaki jestem zmęczony czy możemy już skończyć.
-Tak jak tylko sobie życzysz.- Helena znów kazała się jemu wznieść ponad siebie, a kiedy później on już opadł znów na ziemie, ona policzyła do trzech i pozwoliła mu otworzyć oczy.
Mimo przyciemnionego światła on zobaczył nad sobą rozpromienioną twarz Heleny.
-I, co - spytała dziewczyna pomagając mu się podnieść, a nawet przytulając go do siebie.
-Ja widziałem, na prawdę to widziałem, wszystko niby sobie wyobrażałem, ale zanim pomyślałem już zobaczyłem. I mówiłem po Francusku przecież ja nie umiem po Francusku.
-Nie umiesz? - zaśmiała się Helena sprośnie.
-Mówić mowie, że nie umiem mówić, ach ty, - on przycisnął ją bardzo mocno do siebie.
-Auć puszczaj ty niedźwiedziu, - ona wyślizgnęła się z jego przyciasnego objęcia.
-Powiedz coś.
-Co mam powiedzieć?
-Czy to wszystko mogła być prawda?
-Ty sam to wiesz.- Krzysztof usiadł na łóżku, jakby jeszcze raz przeżywając to, co widział w hipnozie.
-Ja byłem malarzem w Paryżu.- z niedowierzaniem kręcił głową uświadamiając sobie, że to, o czym zawsze marzył już się kiedyś spełniło.
-No i pisarzem pamiętasz.
-O to to nie wiem, trudno mi napisać nawet do matki krótkie pozdrowienia z nad morza?, A co dopiero książki - zastanowił się Krzysztof.
-No to masz na dobry początek.- Helena wyciągnęła z torebki kilka widokówek z Władysławowa które dziś kupiła i mówiąc
-Powinieneś od tego zacząć.- dała jemu je
-No coś ty teraz, kiedy policja na pewno nas szuka. A poza tym nie będę pisał sam do siebie.
Helena podeszła do niego i rozsuwając swój szlafrok przytuliła się do niego.
-Ale to wtedy na tym naszym bardzo pierwszym, bliższym w tym życiu spotkaniu przed moim przyjazdem to wcale nie był gwałt, bo czułam, że i ty tego chcesz tak samo jak ja.
. A on wsunął ręce za jej rozchylony już szlafrok. aby chwile później znów kochać się z Heleną aż do utraty tchu.
Kiedy znów łapiąc z trudem oddech leżeli do siebie przytuleni, on pomyślał, że napisze opowiadanie o Helenie i jej je dedykuje?
Zamierzał tak zrobić, mimo że jeszcze nie wiedział całkiem, o czym ono będzie, gdyż jak mówiła Helena nie mógł przecież zdradzić żadnych tajemnic związanych z tą grupą dwunastu rządzących planetą.
Ale chciał, aby było to o czymś równie ważnym i może nawet mniej tajemniczym, ale czymś, co każdy mógłby odczuć i się z tym zidentyfikować.
-Może sen, - tak napisze o śnie i miłości, takiej jak między mną a Heleną, - postanowił Krzysztof, chcąc jej to uroczyście zakomunikować, ale właśnie Helena znajdując wśród porozrzucanych na podłodze ubrań swój szlafrok postanowiła pójść do łazienki.
-Co one tak często chodzą do tej łazienki?- zirytował się nieco nie mogąc wyjawić jej swego nowego postanowienia.
-Helcia poczekaj chciałem ci coś powiedzieć.- Próbował ją zatrzymać Krzysztof.
-Później mi powiesz - odparła dziewczyna a będąc już przy drzwiach do łazienki dodała
-Nigdy nie mów na mnie Helcia.- Helena weszła do łazienki jakieś rozterki, które od czasu do czasu ją nawiedzały znów wróciły ze zdwojoną siłą.
-Nie wiem, co mam z tym wszystkim począć.- pomyślała Helena, przecież i tak nie mogę za niego wyjść.
A może jakbym zabrała go do Vancouwer, sponsorstwo to nie problem gorzej rodzina i ci tu i ci w Kanadzie.
Ale przecież to nie średniowiecze chyba nas nie ukamienują.
Nie wiem sama, nie wiem a może lepiej przerwać ten romans póki czas.
Tak pojedziemy z powrotem niech on zostanie w swoim mieście.
A ja pojadę do siebie i tam poznam kogoś zwykłego niewtajemniczonego.
Ale być z kimś z wyrachowania?. Helena usiadła na brzegu wanny, i podpierając głowę rękoma powiedziała sama do siebie.
- Ja chyba go kocham - a może niech będzie jak jest a życie samo przyniesie wyjście z sytuacji.
Myśl zaprzeczała myśli, a ona była jakby na ich rozdrożu, ale tam gdzie w grę wchodziła miłość jednak nie potrafiła racjonalnie myśleć ani analizować.
Była zła na Agencje na siebie, na niego i cały ten zwariowany świat.
Kiedy Helena wyszła z łazienki on wyczuł, że jest jakaś zła?
-Czy coś się stało.
-Nie nic takiego, - kłamała dziewczyna.
No to dobranoc powiedziała Helena idąc do swego łóżka.
-Co nawet mnie nie przytulisz - spytał on z udawanym żalem.
-A, co ja jestem twoja matka, - odparła jakoś gniewnie Helena, - jak chcesz to ty mnie przytul odparła już o wiele delikatniej.
On podbiegł i odsuwając przykrycie rzucił się na nią przyciskając całym sobą.
-Wariat - zaczęła się śmiać dziewczyna.
-Co się dzieje.
-A mam chyba chandrę.
-To trzeba ją wygonić, - on wolno przesunął dłonie wzdłuż jej nóg, docierając aż do nagich piersi.
-Co jeszcze ci mało - odparła się śmiejąc.
-Ja jestem doktor Krzyś specjalista od leczenia chandry.
-A, czym mnie pan panie doktorze będzie leczył?.
-A to to jest nasza lekarska tajemnica.
-A czy ta pańska tajemnica jeszcze nie jest zmęczona?.
-Och jak pani może proszę drogiej pacjentki, nie wieżyc w nasze medyczne możliwości.
Zdjął jej szlafrok i starając się popisać się przed nią swą męską żywiołowością znów kochali się na wiele sposobów, które mogły zrodzić się tylko w jego męskim umyśle. Później zdyszani i parujący potem leżeli jeszcze jakiś czas.
-Kocham cię, powiedział Krzysztof całując jej dłoń.
-Teraz tak tylko mówisz, - zaśmiała się Helena tak jakby nie chcąc o tym rozmawiać.
Ale w myślach powtarzając sobie.
-Ja też kocham ciebie Krzysiu.- czując, że łzy napływają jej do oczu, szybko naciągnęła na siebie swoje przykrycie wstała z łóżka.
-No nie nie powiesz mi ze znów idziesz do łazienki?.- on spytał z jakąś rezygnacją w głosie
-Idę.
On złapał koniec przykrywającej ją tkaniny.
-A jak chandra?, Wyleczona, - dziewczyna kiwnęła głową.
-Jeszcze musisz tylko powiedzieć jak mam ciebie zdrobniale nazywać.
-Mów na mnie? Mów na mnie - ona myślała chwile aż odrzekła - możesz nazywać mnie Nelly bell.
-Nelly bell? A co to znaczy - on spytał zdziwiony.
-To też znaczy Helena, tak nazywała mnie moja mama jak byłam mała.
-Czy mogę spać w twoim łóżku.
-Ja chce się wyspać.
-To, co wyrzucasz mnie.
-A cha, - powiedziała dziewczyna całując Krzysztofa w czoło, i wyrywając się z jego uścisku poszła w stronę łazienki.
-Czy ona nie żartuje? Nelly bell to też Helena dobre sobie - pomyślał Krzysztof przechodząc do drugiego łóżka, chciał poczekać tam aż Helena wróci z łazienki, aby się też nieco obmyć.
Ale kiedy ona wróciła z łazienki Krzysztof już spał w swoim łóżku cicho posapując.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Śro 3:56, 22 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:00, 21 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
61
KOLOROWY PORANEK
Helena położyła się, ale nie usnęła od razu i nie wiedziała jak długo to trwało.
Nagle zobaczyła migocące zmieniające kolor światło, nagle w pokoju znalazło się dwóch wysokich mężczyzn w srebrzystych, błyszczących ubraniach podeszli do niej pytając się jej jakby bez słów, czy nie chciałaby udać się z nimi na przejażdżkę.
Ona zgodziła się z radością, ale nie wiedziała jak ma im powiedzieć, że nie może wstać gdyż nie ma na sobie ubrania.
Oni jednak zrozumieli to i podając dziewczynie ubranie był to podobny jak oni mieli na sobie kombinezon, i dali jej do zrozumienia, że niema powodu, aby się przed nimi wstydziła.
Ona odrzuciła przykrycie włożyła ubranie podane jej przez przybyszy.
Później nie wiedząc jak znalazła się w owym zmieniającym kolory pomieszczeniu podobnym do typowego statku UFO, wie tylko, że widziała Ziemie z lotu ptaka, a później wlecieli w ziemie tak jakby w ścianę Grand Kanionu, ale się nie rozbili.
Gdy wysiadła z pojazdu zobaczyła dużą okrągłą sale z kopulastym sufitem, od której promieniście rozchodziło się wiele mniejszych okrągłych tuneli czy kanałów. Helena wybrała jeden z nich, ów tunel doprowadzał ją do wielu różnych miejsc, lecz nigdy tam gdzie chciała się znaleźć, w końcu zmęczona usiadła na podłożu owego tunelu i zaczęła płakać.
Aż w pewnej chwili znów zobaczyła owe zmieniające się kolorowe światła, otworzyła szerzej oczy.
Poprzez szczeliny w okiennych żaluzjach zobaczyła pulsujące kolorowe światło, wstała i ciągnąc za sobą po podłodze przykrycie pomału z bijącym sercem zbliżyła się do okna. Rozsunęła okienne żaluzje, na dworze tuż przy ich hotelu migotał wieloma kolorami tęczy policyjny radiowóz.
- Może nas odkryli – pierwsza myśl sparaliżowała dziewczynę na moment ale gdy zobaczyła jak kilka domów dalej prowadzą do radiowozu jakiegoś pijanego małolata uspokoiła się
Odetchnąwszy z ulgą Helena usiadła na krześle wpatrując się w rozświetloną migocącym światłem twarz Krzysztofa, to był głupi sen- ucieszyła się.
Ona nie wiedziała czy nie może spać z powodu owego brutalnie wdzierającego się do wnętrza światła, snu mary czy też z powodu Krzysztofa.
Czy aby nie zabrnęłam za daleko, pomyślała dziewczyna wspominając, z jakim nastawieniem jechała do Polski, najważniejszą dla niej sprawą było wtedy aby wykonać powierzone jej zadanie i aby osobiście poznać Marka młodszego brata szenszela zamku w Krzysztoporze
Ze wszystkich swych dalekich krewnych, z którymi mogła chciałaby się związać on wydawał sie jej być najlepszym kandydatem.
Lecz nie wiedziała jeszcze kandydatem, na co.
Co prawda każda kobieta marzy o zamążpójściu i rodzinie, ona też nie była aż tak inna?
Ale Helena zawsze dawała sobie na to czas.
Z innej strony jej ranga i pochodzenie zobowiązywały ją do przekazania swojego stanowiska komuś z rodu, a najlepiej, jeśli było by to możliwe, jeśli byłby on jej potomkiem o jak najwyższym procencie rodowej krwi.
Ona wiedziała, że na urodzenie i wychowanie dziecka był to najlepszy okres w jej życiu.
Może w tym było pewnego rodzaju wyrachowanie, ale ona zawsze tłumaczyła sobie, że przecież, jeśli nie zakochała się do tej pory to może w małżeństwie z rozsądku też kiedyś wykluje się miłość.
Z innej strony czyż sama chęć posiadania męża i dzieci nie był też aktem egoizmu, a chęć ich wychowywania oznaką swego rodzaju słabości i chęci spełnienia się poprzez możliwość narzucania mniejszym i słabszym własnej woli.
Dlatego też póki jeszcze kwestia macierzyństwa nie zaprzątała jej głowy, jako jakiś niepisany obowiązek wobec natury, ona miała dość obiektów i możliwości, aby się w swym życiu już sprawdzić.
I tak mijały lata, a ona poznawszy wielu mężczyzn straciła już nadzieje na jakieś wielkie spontaniczne uczucie, ale nie przewidziała drwin przeznaczenia i kiedy się tego najmniej spodziewała zakochała się i do tego jeszcze w swym przyrodnim bracie.
Helena wiedziała, że to tak zwane społeczeństwo na takim poziomie rozwoju swej świadomości, w jakim się znajdowało jeszcze nie zaakceptuje takiego związku, a na reformy też nie przyszedł jeszcze czas.
Dodatkowo znała stanowisko swych zwierzchników i współpracowników, którzy po wykonaniu zadania we Francji chcieli przekazać Krzysztofowi jeden z polskich punktów przejścia, i choć nie była pewna czy owe plany nie zmieniły się, po tym jak
-Tak, jeśli Krzyś nie musi jeszcze obejmować stanowiska w jego miasteczku to może, jeśli nie stary ksiądz Stefan, który już dawno miał przejść na emeryturę, to może ten młody skoligacony z naszymi rodzinami ksiądz Andrzej mógłby za niego przejąć to stanowisko?
Tym bardziej, że mają niedługo znieść celibat - pomyślała Helena o plotkach, co do planów wielkich dwunastu, o których słyszała jeszcze będąc w Kanadzie.
A w tedy może udałoby się jej zamieszkać z Krzysztofem w Kanadzie gzie przecież nikt go nie zna, mogliby się na razie nie żenić a jej i jego rodzina nie musiała by wiedzieć, co ich łączy.
A kto wie, mimo że Krzyśka matka na razie wygląda na niezłą fanatyczkę religijną, czy jakby się dowiedziała o swym prawdziwym pochodzeniu może też zmieniłaby swe poglądy.
-I ktoś jej powinien to wyjawić, tylko, aby mi nie przypadł w udziale ten zaszczytny obowiązek.- pomyślała Helena uważając, że i tak zbyt opieszale zgodziła się być mediatorem w uświadomieniu Krzysztofa, z czego wynikło tak wiele trosk i kłopotów.
Pomału wstawał dzień Helena patrzyła na swego partnera, później przeszła od okna do drzwi na balkon.
Do samochodowego zakładu na przeciwko przyjechał właśnie ktoś zapewne jakiś turysta potrzebujący pomocy przy swym samochodzie.
Ona pomyślała o zwykłych ludziach, o ich zwykłych przyziemnych troskach jak często zazdrościła im tego, że byli właśnie tacy, mogli żyć w zgodzie z narzuconymi im wierzeniami i zasadami.
Ale dla niej już było za późno, kiedyś bardzo dawno temu też musiała być taka jak oni. Dlatego ona wiedziała, że nie tylko nie powinna im zazdrościć ich prostego, aby nie powiedzieć prostackiego życia.
Bo tak jak dzieciństwo ma swe prawa ma też ono i swe obowiązki, a ona przecież przerobiła już swe karmiczne dzieciństwo i choć mogła się zatrzymać w swym rozwoju, ale wobec samej siebie nie miała do tego prawa.
Była już, kim innym, bo pozaliczała swoje fakultety z poprzednich żyć i za dużo wiedziała, aby być jedyną z nich.
Na ulicy ludzie śpieszyli się gdzieś do swych codziennych zajęć.
-Nie wolno mi się załamywać, musze być silna.
Będzie tak jak ma być.- Helena zaczęła robić jedną ze swych od kilku dni zaniedbywanych praktyk, która miała zapewnić jej w przyszłości dobre rozwiązanie nurtujących ją spraw.
, Gdy Krzysztof otworzył oczy Helena stała jeszcze przy balkonowych drzwiach owinięta w przykrycie łóżka, wpatrując się gdzieś w dal w stronę porannego słońca.
-Co tam robisz.
-Piatrze w przyszłość.- powiedziała jakoś melancholijnie.
Aby po krótkiej chwili, gdy wykonywała jakieś dziwne ruchy rękoma.
Odwróciła się do niego przodem i podbiegając rzuciła się obok niego na łóżko. Krzysztof ją przytulił, a widząc, że miała łzy w oczach, spytał z troską w głosie.
-Co się dzieje Melibeli.
-Nie melibeli, ale Nelly bell, - zaśmiała się Helena.
-Wiesz, co napisze książkę o Nelly bell.
-Co ci się znowu przyśniło.
-Nie ja tak postanowiłem-już wczoraj tak postanowiłem.
-To bardzo ładnie, ale teraz wstawaj, zmieniamy plan podróży.- Powiedziała teraz wesoło Helena i wyślizgując się z jego uścisku wstała z łóżka.
-Co masz na myśli mówiąc, że zmieniamy plan.- Spytał on nieco zaniepokojony
-Pójdziemy kupić samochód i pojedziemy na południe
-Gdzie do Włoch.- Zażartował Krzysztof.
-Nie w takie jedno miejsce a później poznamy jednego faceta dopiero wtedy wrócimy.
-To ten plan mi się podoba, - odparł on z uznaniem.
-A, co tam jest w tym miejscu?.
-Zobaczysz.- Powiedziała tajemniczo Helena przykrywając mu twarz poduszką.
-To, co już teraz wstajemy?.
-Im szybciej tym lepiej.
-E, choć jeszcze się przytul.
-Nie - dziewczyna znów się jemu zwinnie wyślizgnęła. Wstawaj wstawaj powiedziała zbierając swą porozrzucaną odzież, i zaczynając pąkować torby
-Śniadanie zjemy w restauracji zadecydowała
No słyszałeś idź do łazienki, bo za chwile ja pójdę się umyć.
-Tak to już będzie dziesiąty raz w tym hotelu, a poza tym skąd taka panika - narzekał Krzysztof się przeciągając.
62
NOWY SAMOCHÓD
Po oddaniu kluczy i uregulowaniu rachunku w recepcji, oni zjedli w barze śniadanie gdzie już całkiem wesoła Helena powiedziała.
-Znając te wasze drogi to wieczorem powinniśmy tam być.
-Gdzie my mamy jechać, co to za jakaś nowa tajemnica?.
-Przecież my nie mamy przed sobą żadnych tajemnic - zaśmiała się Helena zmierzając do wyjścia. Na parkingu, kiedy już ruszyli ona oznajmiła.
Po wyjściu z hotelu znów złapali taksówkę i jeżdżąc na wybrane przez Helenę adresy szukali odpowiedniego pojazdu
Helena chciała coś większego , może SUV-a lub nawet Vana on zaś coś osobowego.
I choć Krzysztof miał już kilka swoim zdaniem ciekawych ewentualności nie przelicytował jednak propozycji Heleny, która zobaczywszy żółte Iveco Daily z 2000 roku powiedziała tylko.
-A amper van- i wzdychając jakby to co zobaczyła było jej całym marzeniem.
- Ale to przecież kosztuje dwadzieścia sześć tysięcy złotych?- Krzysztof starał się być realistą.
- Dwadzieścia sześć tysięcy złotych to jakieś dziewięć tysięcy dolarów -przeliczyła dziewczyna i dalej przeliczając to na Euro oznajmiła
- To jest O’k, tylko powiedz czy Tobie się podoba .
- A co mi się ma podobać? -zdziwił się Krzysztof
- To będzie za tego Twojego Mercedesa- powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
- Jak to za?
-No roztrzasnołeś go przeze mnie to będziesz teraz miał to coś.-powiedziała Helena prezentując przerobiony do celów turystycznych pojazd.
-No jest fajny ale przecież nim na postój nie pójdę?- zastanowił się Krzysztof drapiąc się w głowę.
-A kto Tobie powiedział, że ty teraz będziesz jeździł za taxi driver?- powiedziała tajemniczo dziewczyna.
- Jak to, to co niby mam robić ?
-Coś dużo lepsze!, no to jak bierzemy?
Kiedy Helena pertraktowała z ceną, i bardziej dla zasady niż z konieczności zbiła jeszcze prawie pół tysiąca złotych, Krzysztof oglądał wóz jak dziecko w sklepie z zabawkami powtarzając sobie parametry.
- Diselek, manualny, pojemność silnika 2300 cm³, moc 100 koni przebieg jak na ropniaka żaden, tylko co ja będę z nim robił, bo przecież jeździć tylko na wycieczki za miasto nie mogę.
Ale może przerobie go jako dostawczy do sklepów albo na przeprowadzki, tak to jest myśl i nie będę musiał wyczekiwać na postoju, tak mogę przecież założyć firmę transportową podpisać jakieś umowy ze sklepami tak tak zrobię-rozważał Krzysztof, kiedy zawołała go Helena
-Krzyś choć ja już z panem załatwiłam z pieniędzmi teraz tylko trzeba porobić papier work , ty wiesz te papierki.
Kiedy Krzysztof poszedł załatwiać formalności kupna –sprzedaży Helena zapłaciła taksówkarzowi który pomógł przenieść ich bagaż do furgonetki.
Niemal w tym samym czasie podjechał tutaj srebrny audi z którego wysiadły dwie kobiety jedna wyższa i ładniejsza blondynka druga szatynka prawie o głowę od tamtej niższa.
Kiedy doszły do Heleny ta niższa spytała.
- Przepraszam panią czy nie wie pani jak dojechać na Hel?
-Nie jestem z tond ale myślę, że to w tą directions kierunka – wtrąciła Helena po angielsku pokazując kobiecie kierunek.
- Dziękuję, a może pani też w tą stronę?- spytała niższa kobieta.
- Nie ja w inną przeciwną- odrzekła Helena wskazując południowy kierunek.
- O to przepraszam bo tak sobie pomyślałam, ale to nic dziękuję.
Kiedy obie kobiety znów wsiadły do swego srebrnego auta Helena odczuła wrażenie jakby tą wyższą gdzieś już widziała?
Za chwilę podszedł uradowany Krzysztof z daleka już wymachując kluczykami.
-To jak się podzielimy jeden dla mnie jeden dla Ciebie -powiedział kiedy śmiejąc się podszedł do Heleny.
Kiedy już ruszyli Helena spytała
- No i jak się drajwuje.
- O jak w niebie i tak wysoko -on zrozumiał że Helenie na pewno chodziło o jazdę.
- No to gdzie jedziemy- spytał Krzysztof kiedy Helena włączyła swój telefon i po naciśnięciu kilku przycisków i po rozejrzeniu się w okolicy pokazała dłonią i powiedziała
-Tam. Do ulicy Gdańskowej i dalej na 216 mamy przejechać six hunded kilometers.
- Sześćset kilometrów -powtórzył ciszej Krzysztof.
-Miałam tam jechać sama, ale myślę, że mogę ciebie potrzebować. Pojedziemy jakieś sto kilometrów za Radom. Tam są ruiny zamku i mieszka tam ktoś z naszych, przez rok korespondowałam z nim na skapie no wiesz przez Internet i miałam się z nim spotkać.
W takiej jednej sprawie.
-A, do czego ja jestem tobie tam niby potrzebny.?- spytał on podejrzliwie.
-Jeszcze nie wiem, ale chce abyś tam ze mną był. A może nie chcesz?
-Nie, czemu, mogę jechać.
-Zazdrośnik! A może masz mnie już dość i dla tego tak mówisz - kokieteryjnie spytała Helena.
-Nie nigdy -odrzekł Krzysztof - chwytając ją za kolano.
-Lepiej pilnuj drogi dziewczyna - przełożyła jego dłoń na kierownice.
-W osiem godzin możemy być na miejscu- powiedział Krzysztof klepiąc swój nowy nabytek.
-No rash , mamy dużo czasa. I nie trzeba spać w hotelu tylko zatrzym się po drodze to kupimy pościel i poduszki.
-Wcześniej jednak musimy zatankować -powiedział Krzysztof zjeżdżając na stację benzynową kiedy Helena poszła do toalety on wyjął z marynarki widokówki które wczoraj dostał od Heleny i napisał na jednej z nich adresując na podany przez Anielę adres do tawerny „Kormoran” , że był już tak blisko aby ją odwiedzić i że nawet kupił we Władysławowie fajny kamper żółte Iveco lecz jego siostra zmieniła plany i może tym razem Anieli nie będzie mógł odwiedzić choć bardzo by chciał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Śro 4:11, 22 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 0:48, 22 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
63
TAJEMNICZE NIEZNAJOME
-To na pewno ona- powiedziała Wiera do Alicji.
- Ale czemu nie jedzie na Hel?
- Może Omphalos nie jest już na Helu?- odrzekła Wiera
-I tak mieliśmy szczęście, ze nasi ich tak szybko odnaleźli.
- Szanse były prawdę mówiąc małe, gdy ona użyła fałszywych dokumentów.
-Ale się udało, wiadomo było , że muszą być gdzieś w pobliżu.
-I, ze potrzebują samochodu.- lecz czemu kupili taki?- zastanawiała się Wiera
Obie kobiety jechały w bezpiecznej odległości za Krzysztofem i Heleną po drodze numer E-28 czyli tak zwaną ‘Drogą Europejską” wiodącą od Niemiec do Białorusi.
Wjeżdżając teraz na „Obwodnicę Trójmiejską”
A dalej kolejną „Trasą europejską” numer E75 wiodąca od Norwegii do Grecji malowniczo zwana również „Autostradą Bursztynową”
- O zobacz Wisła, nasza największa rzeka- powiedział z dumą w głosie Krzysztof.
- Taaak Frazer River jest taka szeroka w najcieńszych miejscach?- zdziwiła się Helena.
Ponad sto kilometrów od Władysławowa Helena zaproponowała.
-O tu będzie jakieś takie większe miasto to może tam zrobimy zakupy i coś zjemy, nazywa się Grudziadc
-A Grudziądz to też było Krzyżackie miasto- powiedział Krzysztof z miną znawcy za chwilę zjeżdżając na pętlę a kiedy już byli na wiadukcie biegnącym nad autostradą Helena zauważyła kątem oka również zjeżdżające z autostrady srebrne audi.
Miasto było stare i malownicze, szybko też znaleźli potrzebne im sklepy zakupili pościel a Helena kupiła też gdzieś małe pudełko magnetyczne gdzie umieściła klucz do ich Vana i schowała go przy nadkolu.
Znaleźli też na rogu dwóch ulic jakieś bistro a właściwie malutki przytulny Bar szybkiej obsługi o wdzięcznej nazwie „Pierożek” na witrynie pisało, że smaczne dania domowe są podawane od 17 do 18 ale i te dania podawane w innych godzinach też smakowały Helenie.
-Czy ty wiesz, że w Wiktoriańskiej Anglii młode dziewczęta nie mogły jeść pierogów i tortelini z młodzieńcami gdyż pierogi kojarzyły się z poduszką a poduszka z seksem -powiedziała Helena wkładając sobie do ust kolejnego pierożka.
- A to dobrze, że nie żyjemy w tych czasach-zaśmiał się Krzysztof.
Po drugiej stronie ulicy była też piekarnia z cukiernią gdzie zaopatrzyli się w pieczywo na później.
Kiedy wrócili już do swojego pojazdu i po wpakowaniu zakupów do tyłu już zamierzali wsiąść do środka aby wrócić na autostradę Helena zobaczyła jak Krzysztof łapie się za szyję i upada, nie zdążyła nawet do niego podbiec kiedy usłyszała przytłumiony świst i poczuła pieczenie na karku?
-Uwielbiam tą Etorfinę- powiedziała Wiera podchodząc wraz z Alicją do furgonetki kampera.
Obie kobiety w swych dłoniach trzymały pneumatyczne karabinki do usypiania zwierząt.
-Wrzućmy ich do środka – powiedziała mniejsza Alicja.
- Wiedzieli po co kupowali tego Vana.
- Co masz na myśli?- spytała Alicja
- Aby ułatwić nam sprawę – wrzucając do furgonetki nieprzytomnych Helenę i Krzysztofa obie kobiety zaczęły się śmiać
-Trzeba ich związać i podąć Diprenorphine- powiedziała Alicja
- Mamy jeszcze czas.
- No nie wiem, wiesz, że nawet jedna kropla Etorfiny na skórze człowieka może go zabić to gówno może być nawet osiemdziesiąt razy mocniejsze od morfiny.
- Nawet ponad sto wiem ale ja używam specjalnego stężenia i już mam w tym praktykę ale jeśli chcesz to zwiąż ich a ja podam im antidotum, zacznij od dziewczyny żal by było jakby nam zmarła, a ja w międzyczasie zwiąże tego przystojniaka.
- I co przed czasem uwinęłyśmy się w przepisowych trzech minutach- powiedziała Wiera wstrzykując w szyje Heleny antidotum
Kiedy Helena się ocknęła leżała związana obok Krzysztofa na podłodze ich Iveco jedna z napastniczek prowadziła druga zaś o blond włosach siedziała na rozłożonym łóżku ich turystycznego kampera i bawiła się swym myśliwskim nożem?
W dwa samochody pojechali ulicą Gdyńską i przez kolejowo osobowy most na Wiśle dotarli bocznymi drogami przy Płochocinku znów na autostradę E-75 i dalej już tą samą drogą poprzez Władysławowo po ponad dwóch godzinach dotarli na Hel.
64
TAWERNA KORMORAN
Około dwudziestej wieczorem za miejscowością Jurata i niedaleko pola kempingowego pod Tawernę „Kormoran” zajechały dwa pojazdy, z których wysiadły dwie kobiety udając się do tawerny.
- Ty jesteś Anna – spytała Wiera nieco zaciągając po Rosyjsku.
- Tak a kto pyta – odparowała Anna
Lecz zamiast otrzymać odpowiedź wysoka blondyna przytknęła wierzch swej dłoni do zegarka restauratorki, którego tarcza teraz ożyła.
-Miałyście być wcześniej
- Wiem ale za to prezenty przywiozły my.
- Dobrze chodźcie na zaplecze – powiedziała Anna zdejmując fartuch i odzywając się do Anieli dodała
-Anielka zastąp mnie na chwilę.
- To to jest ta- spytała Wiera cicho na co Anna tylko skinęła głowa.
Na zapleczu trzy kobiety przedstawiły się i pierwsza zaczęła Alicja
-Przywieźliśmy tych dwoje co mieli Ciebie załatwić .
- No i trzeba ich troszkę przesłuchać- dodała Wiera
- Tak potrzebujemy jakiegoś pomieszczenia chyba, ze zrobimy to w tym Vanie – zaproponowała Alicja.
-Mam tu taką niedużą szopę nikt tam nie chodzi , bo Vana to i policja może chcieć sprawdzić albo jakieś gnojki zechcą go buchnąć- proponowała Anna.
- Tak ma rację , zobaczmy tą szopę czy się nadaje-powiedziała Wiera, po czym wszystkie trzy wyszły na zewnątrz.
Szopka była w niedalekiej odległości z jednym małym niemytym od lat okienkiem w środku było nieco butelek ustawionych w drewnianych pudełkach po rybach i jakieś często uszkodzone krzesła i stoły.
-Tak nieco tego się wyniesie zasłoni okno i będzie dobrze- powiedziała Wiera.
Kiedy część niepotrzebnych sprzętów oparły już o szopę z zewnątrz, Alicja poszła coś zjeść do tawerny Wiera zaś poszła sprawdzić jak się mają jej więźniowie.
-Gdzie jest Omphalos - spytała Wiera stojąc nad Heleną i tnąc w paski swym myśliwskim nożem słodką bułkę z Grudziądzkiej cukierni, której kawałki wkładała sobie do ust.
- Mmmm ochen' vkusno- Wiera chwaliła przed sobą samą smak pieczywa, dodatkowo również i torturą głodu chcąc ukarać swych wrogów.
- Nie wiem o czym mówisz pojechaliśmy sobie ze znajomym nad morze – powiedziała Helena
- O jojoj, jaka kłamczuszka -powiedziała Wiera przysuwając bliżej okna dokumenty swej więźniarki tak aby móc coś odczytać w poświacie lamp oświetlających z zewnątrz tawernę
- Ty nie jesteś Ludmiła Kleczkowska, ale Helena Rozen a ty nie jesteś Tadeusz Pokroszyński ale Kris Piornuński czy jakoś tak.-powiedziała Wiera rechocząc ze śmiechu.
-Ja idę się napić wódki, a wy sobie pomyślcie -powiedziała Wiera zaklejając usta Heleny szarą zbrojoną taśmą i obu ich przykrywając po głowę nowym kupionym przez nich kocem.
Helena chciała jakoś pocieszyć Krzysztofa lecz nie mogąc nic mówić jedyne co zrobiła to nieco przytuliła się do niego bokiem.
Ona już poznawała tą dziewczynę to była ta sama Rosjanka, którą podrywał William w samolocie lecącym z Vancouver do Londynu i ta sama która musiała uśmiercić Williama.
W tawernie Wiera i Alicja dobrze bawiły się z dwoma turystami z Norwegii, którzy usiłowali poderwać jak im się wydawało naiwne polskie dziewczyny, które w ich mniemaniu powinny oddać się im za kilkadziesiąt Euro.
Jednak obie dziewczyny, które pozostały w tawernie nawet po zamknięciu lokalu jedynie w taki sposób się z nimi zabawiały
Kiedy Anna mówiąc do Anieli aby już szła do wynajmowanego w Juracie pokoju i najwyżej aby przyszła może jutro pół godziny wcześniej niż zwykle , gdyż chce jeszcze sobie poplotkować ze swoimi starymi kumpelkami.
Chwilę później rozświetlając wnętrze szopy świeczkami gdy Alicja podjechała pod drzwi i oswobadzając nogi Heleny i Krzysztofa przeprowadziły ich z kampera do szopy gdzie przywiązały ich dłonie do belki przy spadzistym suficie.
Helena i Krzysztof pozostali w pozycji stojąc przez całą noc, kiedy to na zmianę Anna, Wiera i Alicja grożąc lub próbując przekupić ich usiłowały wyciągnąć z nich informacje, których nawet oni nie posiadali gdyż po ucieczce śmigłowcem z obławy przed komplikacjami odwołano akcje Heleny nie wprowadzając jej w nowe szczegóły.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Śro 3:14, 22 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 3:15, 22 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
65
PRZEZNACZENIE
-Oni chyba jednak nic nie wiedzą –powiedziała Alicja
- Może powinnam im wstrzyknąć serum prawdy , porozumiem się z górą –
zaproponowała Wiera po czym poszła się skomunikować ze swymi zwierzchnikami
W tym czasie przyszła już Aniela i zaczęła sprzątać po wczorajszym dniu .
Alicia z niedopitą kawą poszła na zaplecze a Anna zaczęła sprzątać bar.
Po chwili wróciła Wiera I poszła prosto do Alicji na zaplecze
-Nie pozwalają mi użyć skopolaminy, bo ostatnio jeden taki mi się zabił, chcą aby dziś po zamknięciu knajpy zawieść ich do Władysławowa pod ten adres -Wiera pokazała Alicji monitorek swego telefonu.
-No to przynajmniej nie będziemy ich mieli na głowie zadanie wykonane i niech inni sobie szukają tego Omphalosa - powiedziała Alicja
Wiera jednak nie podzielała jej euforii, gdyż zawsze lubiła doprowadzać sprawy do końca.
Pomału w tawernie zaczynało wrzeć Wiera i Alicja rozlokowały się w kamperze, lecz na razie tylko Alicja tutaj zasnęła Wiera zaś poszła opalać się na plaży
Helena i Krzysztof wyczerpani, zrezygnowani i wycieńczeni od zmęczenia i gorąca stojąc w bezruchu już kilkanaście godzin usiłowali spać na stojąco.
Po południu Aniela wyszła szybko przekąsić coś na zewnątrz kiedy akurat przejeżdżał listonosz na motorze.
- Mam coś dla was- powiedział podając Anieli związaną gumką korespondencje.
Jedna z widokówek była nawet do Anieli od Krzysztofa.
-Byliśmy już tak blisko aby Cię odwiedzić i pokazać właśnie kupiony we Władysławowie fajny kamper żółte Iveco. Lecz moja siostra zmieniła plany i może tym razem nie będzie mógł Ciebie odwiedzić choć bardzo by chciał.
Pozdrawiam i całuję Krzysztof.
-Zaraz który dzisiaj, nie to niemożliwe przecież to było wysłane wczoraj?
To na pewno jest żart ze strony Krzyśka pomyślała Aniela przypominając sobie, że przecież podobny kamper, którym przyjechały Koleżanki Anny stoi zaparkowany przed starą szopą na zapleczu tawerny?
Poszła więc w tym kierunku, drzwi do kampera były otwarte a wewnątrz spała niższa ciemnowłosa koleżanka Anny Alicja lecz kiedy już Aniela chciała odchodzić w koszyku wśród map i przewodników zobaczyła swoją widokówkę wysłaną kilka dni wcześniej do Krzysztofa wzięła ja do ręki i znów pomyślała o tych dziwnych zdarzeniach , które ją spotkały obie widokówki chowając do kieszeni fartucha teraz wycofała się powoli próbując zobaczyć co znajduje się w szopie.
Długo wpatrywała się do wnętrza mrocznego pomieszczenia, aż wreszcie wypatrzyła dwa przywiązane za ręce do sufitu ciała.
-O mój boże –odskoczyła z przerażeniem uświadamiając sobie, że te dwie to chyba jakieś porywaczki.
Znalazła kawałek zbrojonego pręta który gdy przekręciła wkładając w skobel kłódki odgięła jedną jego cześć na tyle aby teraz zdjąć cały czas zamkniętą kłódkę i po uchyleniu nieco drzwi wejść do środka .
-Helo czy żyjecie -prawie szepcząc powiedziała Aniela na co Helena i Krzysztof otworzyli zamknięte do tej pory oczy i poruszyli się, po kolei Aniela rozwiązała najpierw Krzysztofa później nieznaną sobie dziewczynę.
- To ty skąd ty tu – powiedział zdziwiony i zdezorientowany Krzysztof, który teraz najchętniej by się położył .
- Nie ważne gdzie one są- spytała Helena podnosząc położony obok mich zbrojeniowy pręt Anieli.
-Jedna chyba śpi w kamperze, a druga nie wiem i jest jeszcze moja szefowa
-A kim ty jesteś?
--Mówiłem Tobie to moja znajoma Aniela-odparł za Anielę Krzysztof .
- Idziemy – zadecydowała Helena z prętem w dłoni wychodząc jako pierwsza, skradając się jak lwica dotarła do kampera a tam przez otwarte drzwi skoczyła jak rozjuczone zwierzę na śpiącą Alicje uderzając ją kilka razy prętem w głowę.
-Szybko uciekamy- krzyknęła do Krzysztofa obszukując bezwładne ciało Alicji w poszukiwaniu klucza do samochodu.
- Nie ma kluczy -powiedział Krzysztof przeszukując okolice deski rozdzielczej i siedzenia.
-Zaraz zaraz – powiedziała Helena wybiegając z furgonetki i wkładając sine os sznura ręce za nadkole
-Jest – prawie krzyknęła podając klucz Krzysztofowi a odwracając się w stronę zdezorientowanej Anieli dodała-
- Jak chcesz żyć to lepiej jedź z nami.
-Ale – Aniela chciała powiedzieć, ze jest tutaj tylko kelnerką, ale wsiadła razem z nimi.
Ruszyli najpierw wolniej jednostajnie a później jak tylko szybko było można.
-Czy ona nie żyje – spytała Aniela Heleny która teraz pochylała się nad Alicją.
- Nie wiem –powiedziała Helena starając się wyczuć puls
-Żyje jest tylko nieprzytomna – powiedziała Helena krępując ręce i nogi dziewczyny.
- Wyjedźmy z tego fuckerskiego półwyspu bo na pewno będą nas szukać
- Kto to są oni?– spytała Aniela
-Wszystko w swoim czasie- powiedziała Helena przeszukując pozostawione tutaj przez nich i napastniczki rzeczy.
- To jest dość skomplikowane- dodał Krzysztofa a spoglądając na Helenę spytał
-Czego szukasz?
- Jakiejś broni, i chyba jest tylko to – powiedziała Helena podnosząc dwa pneumatyczne karabinki do usypiania zwierzyny.
Chwilę później kiedy dojeżdżali już do Władysławowa Helena powiedziała
- Nie tutaj jedź jeszcze prosto, oni wiedzą, że tutaj byliśmy.
Przed w Rozewiu przed Jastrzębią Górą Helena kazała Krzysztofowi skręcić w las do którego dotarli bocznymi drogami’
-Żeby nas nie namierzyli z satelity- powiedziała Helena
W tym czasie niepokojąc się o Anielę Anna wyszła na zewnątrz obok niedokończonego posiłku zobaczyła codzienną pocztę, którą ich człowiek w sortowni listów wyszukuje na ten adres przekazując dostarczycielowi jak tylko szybko się da.
Gdy zobaczyła, że niema furgonetki i że skobel w drzwiach jest wyłamany a zakładnicy zniknęli pomyślała, że albo Wiera i Alicja zabrały zakładników wraz z Anielą, albo Krzysztof i Helena jakoś się uwolnili i zabrali również jako zakładnika Anielę.
Lecz tak naprawdę żaden z tych scenariuszy nie wydawał się do końca logiczny tym bardziej gdy Anna zobaczyła wracającą z plaży Wierę.
- Gdzie Alicja, oni uciekli i zabrali Anielę.
-Nastojaszczaja bladź –przeklęła po rosyjsku Wiera biegnąc w stronę szopy i zaparkowanego tam przedtem Vana
-Kłódka wyłamana od zewnątrz to ta twoja Aniela ich uwolniła.
- Nie to niemożliwe ona o niczym nie wiedziała?
- Oszukała nas wszystkie ona jest ich czynnym agentem!
Kiedy Wiera zdawała meldunek z zajścia, Krzysztof i Helena zajadając wczorajsze bułki nie wiedząc iż Aniela od zawsze była ich jeszcze niewtajemniczonym uśpionym agentem tłumaczyli wszystko jej na ile ich zdaniem mogła ona wiedzieć?
Nikt z całej tej trójki nie wiedział jeszcze, że Aniela tak naprawdę miała przyznane jej jeszcze przed jej urodzeniem inne imię, ani, że jej matka tak naprawdę zaszła w ciążę z kimś innym niż z tym kogo w dzieciństwie Aniela nazywała swym ojcem że również jej matka jak i ona była przynajmniej przez płynącą w ich żyłach krew szlachcianką, ani tego, że wszyscy oni byli dziećmi tego samego mężczyzny przez co też w połowie byli rodzeństwem.
Prawdziwa data urodzin jak i imię Anieli zostało zmienione w okresie ostatniej bitwy w nieustającej wojnie i rywalizacji obu „Agencji” czy jak to można by ją nazwać „Organizacji” przez którą „Wielka Dwunastka” rządziła Planetą Ziemia,
I prawidłowo nie była ona „Aniołem” czyli pochodzącym od greckiego słowa ángelos "posłańcem " czy właśnie aniołem gdy w chrześcijańskim świecie upowszechniła się wiara w niego jako nawiązanie do wiary w Anioła Stróża a szczególności żeńskim Michaelem archaniołem, którego przyzywa się w walce przeciw siłom zła i będąc spolszczoną formą łacińskiej odmiany tego imienia Angela jest żeńskim odpowiednikiem słowa Anioł czyli właśnie Angel.
Była ona kiedyś tylko „Piękną” i jakby nie wysiłek jej matki aby zachować tak swą jak i swej córki tożsamość w tajemnicy, czy bezskuteczna walka w której i tak zginęła w płomieniach swego domu jej córka do dziś nosiłaby miano belle co po francusku znaczy piękna a jej imię brzmiałoby Annabel
Nie wiedząc co za tym wszystkim się kryje Aniela powiedziała.
- To co wy mówicie i to co się ciągle obok mnie wydarza nie wygląda na jakiś zbieg okoliczności czy przypadek, to jest jak jakieś fatum albo przeznaczenie.
- Tak to jest przeznaczenie, ale też i plan aby to przeznaczenie zmienić – pomyślała Helena.
66
W UKRYCIU
Kiedy Helena zmieniała swe zasikane, kiedy byli wiele godzin uwięzieni spodnie. –pomyślała przynajmniej nie ze strachu, może rzeczywiście za dużo sikam i powinnam sprawdzić ten mój pęcherz?
Nie mieli swych ani prawdziwych ani fałszywych dokumentów za wiele pieniędzy gdyż jedynie tę które jako dzisiejszy utarg miała Aniela w swym fartuchu i to co znaleźli u jeszcze nie przytomnej Alicji, broni ani gadżetów Heleny dzięki którym mogliby szybko nawiązać kontakt z przedstawicielstwem ich „Agencji”
- Co z nią zrobimy- spytał pokazując skinieniem głowy Krzysztof myśląc o związanej i nadal leżącej na podłodze kampera Alicji.
-Nie wiem, ja nie zabijam bez powodu ale ona sama w sobie jest dostatecznym powodem – powiedziała Helena i biorąc nóż Wiery, który szczęśliwym trafem jako jedyna broń pozostał w kamperze przy pieczywie wstała idąc w stronę kampera.
- Nie może jest jakieś inne wyjście- powiedział Krzysztof zrywając się z powalonego drzewa na którym siedział jak na ławce. Niechciał widzieć w swej siostrze morderczyni nawet jeśli jest to zabicie kogoś jest ostateczną koniecznością.
- Nie ja tylko coś sprawdzę- powiedziała Helena pojmując jego aluzję.
On poszedł za nią z niedowierzaniem patrząc jak najpierw Helena obmacywała wierzchy dłoni i rąk oprzytomniałej teraz Alicji a później na zewnętrznej części nadgarstków obu dłoni zrobiła nacięcie nożem i wycisnęła wraz z krwią z jej dłoni dwie wyglądające na szklane ampułki, które biorąc każdą do innej dłoni wyniosła z kampera, a przechodząc obok Krzysztofa dodała
-Tak myślałam, czy możesz ją opatrzyć chyba w szafce widziałam opatrunki.
Helena wzięła jakieś dwa kamienie i rozbiła na miazgę oba implanty.
-Co to było?- spytał Krzysztof kiedy po opatrzeniu ran dziewczyny podszedł do Heleny.
- Identyfikatory, które jakby uaktywniła pozwoliłyby im nas namierzyć.
- A tego nie zrobiła- raczej nie miała jeszcze sposobności lecz jakbyśmy dłużej zwlekali na pewno by to zrobiła, daj mi jej zegarek, telefon i wszystko co ona ma przy sobie , a cha i jeszcze to.
Helena wróciła do kampera i ze swej torby wyjęła widokówkę otrzymaną w agencji przed ich wyjazdem.
- E eee to moje- powiedział Krzysztof widząc tylko kolorową stronę widokówki
- Na pewno? – powiedziała Helena podając jemu widokówkę na której oprócz dużej litery „A” nie było nic napisane.
- Jak to co to Aniela mi wysłała, - Krzysztof wyszedł z kampera i z widokówka w dłoni podszedł do Anieli
-Skąd ty miałaś ta widokówkę ?- podsunął jej widoczek kiedy ona z fartucha wyciągnęła obie t tą wysłaną do Krzysztofa i tą którą przed kilkoma godzinami od niego otrzymała.
Po czym opowiedziała wszystko co wiedziała na ten temat szczegółowo opisując noc kiedy znalazła widokówkę, jak rano na plaży znaleziono martwego mężczyznę, jak listonosz przyniósł jej widokówkę i jak myśląc, ze jest to żart zrobiony przez Krzysztofa i po zobaczeniu kampera zaczęła go szukać.
-Dziwne przecież u nas poczta tak szybko nie działa? – zdziwił się Krzysztof
- Wierzę ci – powiedziała wsłuchująca się w opowieść Anieli Helena, a odwracając się w stronę Krzysztofa dodała.
- Pamiętasz list informujący o moim przyjeździe który otrzymała babcia?
Gdy go jej dostarczono ja jeszcze nie wiedziałam, że będę lecieć do Polski!
- To co ktoś chciał aby to wszystko się wydarzyło, to jest jakieś szaleństwo –krzyknęła Aniela oburącz chwytają się za głowę
- To jest jakiś sen wariata!?
- Tak racja skończmy z tym, powiedziała Helena dając znaki Krzysztofowi że muszą część informacji zachować w tajemnicy- i biorąc z jego rąk wszystkie trzy widokówki dodała idąc do kampera po zapałki.
- Teraz musimy odpocząć i się przygotować do ataku z zaskoczenia zanim oni zaatakują nas
- Ja tam z nikim wojować nie mam zamiaru – ironicznie odparła Aniela
- Na to już za późno, już za późno – powtórzyła Helena zapalając widokówki jedna i jedną po drugiej dodatkowo rozcierając na kamieniach, po czym wzięła się za niszczenie zegarka i telefonu Alicji.
Kiedy sobie podrzemali i skonsumowali resztę swych zapasów zostawiając Krzysztofa na czatach Helena wraz z Anielą na którą Helena mówiła z angielska Angel poszły do sklepu w który znalazły za kilka set metrów najpierw drogi przez lasek, przy jakichś obozowiskach harcerzy a później przez osiedle domów Hoteli i apartamentów.
Jako drogowskaz miały słynną latarnie morską, która swym czerwonym kolorem zawsze gdzieś na widnokręgu prześwitywała między budynkami.
Przy sklepie Helena spotkała cztero osobową grupę młodych ludzi, którzy starym przerobionym na kamper Volkswagenem Typ 2 tak zwanym Busem z lat siedemdziesiątych przemierzali wybrzeże Bałtyku.
Jak się okazało z rozmowy byli oni naturystami którzy tym razem zmierzali aż od plaży nudystów w Pogorzelicy przy Mrzeżynie a swój tur chcieli zakończyć za Chałupami na Helu.
Udając przyjaźń i ideologiczne podobieństwo Helena jako atrakcyjna światowa kobieta bez większego trudu uzyskała ich zgodę a nawet chęć pomocy w dostaniu się na Hel.
Tak więc jako, że owi świeżo zapoznani ludzie stanowiący młode dwie pary dopiero co przyjechali do miasteczka i chcieli jeszcze zwiedzić latarnie i muzeum Helena umówiła się z nimi za dwie godziny na niebiesko pomalowanym przystanku autobusowym zaraz za dochodzącą do głównej drogi 215 prowadzącej na Hel ulicy Garnizonowej, dodatkowo Helena to miejsce, które zapamiętała gdy tutaj jechali pokazała im na ich mapie i mapce Rozewia, którą wzięła ze sklepu.
Kiedy wrócili do Krzysztofa szybko przepakowali wszystko to co może im się przydać razem z nożem i dwoma pneumatycznymi karabinkami i zapasem sześciu strzałek z usypiającym środkiem które Helena znalazła w niewielkim pudełku przy karabinkach.
Następnie wjeżdżając w jakąś kępę zarośli ukryli i dodatkowo zamaskowali ułamanymi gałęziami furgonetkę ze związaną i zakneblowaną w środku Alicją.
Na umówionym miejscu nie czekali zbyt długo i udając równie wolnych od jakichkolwiek uprzedzeń, niezdrowej pruderii czy udawanej wstydliwości dwóch kobiet z jednym facetem żartując i popijając serwowane w busie wino z butelki coraz bardziej zbliżali się do plaży naturystycznej znajdującej się między Chałupami a Kuźnicą jakieś osiem kilometrów od Władysławowa.
Ten bardzo dobry a nawet naturalny kamuflaż mimo, że zobowiązywał do wystąpieniu w strojach Adama i Ewy dawał im trojgu szansę zorganizowania niespodziewanego ataku na znajdującą się zaledwie o jakieś 5 kilometrów Tawernę „Kormoran”
Helena uznając stara zasadę Niccolo Machiavellego przejętą później przez Cezara Borgie syna i brata legendarnie już uznawanych za szczyt rozpusty papieża Aleksandra VI i jego córki Lukrecji „ Że cel uświęca środki” nie miała żadnych oporów aby się rozebrać.
Podobnie zahartowana w bojach Angela, która w ramach swej poprzedniej profesji robiła już dużo gorsze rzeczy.
Natomiast Krzysztofowi przyszło to z dużo większymi stresami i oporami i kiedy tylko się rozebrał niby tak bardzo spragniony morskich kąpieli które w zasadzi podobno były tutaj zabronione ze względu na jakiś wrak zalegający pobliskie wody siedział w wodzie do pasa, aż już nie mógł wytrzymać z zimna, i w końcu dając za wygraną wrócił aby położyć się na brzuchu między opalającymi się dziewczynami.
-A ty Krzysiu tylko opalasz się z jednej strony – zażartowała Helena sypiąc na jego plecy odrobinę piasku.
- No co się wygłupiasz- obraził się zawstydzony Krzysztof.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Śro 23:04, 22 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 22:35, 22 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
67
ZEMSTA
Ta niegdyś słynna budząca kontrowersje plaża gdzie przeprowadzano wielotysięczne zloty golasów teraz w zasadzie pozostawała pusta, gdyż oprócz ich siedmiorga było w zasięgu wzroku może jeszcze jakieś dwadzieścia kila innych osób.
Mimo sezonu ten pustostan może wynikał z powodu niedzisiejszej niesławy owej plaży czy bojaźni przed goniącymi naturystów wieśniakami z kijami w ręce, a może to, ze był w sumie środek tygodnia i ewentualni plażowicze nie zdołali jeszcze przyjechać
Podstawową zaletą tego stanu było jednak to, że dookoła oprócz pluskotu wody, szumu sosnowego lasku i skrzekotu zagubionych gdzieś tu mew panowała zupełna cisza.
Krzysztof widząc, ze w jego kryteriach oceny nagi mężczyzna wygląda śmiesznie i bezradnie natomiast kobieta do pewnego wieku zawsze prawie wyglądała pięknie.
Konsekwencją tego były jego spieczone plecy i pośladki i nawet z tego powodu on ucieszył się, że ten Słoneczny dzień wreszcie chylił się już ku końcowi.
Początkując magiczny i majestatyczny codzienny spektakl, niby kiczowate dzieło nieznanego artysty w jego wielobarwnym zdać by się mogło mało ambitnym powolnym procesie powstawania, skłaniając do refleksji że rzeczywistość jest czasem dziwniejsza niż jakaś fikcja i że najbardziej niewiarygodne są te prawdziwe zjawiska czy zdarzenia, a nie jakby to można było sadzić te wymyślone.
Ta kakofonia niby wlewających się teraz do morza barw jakby boska paleta przez przypadek wpadła teraz Stwórcy z rąk do wody podkreślała to tak nie monokolorystyczne acz jednak niepozbawione artyzmu przedstawienie.
Jeszcze rozpalona kula dominowała nad zabarwiającą ją czerwienią niby złota moneta lub rozpalony do białości żelazny krąg który kowal hartuje w zimnej wodzie , tak teraz też powoli Słońce zanurzało się w zdać by się mogło nieprzeniknionej otchłani morza.
Odbijając się i tworząc na powierzchni wody coraz szerszą niby Słoneczna drogę
Nieliczne chmurki na dobre rozpaliły się teraz czerwienią na coraz to bardziej granatowym nieboskłonie.
Robiło się coraz zimniej, mimo że tak naprawdę wcale zimno nie było.
Jeszcze przed chwilą delikatny szum fal które coraz trudniej było dostrzec jakby wzmaganych teraz przez mrok nasilał się przynosząc teraz prawdziwy zapach morza.
Jeszcze przed chwilą żyjące własnym życiem swej pantomimy coraz dłuższe cienie pomału zlewały się w jednolitą szarą masę dopiero teraz nasycając się wilgotnością morza
Kiedy okrąg Słońca całkowicie pogrążył już się w morzu początkowy wzdech zachwytu przerodził się w jakiś niepohamowany żal za tym przeminionym właśnie dniem?
Na zawsze zapamiętane to dzieło samej natury, które w idyllicznym spektaklu barw, zapachów i dźwięków niby urzeczenie czy narkotyk lub może jakiś żal że to już koniec trzymało ich jeszcze chwilę w bezruchu, zanim któraś z pań nie poszła do busa po okrycie.
-Tak trzeba się już pomału zbierać- powiedziała Helena i też poszła się ubrać.
.
-Po wspólnym posiłku i prześciganiu się, kto opowie zabawniejszy dowcip nadszedł już na nich czas .
Jako że zapoznani naturyści po dyplomatycznych sugestiach Heleny jednak zamierzali udać się na pole kempingowe za Juratę , czyli dokładnie tam gdzie znajdowała się tawerna „Kormoran” znów pojechali razem z nimi.
Tawerna była otwarta, tak więc Helena pożyczyła plażowy kapelusz i plet od jednej z zapoznanych naturystek i podchodząc pod okna tawerny obserwowała co się dzieje w jej wnętrzu.
Jak się domyślała już za chwilę wypatrzyła obie kobiety blondyna Rosjanka stała za barem a Anna roznosiła zamówione jedzenie.
Do zamknięcia tawerny ktoś z nich trojga obserwował z oddali co się tam dzieje.
Z nowo zapoznanymi dwoma parami pożegnali się na trzy godziny przed zamknięciem tawerny i teraz już w trójkę obserwowali co się dzieje.
- Spać mi się chce powiedziała Angel. Która miała pozostać na czatach i w odpowiednim momencie wyciągnąć Annę i Wierę na zewnątrz tawerny, tak jak zaplanowała Helena.
- A czemu nie spałaś na plaży -spytała Helena z jakimś wyrzutem czy dezaprobatą w głosie.
- Ja się chwilę zdrzemnąłem- powiedział Krzysztof
- A jak plecy?- jeszcze nie szczypią – zażartowała Helena dodając
- U nasz to jest taka maść z aloesu na Słoneczne oparzenia ale tu to Niewinem czym wy się leczycie.
- Nic mi nie będzie- odparł stanowczo Krzysztof.
Kiedy za chwilę ostatni goście opuścili lokal i kiedy Helena z dystansu sprawdziła co dzieje się w środku po odczekaniu jeszcze około pół godziny zaczęli realizować swój plan.
Angel pociągnęła za kupioną w tym celu w sklepie dratwę przywiązaną do starych opartych o ścianę szopy sprzętów, które zwalając się z łoskotem spadły robiąc dużo hałasu.
-Słyszała coś tam się dzieje – powiedziała Wiera chwytając swoją Berettę z tłumikiem którą specjalnie dla niej sprowadzono poczta dyplomatyczną z Wielkiej Brytanii i wybiegła na zewnątrz.
Za nią podążyła Anna z małym Polskim pistoletem maszynowym PM-64 potocznie zwanym RAK.
- I co widzisz coś - spytała szeptem Anna
- Niet ale coś przewróciło stoły
-Nie oni nie są tacy głupi aby tutaj wracać , to chyba jakiś bezpański kundel – powiedziała już całkiem głośno Anna.
- W tym czasie Helena i Krzysztof wkradli się przez uchylone drzwi do wnętrza gospody i Helena ukryła się przy wejściu na zaplecze , Krzysztof zaś za kontuarem.
Kiedy Wiera z Anną po kwadransie wróciły do tawerny i po zaryglowaniu drzwi położyły swą broń na stole Anna zaproponowała .
-Napijesz się coś.
- Takttoćno
Kiedy jednak Anna chciała wejść za kontuar zamarła z przerażenia, na podłodze z podkurczonymi nogami siedział Krzysztof mierząc w nią z jakiejś dziwnej broni, kobieta nie zdążyła nic nawet powiedzieć kiedy po towarzyszącym odgłosie świstu poczuła ukłucie i spoglądając na swój brzuch jeszcze zdążyła dostrzec małą lotkę z czerwonymi piórkami.
-Szto słuczyłos- spytała Wiera chcąc jakoś pomóc dziewczynie i podbiegając kilka kroków w jej kierunku kiedy Anna upadła bezwładnie na wznak, a z cienia wyłoniła się Helena która wystrzeliła kolejną strzałkę godzącą Rosjankę w szyję.
Jednak ani Helena ani Krzysztof nie wiedzieli iż zawartością środka usypiającego było M99 Etorphine Hydrochloride środek wielokrotnie silniejszy od Morfiny i jeśli do kilku minut kobiety nie otrzymają antidotum umrą.
Wierę i Annę ułożyli za kontuarem i kiedy je Krzysztof już niepotrzebnie związywał, z zaleceniem aby nie krzyżował im dłoni Helena poszła zawołać Angel.
Kiedy Angel i Krzysztof usiedli sobie przy kontuarze racząc się ich zdaniem zasłużonymi najdroższymi trunkami, Helena przesmykiwała bagaż Wiery i zaplecze gdzie znalazła między innymi oba swoje pistolety i kilka innych sztuk broni, swój zegarek dokumenty i telefon oraz kluczyki do ich Iveco , Audi i Citroena Anny.
Kiedy Helena uaktywniła sygnał i skomunikowała się z dyżurnym swego przełożonego któremu zdała relację z wydarzeń mogła teraz i ona się napić czegoś mocniejszego.
Nurtowała ją chęć przesłuchania Rosjanki i dowiedzenia się jak zginął William.
Za około godzinę Helena dostała wiadomość a w niej rozkaz aby wszystkie trzy pojmane kobiety przewieźć do miasta Rudnia przy trasie E-28 na podany Helenie adres, gdzie na miejscu otrzyma nowe zarządzenia.
Kiedy jednak jeszcze zanim zaczęło świtać Angel pochyliła się nad kobietami stwierdziła, że nie wyczuwa pulsu?
Kiedy Helena doszła do podobnych wniosków, szybko zawiadomiła o odkrytych trudnościach na co otrzymała rozkaz zabrania wszystkich ewentualnych dowodów ich działalności i spalenia Tawerny.
-Dobrze robimy tak ty je rozwiąż i przenieś z obok stołu – powiedziała do Krzysztofa, do którego właśnie dotarła, ze zabił człowieka
Helena ustawiła na stole kilka trunków i kazała Anieli pozamazywać ewentualne odciski ich palców , sama zaś zapakowała do torby Wiery i swojej wszystko co udało jej się znaleźć i kiedy otworzyła samochody powiedziała do Krzysztofa
- To był wypadek, ty weź citroena ja z Anielą jedziemy Audi , pojedziemy po Kampera i tam wam powiem co dalej.
Kiedy odjeżdżali spod tawerny już świtało a kiedy już byli na drodze usłyszeli za sobą eksplozje butli z propanem a chwilę później już było widać wylewające się na zewnątrz jęzory płomieni
Kiedy byli już za Juratą jakieś trzy kilometry za tawerną Helena jadąca jako pierwsza zjechała na pobocze drogi i się zatrzymała , Krzysztof zrobił to samo.
- Czy coś się dzieje? -sprał Krzysztof wychodząc z samochodu.
- Nie nic – odparła Helena patrzą na swe dzieło zniszczenia, które teraz czerwonawą łuną zwiastowało jakby i potęgowało nadchodzący świt .
Kiedy odgłos syren straży pożarnej stawał się coraz wyraźniejszy, Helena pomyślała
-Mimo, że bezwiednie a jednak pomściłam śmierć Williama.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Czw 3:33, 23 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 3:34, 23 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
68
WILLA
Kiedy dotarli do zamaskowanego Iveco Helena spytała Angel czy ty masz prawo jazdy?
-Tak zrobiłam sobie kiedyś.
- To weźmiesz Citroena i będziesz jechać za Krzysiem
Ruszyli Helena na przedzie sprawdzając drogę na swym GPS -ie za nią jechał Krzysztof w kamperze ze związaną Alicja i jako trzecia Angel w samochodzie swej szefowej z przed kilku dni.
Trasa wiodła znów przez Władysławowo i dalej tak jak jechali Helena i Krzysztof trzy dni temu z tym, że mieli dojechać o wiele bliżej , gdyż cała trasa trzech pojazdów wynosiła jedynie około czterdzieści kilometrów i za niespełna godzinę byli już pod jakimś obiektem wyglądającym z zewnątrz na stare koszary czy więzienie.
Po otwarciu się bramy i gdy wjechali przez tą ciężką wysoką żelazną bramę znaleźli się w zadbanym ogrodzie przez który wąskie asfaltowe dróżki prowadziły do kilku piętrowych willi Helena zatrzymała się przed jedną z nich gdzie wyszedł im na spotkanie dobrze ubrany trzydziesto kilku letni mężczyzna całą ich trójkę zapraszając do środka.
Kiedy Helena poszła z jeszcze innym mężczyzna na piętro ten który ich przywitał zaprowadził Krzysztofa i Angel do osobnych pokoi z propozycja aby się tam rozgościli i odświeżyli.
Pokoje przypominały schludne pokoje hotelowe , za chwilę też dwie pokojówki przywiozły każdemu z nich po standardowym zestawie śniadaniowym.
W szafie natomiast znajdowało się kilka białych zakrytych folią szlafroków o różnych rozmiarach.
Kiedy Krzysztof i Angel posilili się i wzięli kąpiel Helena nadal omawiała wszystko co zdarzyło się jej i ludźmi z którymi miała kontakt od czasu jej wyjazdu kilka dni wcześniej z domu babki.
Gdy po kąpieli Angel wyjrzała przez okno zobaczyła kilku mężczyzn w kombinezonach z których jedni ładowali i przenosili całą zawartość przedmiotów z samochodów, którymi oni jakiś czas temu przyjechali a kolejni odjeżdżali pustymi już samochodami gdzieś za budynek w którym teraz Angel przebywała.
Po wstępnej prawie trzy godzinnej rozmowie z kimś ważnym Helena dowiedziała się, iż będzie kontynuować poszukiwania zaginionego Omphalosa i że nadal może mieć do pomocy Krzysztofa który sprawdził się i zostanie wpisany do listy aktywnych agentów.
Z kolei kiedy Helena poznała prawdziwą historię losów Angel która była do tej pory jako „uśpiony” agent a teraz miała zostać sprawdzona, przeszkolona i jeśli tylko będzie się nadawać po okresie kilku miesięcy może również dołączy do grona agentów ale na razie jednak pozostanie w tym lub w podobnym ośrodku.
Kiedy Helena otrzymała również swój pokój i kiedy po południu już wykąpana szła do jadalni na obiad wstąpiła najpierw do Krzysztofa a razem z nim poszła do pokoju Angel.
Angel jeszcze spała gdy jak przez sen usłyszała pukanie do drzwi .
- Kto tam –spytała naciągając na siebie letnią kołderkę i siadając w łóżku.
-Krzysiek i Helena możemy wejść – spytał Krzysztof.
-Tak, tak proszę, odparła zdezorientowana Angel w pierwszej chwili nie wiedząc nawet dokładnie gdzie jest ani skąd tutaj się wzięła.
Gdy weszki do pokoju Angel, Krzysztof miał na sobie te same choć teraz chyba uprane i odprasowane ubranie Helena natomiast ubrana była bardzo za razem modernie, klasycznie, biurowo czy dyplomatycznie z dziwnie dużą przewieszoną przez ramię prostokątną torebką na długim pasku.
-Chcieliśmy pójść na obiad czy chciałabyś, pójść z nami czy wolisz sobie coś zamówić do pokoju
- Zamówić jak to zamówić ja przecież nie mam pieniędzy – przestraszyła się Angel
- Nie ty mnie nie rozumiesz, ty tutaj za nic nie będziesz płacić, a jeśli dojdziemy do porozumienia to będziesz otrzymywała zapłatę
- Za co bo z tamtym już skończyłam- powiedziała dziewczyna myśląc o swej byłej profesji prostytutki.
- Nic nie rozumiesz – zaśmiała się Helena
- Czy chcesz zemną to znaczy z nami porozmawiać przy objedzie.
- Tak mogę porozmawiać odparła Angel wstając z łóżka
- To dobrze to my na ciebie poczekamy tu zaraz w Holu powiedziała Helena i idąc za Krzysztofem zamknęła za sobą drzwi do pokoju Angel.
- Co się dzieje co to za hotel- spytał Krzysztof też jeszcze nie całkiem wszystko do końca rozumując
Helena wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić
- Już co nieco Tobie przekazałam telepatycznie i zahaczając o inne czasoprzestrzenie . Jak już wiesz tą planetą rządzą dwie jakby to nazwać dynastię , których członkowie należą do rady „Wielkich Dwunastu” ,
- Tak jak apostołowie u Jezusa?!
- Nie całkiem, gdyż Jezus był też kimś w rodzaju agenta którego działania wykorzystano do stworzenia ważnej światowej zachodniej religii która funkcjonowała w Erze Ryb i zakończy się już w sumie niedługo bo granica rozpoczęcia się nowej Ery Wodnika nastąpi za osiemdziesiąt dziewięć lat w roku 2089.
-A to już nas i tak nie będzie na Świecie – ucieszył się Krzysztof
-Tak ale my musimy przygotować Świat do tego i zależy która z „Agencji” wygra z takiej dynastii zapanuje Bogini
-Jak to bogini, a co z bogiem?
- Teraz ma być Matriarchat, czyli rządy Bogini a nie Boga na kolejne 2160 lat
- Tak? A którzy to są ci dobrzy ci nasi czy ci co ich zabiliśmy?
-To był wypadek, dowiedziałam się a ta Rosjanka zabiła mego przyjaciela, nasi ludzie nie znaleźli ciała jedynie krew ale w niej była ta substancja, rozumiesz ten środek, którego ona użyła to było to samo co i ją zabiło , należało po prostu za kilka minut podąć im antidotum a my tego nie wiedzieliśmy.
Ten środek używa się do usypiania słoni i tygrysów, ale nieważne – zaczęła inaczej
Gdyż to też nie znaczy wcale, że ktoś z naszej czy ich grupy jest dobry lub zły na tym ludzkim poziomie to może wygląda dość drastycznie ale tak naprawdę to jest tylko game jak to po waszemu to jest gra jak football or soccer, jak hokej albo szachy.
My pochodzimy z innej team drużyna , rozumiesz inna drużyna nie jest zła ale każdy chce wygrać
Kiedyś to były rody i my ja i ty jesteśmy z tego samego rodu i nie mamy prawa mieć dzieci z innego rodu bo one będą mieć tylko pięćdziesiąt procentów naszej krwi z naszego rodu dlatego musimy szukać kogoś blisko jak najbliżej naszego rodu tak jak ja i ty , rozumiesz
- Nie zaraz zaraz to ty chcesz powiedzieć, ze ja i ty dlatego że jesteśmy ważni w jakiejś rodzinie?
Helena skinęła głową, i spuszczając wzrok dodała ciszej
- Ale to nie wszystko, Angel to znaczy Aniela też jest naszą siostrą
- Jak to naszą siostrą , bo nie jest moją siostrą! – oponował Krzysztof
- Jest mój ojciec jest ojcem nas trojga.
-Co co takiego skąd to wiesz!
- Dopiero dziś się dowiedziałam i ja chce jej to powiedzieć , czy pomożesz mi- powiedziała Helena chwytając Krzysztofa za dłonie
- Nie no przecież ja z nią i Tobą- wyrwał się z jej uścisku
- przecież to grzech jakby się ksiądz Stefan dowiedział
- Nie to nie jest grzech tak tylko zostało nakazane dla tych maluczkich dla szarych ludzi, a Ksiądz Stefan też jest jednym z nas.
-Co ksiądz też -koniec świata to co może powinienem mówić jemu wujku , nie no nie wierzę niech mnie ktoś uszczypnie
- Ała co ty tak się tylko mówi! -krzyknął Krzysztof kiedy Helena go uszczypnęła
-Sam chciałeś i nie bądź Baby niemowlak
W tym momencie z pokoju wyszła Aniela
- O co się kłócicie – spytała poprawiając bluzkę
- A tak jak brat i siostra, to co idziemy- spytała Helena pokazując kierunek i szepcząc na ucho Krzysztofowi powiedziała
- Pomóż mi bo Ciebie uszczypam.
69
ANABELL
Pomieszczenie do którego teraz weszli było połączeniem stołówki i restauracji gdyż mimo ludzi z obsługi którzy cały czas podchodząc do czegoś w rodzaju blatu czy kontuaru mówili co chcieli zjeść aby za chwilę przechodzić z metalową prostokątna tacą- talerzem do któregoś z kilkunastu tutaj znajdujących się stołów.
Oni jednak we troje i jeszcze kilka pojedynczych osób usiadło w innej części tej sali i do nich też podszedł kelner przynosząc karty dań i trunków.
-A la carta, - zdziwił się Krzysztof wypowiadając zasłyszane na tej jego pierwszej i jedynej zagranicznej wyprawie z przed lat słowa, co z francuskiego znaczyło po prostu
w dosłownym tłumaczeniu „według karty” i chodziło o to, że w danym lokalu dania wybiera się z menu a nie na przykład nabiera samemu, lub tak jak tutaj robiła to obsługa i niektórzy pracownicy gdy podawano im jedzenie przy kuchni.
Kiedy już wybrali co chcieli zjeść i pic , Helena niespokojnie się kręcąc zaczęła mówić wyciągając ze swej przydużej prostokątnej torebki jakiś skoroszyt i kładąc go przed sobą zaczęła?
-Wiesz, że ostatnio miało miejsce kilka dziwnych zdarzeń.
- Ostatnio ja tak mam odkąd pamiętam z jakimś nieukrywanym żalem w głosie powiedziała Aniela, która niebawem mogła stać się Angelą lub Anabellą
- No właśnie chcę o tym powiedzieć, bo widzisz masz teraz szansę dowiedzieć się prawdy o sobie i zrozumieć zdarzenia zaistniałe w Twoim życiu.
Jednak jeśli się tego dowiesz nie będziesz już miała od tego czego się dowiesz odwrotu.
- Jak się poznaje jakąś prawdę to po prostu się ją zna, czyż nie?
-Ta prawda jest nieco inna, bo gdy ją poznasz będziesz musiała się zadeklarować zmienić całe twoje dotychczasowe życie.
Tak więc jedyne co teraz mogę Tobie zaoferować to wybór, gdzie możesz teraz wstać i wyjść z tond gdziekolwiek zechcesz, ale wówczas będziesz zdana tylko na siebie
- Ja całe życie jestem zdana tylko na siebie- zgorzkniale powiedziała Aniela.
- Nie prawda, tu w tym skoroszycie jest wszystko napisane zastanów się.
Krzysztof uświadomił sobie, że była to scena jak z filmu Metrix i choć nie oglądał zbyt wielu filmów o podobnej tematyce, ten niegdyś postrzegany za przesadzony w swym pomyśle, od kilku dni okazywał się prawdziwszy niż do tej pory otaczająca go rzeczywistość.
Tutaj też Helena jak filmowy Morfeusz oferował Neo, którym teraz stawała się Aniela prawdę i choć niebyło tutaj tabletek prawdy , to jednak taka czerwoną tabletka była leżąca przed Heleną teczka, którą teraz ta przysunęła w stronę Anieli.
Z drżącym sercem Aniela rozpięła plastikową okładkę widząc strony tekstu z wydrukowanymi gdzieniegdzie jakimiś nieznanymi Anieli przedtem zdjęciami osób i miejsc, które już prawie zapomniała.
- Co to jest? skąd, dlaczego – Aniela nerwowo przerzucała strony wpatrując się w rozpoznane teraz dopiero oblicze swej matki i jeszcze kogoś, szybko nerwowo przeskakiwała z jednego opisu pod zdjęciem do kolejnych, rozpoznawała swoją panią z Domu Dziecka i koleżanki, zastępczych rodziców i pierwszych chłopaków, tu było wszystko i jeszcze więcej.
Łzy zaczęły spływać po policzkach dziewczyny , niezgrabnie wycierając nos w serwetkę, czytała daleji dalej.
Przyniesiono parujący posiłek ale nikt z ich trójki nawet się do niego nie przybliżył.
-Kto to jest Ludwik Rozen ?- spytała Aniela tak jakby słysząc kiedyś to nazwisko.
-Nasz, mój twój ojciec- powiedzieli jednocześnie jedno przez drugiego Krzysztof z Heleną.
- Jak to? –Aniela zaczęła płakać, Krzysztof wstał i podchodząc do niej przytulił ją do siebie.
- Ja wiem, ja wszystko wiem- mówił Krzysztof przyciskając dziewczynę do siebie.
Ale ona wyrwała się i pobiegła w stronę swego pokoju, Krzysztof chciał iść za nią ale Helena chwytając go za dłoń odparła.
- Nie trzeba.
- A jak sobie coś zrobi?
- Ona jest silna, to nasza krew, odparła jakby z dumą Helena.
Kiedy po kwadransie zaczęli wreszcie kęs za kęsem zjadać przyniesiony im posiłek, Helena niespokojnie rozglądała się czy przypadkiem nie ma jakiegoś poruszenia, ale wszystko wyglądało normalnie?
Za kolejne dziesięć minut zjawiła się Aniela i siadając na swym miejscu zamknęła skoroszyt i kładąc go na krawędzi stołu pokazując jedzenie nerwowo spytała.
- To jest moje tak – oni skinęli głowami
- Ale to już jest zimne, każe przynieść Tobie nowe- powiedziała Helena znacząco podniesieniem ręki wołając kelnera a kiedy ten za chwilę się zjawił Helena pokazując talerz Anieli zarządziła.
- Proszę jesz cze raz to samo.
- Nie nie trzeba może tylko proszę to podgrzać – powiedziała Aniela do kelnera, który skłonił się jedynie zabierając talerz.
- A teraz chcę wiedzieć wszystko- powiedziała surowo Angel
Jak niby trzy różne osoby o trzech różnych charakterach długo do późna rozmawiali on przy piwie one przy winie i Brendy one?
Z każdą chwilą z każdą odpowiedzią na każde pytanie Aniela bardziej stawała się Angelą ale już, a może jeszcze nie potrafiła przeistoczyć się w byłą małą beztroską Anabell
Złość i gniew sprawiały, że bardziej stawała się surowym dla wrogów, a sprawiedliwym dla innych Aniołem Zemsty.
Odwracając role przeistaczała się z ofiary w myśliwego, zaznane ból i doznane w życiu cierpienie dodawało cierpliwości,i wytrwałości, chęć zemsty dodawała jej sił i determinacji, a świadomość otaczającego Świata umiaru i życiowej mądrości.
Gdzie podobnie jak zwykł mawiać szwajcarski psychiatra i psycholog Carl Gustav Jung, że dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty nadal będziesz nazywał to przeznaczeniem!?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Czw 18:22, 23 Sty 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 6:24, 23 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
70
OMPHALOS
Helena i Krzysztof w willi pozostawali jeszcze jeden dzień i całą noc.
Angela przeistoczyła się z gościa w młody choć o szczególnych względach personel, miała bowiem zostać agentem „Agencji”.
Wiele zajęć i ćwiczeń które z czasem miały stać się jeszcze trudniejszymi i bardziej wyspecjalizowanymi zajmowały dziewczynie praktycznie cały jej czas.
Wolała to jednak niż, użalanie się nad swym może trochę niesprawiedliwym losem, lecz wiedziała również, iż nie dość że tak naprawdę dopiero teraz otrzymywała od losu drugą szansę to przecież zawsze była tą wybraną i specjalną.
Czy mogła winić za to swą matkę, że przecież tak jak i ona teraz też i jej matka była tym kim była i nie mogła tak do końca tego zmienić?
Czy mogła mieć żal do swego biologicznego ojca, który zamiast zostać jucznym pożytecznym zwierzęciem stał się przeznaczonym do rozpłodu samczym buhajem, który poza posiadanym przez siebie dobrym rodowodem, nic sobą nie reprezentuje i jedynie od swego zaistnienia miał za zadanie zapładniać te swoje kolejne siostry czy kuzynki?
Jednak wieczorem po zajęciach pierwszego dnia gdy Helena z Krzysztofem się relaksowali i odpoczywali przed kolejnym czekającym ich zadaniem Angel przy lampce czerwonego wina po raz kolejny otworzyła skoroszyt jeszcze raz wspominając swe dzieciństwo i młodość.
Rano przed zajęciami po raz ostatni tego lata Angel spotkała się z tym swym nieoczekiwanym i równie nietypowym rodzeństwem.
Wszyscy troje czule i serdecznie uścisnęli się na pożegnanie. Angel stała na schodach willi tak długo aż żółte Iveco do którego wsiedli Helena i Krzysztof nie zniknęło za wysokim betonowym murem i równie wysoką żelazną bramą.
- Tak więc jakie jest nasze zadanie- spytał Krzysztof zjeżdżając na drogę, która miała doprowadzić ich do jednego z tak zwanych Anielskich, Świętych, Boskich, Królewskich czy Diabelskich kamieni
Tak jak już wczoraj Tobie mówiłam cała powierzchnia naszej Planety została pokryta precyzyjnie rozlokowaną „siecią” a właściwie kilkoma współzależnymi od siebie siatkami punktów które w różnym czasie zaznaczano przez nabudowywanie tam jednych na drugich budowli, ustawianie menhirów, kręgów kamiennych, czy pojedynczych głazów i kamieni.
Jedna z tych sieci pierwotnie biegła w kierunkach północ- południe i wschód – zachód i tak było do czasu kiedy płaszcz planety, a niekiedy poszczególne lądy zaczęły szybciej lub wolniej przesuwać się, co spowodowało, że umieszczona i wpisana w Jądro Ziemi struktura, tak zwanego dedekadronu a inaczej dwunastościanu, przesunęła się względem powierzchni Ziemi.
Ludzie którzy odczuwali te zależności lub ci którym to nakazano w różnym czasie przenosili te głazy lub budowali nowe budowle w miejscach do których te portale się przeniosły.
Lecz z biegiem upływu czasu i zmianami na Ziemi robił się coraz większy bałagan gdyż do niektórych ważniejszych punktów przenoszono te oznaczające je symbole ale niekiedy z niewiedzy nie przenoszono Omphalosów urządzeń pozwalających na ponowne otworzenie portali.
- To co te to coś nie jest tymi głazami z zaznaczonymi na nich odciskami stopy ?
- Najczęściej są one tylko markerami, takimi jak wbija się takie kolorowe szpilki do mapy aby pokazać gdzie się było.
- Czy to znaczy, ze te kamienie są sztuczne, ze ktoś w nich odcisnął na przykład dłoń?
-Najczęściej jest to specjalny, sztuczny kamień taki molekularnie złączony beton, który wygląda i zachowuje się jak kamień.
Cała wielka Piramida w Gizie jest z tego zrobiona.
-Ła , cała?
- Cała w, no prawie cała bo granit jest sprowadzony z Asuanu ale piaskowiec jest zrobiony z piasku Sahary i spoiwa , dlatego kamienienie na górze są rzadsze a na dole gęściejsze, kiedyś nawet w takim sztucznym kamieniu znaleziono ludzki włos jakiegoś starożytnego betoniarza.
- To to w Ziemi to jądro jest takie kanciaste?
-Nie dekadedron nie jest jakąś kanciastą strukturą ale mimo to ma na swej powierzchni sześćdziesiąt dwa równo od siebie oddalone punkty, które pozwalają tym, którzy rządzą naszą planetą mentalnie, lub astralnie przenikać z poprzedniego czasu na obwodzie Ziemskiej Pętli czasoprzestrzennej do naszego czasu aby kontrolować i zmieniać przyszłość.
Ale obecnie mogą jedynie to zrobić w niewielu pozostałych otwartych portalach, najbardziej to zostało zaniedbane w Średniowieczu.
- To jak oni tak mogą się cofać w przeszłość to mogą tez sobie zobaczyć gdzie te ważne cos do otwierania tych tuneli było pozostawione!
- Nie całkiem gdyż oni znają przeszłość ze swojej historii a przyszłość z naszej historii
- Nie rozumiem- powiedział Krzysztof drapiąc się w głowę.
-Tak jak nie istnieje przyszłość nie istnieje też przeszłość chyba że jako dokument oni swą przeszłość maja nagraną tak jak my nagrywamy sobie filmy z wycieczki ale ich niedawna przeszłość jest jakby alternatywną naszą przyszłością.
O’k jest tak że dlatego jak jakiś na przykład Nostradamus widzi coś bo udało się jemu duchowo przejść przez jakiś portal on widzi zaistniałą już ich przeszłość, która była by dla nas przyszłością bo oni są cały czas bardziej do przodu w czasie od nas .
Tak że ich teraźniejszość jest naszą przyszłością z tym że zaistniała w poprzednim cyklu spirali czasu Ziemskiej Pętli Czasoprzestrzennej, czyli tak naprawdę jest to przeszłość odległa o miliony lat wstecz
- O’K – zaśmiał się Krzysztof chcąc powiedzieć, że jeśli ona jemu tego nie narysuje to on nic nie pojmie.
- Wyobraź sobie wielkiego węża aby którego przejść wzdłuż trzeba by na to osiemdziesiąt milionów lat, ale ten wąż łazi w kółko goniąc swój ogon, i tak pełzając pozostawia za sobą ślad na piasku powiedzmy gigantycznej pustyni ten ślad to jest ich przeszłość oni są prawie na końcu ogona którego dotyka pysk , tam jesteśmy my .
Tam gdzie jest nos węża tam w stronę gdzie się przesuwa tworzy się przyszłość która jest podobna do samego końca ogona , ale że wąż pełza ten koniec ogona też się zmienia powiedzmy że ten wąż w taki sposób zmienia skórę, lub jeszcze inaczej.
Ten wąż pożera siebie od ogona tak szybko jak połyka swój ogon tak szybko też rośnie tak więc za każdym razem zmienia się też nasza przyszłość.
- Skończ z tymi wężami bo mi się to przyśni w nocy.
- To proste tych co rządzą Planetą bliższa i dalsza przyszłość to jest całe ciało węża od ogona do głowy, tak że my jesteśmy ich bardzo daleką przyszłością ale oni wiedzą, że ostrożnie ingerując w naszą przyszłość zmieni się również i ich przyszłość którą mogą sobie zaplanować
-Ich teraźniejszość była by dla nas naszą przyszłością ale ich przyszłość wydarzyła się już miliony lat temu i jako że Oni kiedyś odnaleźli sposobność przeniknięcia poprzez portale i narzucili nam swą wole i władzę to tak już zostało
Jakby oni cały czas nie zmieniali nam naszej przyszłości gdyż widząc iż jesteśmy do nich uwstecznieni i wiedzą jaka jest historia ostatniego cyklu Ziemskiej historii więc gdyby nic nie robili czekała by ich zagłada a może później kolejne odrodzenie i kiedyś stali by się nami a później znów nieco poprawili swój los znów wyginęli i tak w kółko.
Oni jednak nauczyli się być poza tym systemem, być obok i nie
chcą by nasza niechlubna przeszłość była ich rzeczywistością i przyszłością.
Poza tym właśnie dlatego tylko od nas i od naszych kronikarzy mogą się dowiedzieć gdzie podziały się Omphalosy, ale w naszej przeszłości tak na przykład tysiąc czy dwa tysiące lat temu nie wszystko zostało prawidłowo zapisane lub zrozumiale.
- To po to oni to zmieniają aby było im lepiej?
- Tak, bo zawsze co ileś tam milionów lat tak oni jak i my byśmy się rodzili i to samo zawsze robili tak jakby puszczać cały czas ten sam film od nowa i odnowa ale oni nieco zmieniają, dlatego jeśli czegoś nie zmienią bo im tak pasuje albo nie wyda im się to ważne to ktoś powie że miał de ja vi albo jeśli ktoś cos przepowie to to coś się sprawdzi i taka będzie przyszłość
- A ta hipnozą przecież ja widziałem przeszłość?
- Tak ale to była Twoja przeszłość która istnieje jak duch twego życia jak światło szybko jadącego samochodu złapane na fotografii i tylko ty masz dostęp do tej wiedzy dlatego też pochodzimy od ważnych ludzi z przeszłości i jeśli zachowamy tą szlacheckość i związki krwi będziemy mogli czasem dojść bardzo daleko wstecz co dla tych co rządzą będzie ich przyszłością i czasem będziemy mogli nawet zmienić przyszłość zanim ona nastąpi i po to jesteśmy im potrzebni
- A oni sami nie mogą tego zrobić ?
- Mogą tylko tak jak my wpłynąć na coś co nas dotyczy ale to musi być tez kontrolowane aby nie stworzyć paradoksów niszczących coś co jak lawina powstaje od jednego kamyczka, tak też jedno nie istotne z pozoru zdarzenie jedna zmiana może w konsekwencji nawet zniszczyć całą Planetę.
Ja już miałam takie zadanie dlatego nauczono mnie jak przechodzić przez portale i jeśli robię jakieś zmiany to są one małe , nie zawsze też mogę i nie zawsze otrzymuję na nie zgodę, ciężko jest na przykład wojować w taki sposób z kimś z opozycji bo on może mieć taką samą moc poza tym do takiej walki zaraz przyłączają się i inni i mało kto z takiej potyczki wychodzi cało, co innego zwykli ludzie a nawet ich najemni żołnierze nimi nikt się nie przejmuje.
- Tak to jak udało nam się żabic te dwie i one też nas porwały?!
- A to co innego to wszystko było w sferze fizycznej, oczywiście jakby ich albo nasi wodzowie to przewidzieli to nie było by tak łatwo ani z nimi ani z nami , lecz każda najmniejsza zmiana powoduje niezliczoną ilość zmian, których w momencie ich zaistnienia nawet ci co kontrolują te ważne zmiany nie są w stanie niekiedy zauważyć dlatego właśnie jest ważne aby uaktywnić jak najwięcej portali wówczas częściej będzie można wpływać nawet na te mniejsze zdarzenia a później pozwoli zmodernizować całą siec.
Po to była właśnie rewolucja techniczna i po to aby ją stworzyć jest teraz osiem miliardów ludzi, którzy już niedługo przed zaistnieniem Ery Wodnika zostaną przetrzebieni do bezpiecznej liczby około półtora do dwóch i pół miliarda a odnowiona siec w Nowej Złotej Erze Wodnika pozwoli ludziom lepiej żyć przez następne epoki.
- Czy ci Oni co rządzą Ziemią to są tacy jak Bóg?
-Tak ich nazywano i ten biblijny bóg czy Allach jest jednym z nich
- To jak jest Bóg to może wszystko zrobić co tylko chce!
- Nie całkiem bo tak ja my w naszym świecie teoretycznie moglibyśmy zrobić wszystko co tylko byśmy chcieli zrobić tak my nie możemy nic zrobić w ich Świecie czy czasie i tak samo oni nic nie mogą sami nam zrobić dlatego stworzyli system wiary, religii , państwa a później też idee wojny czy zarazy ale to nie oni wojują zabijają nagradzają czy trują, robią to wierzący im ludzie którzy są im podlegli i my właśnie jesteśmy tymi prawdziwymi Bogami dla ludzi bo my wykonujemy ich zadania i rozkazy
- A jakby ktoś się zbuntował?
- To inni podani tym niby bogom by tego kogoś unicestwili, a poza tym jaki sens jest się buntować wobec kogoś kto w całokształcie poprzez zapewnienie przetrwania sobie zapewni tez takie przetrwanie ludziom a im bliżej ci ludzie będą tych co rządza, tym łatwiej będzie im przetrwać nawet jeśli tamci zadecydują, że dla dobra ogółu i przetrwania gatunku trzeba będzie wyniszczyć siedemdziesiąt procent ludzkiej populacji.
Przy osadzie Kamienna Góra znaleźli częściowo rozbity tak zwany „Diabelski Kamień” Helena porobiła zdjęcia i jakieś pomiary między innymi lokalizacje, która porównała z planami na co jej zeszło prawie cztery godziny
Lecz to nie było całkiem to o co Helenie chodziło gdyż był on jedynie pośrednią jak to ona nazywała szpilką i drogowskazem do czegoś większego
Którym mógł być tak zwany „Święty Kamień” z pod Tolmicka.
Do Tolkmicka nad Zalew wiślany, w pobliżu którego miał się znajdować ten kolejny punkt ich zadania droga wiodła przez silnie pofałdowany teren Pojezierza Wschodniopomorskiego
71
LEY LINES
- Co spodziewasz się znaleźć w tym drugim miejscu- spytał Krzysztof odrywając Helenę od jakiś map i wykresów, które od pół godziny korygowała z danymi z laptopa
-Jak to się mówi nie ma dymu bez ognia- zaczęła ona tłumaczyć jemu o co chodzi z tym systemem punktów mocy, starożytnych budowli, kalendarzem, porami roku, astronomią , astrologią i w końcu z tymi, których nazywa się „Bogami” czy „Aniołami” a tak naprawdę są to istoty rządzące tą Planetą .
Swą opowieść zaczęła od trwającej do dziś rywalizacji między dwoma rodami tych „Bóstw”, krótko po stworzeniu pierwszych podobnych do nas ludzi, a nawet kilka osobników takich jak mitologiczny Herkules stworzono jako pierwszych najemników a na przykład niejaką Pandorę stworzono jako coś w rodzaju pierwszej broni biologicznej
Miało to być około osiemdziesięciu tysięcy lat temu w dobie naturalnych i spowodowanych tymi „boskimi” działaniami kataklizmów, które gdy po wojnie chciano zniwelować i kontrolować , wtedy też jak głosiła Helena jeden z przegranych wodzów król Atlantydy o imieniu Atlas został zobowiązany do kontroli stabilności Ziemi i dlatego też stworzono rękoma uzależnionych od bóstw ludzi ową siatkę która nie jako przygważdżała płaszcz Ziemi do jej jądra.
-No patrz, a ja myślałem, ze atlas to taka książka z mapami?
-To też –zaśmiała się Helena
- Lecz wszystko zaczęło się od postaci mitologicznego Atlasa, który według legendy dźwigał na swych barkach tak zwaną sferę niebieską czyli taki globus z gwiazdami a jeśli gwiazdy na niebie nie zmieniają drastycznie swego położenia to i Ziemia pozostaje stabilna.
Helena tłumaczyła, że wyobrażenie Atlasa dźwigającego „niebo” często bywało umieszczane na tytułowych stronach zbiorów map i z czasem potocznie zaczęto nazywać je „Atlasami”
Obecnie to pojęcie tak zresztą jak wiele innych znaczeń i nazw zaczęło się rozszerzać z typowych zbiorów map nieba i Ziemi na wszelkiego rodzaju „Atlasy” motyli, roślin, ptaków, a nawet czasem klasery jako zbiory znaczków pocztowych, zasuszonych liści czy monet potocznie zaczęto nazywać imieniem Atlasa.
Dalej Helena znów wróciła do tego oryginalnego Atlasa i do dzieła z którym był związany, czyli systemu ochrony Planety, przekazując Krzysztofowi , iż przez jakiś czas system funkcjonował bezbłędnie pozwalając jednocześnie bogom przemieszczać się i kontrolować działania ludzkich niewolników
Około 80 000 lat temu biegun geograficzny znajdował się między obecną amerykańską Alaską i Kanadyjskim Jukonem co powodowało, że równik znalazł się na pasie, na który zaznaczono w równo odmierzonych punktach stwarzając naturalną siatkę tak zwaną ley lines, odzwierciedlają geometryczną strukturę Ziemskiego jądra czyli dedekadronu.
-Mitologie do dziś opowiadają jak to „bogowie” mieli, wykorzystując przyrządy miernicze, stworzyć linie których zadaniem miałoby być wspieranie wysiłku Atlasa przy utrzymywaniu Ziemi we właściwym położeniu-powiedziała Helena pokazując Krzysztofowi na ekranie monitora laptopa dziwną podobną do piłki zszytej z pięciokątnych kawałków skóry strukturę.
- A skąd wiadomo, że tak właśnie jest?
- My wiemy o tym od tysięcy lat, opisywał to Platon i mierzył Pitagoras czy Euklides, ostatnio jednak gdzieś chyba w sześćdziesiątych latach ubiegłego wieku postanowiono częściowo zdradzić tę informację aby przez zainteresowanie pewnych odłamów szczególnie młodego pokolenia interesującego się tajemnicami, konspiracjami czy UFO zrobić nowy nabór agentów i stopniowo zaczęto też przygotowywać ludzi do zmian które mają w skali epok Ziemskich zaistnieć stosunkowo szybko.
Poza tym tak jak się poszukuje niebezpiecznego kryminalisty pokazując jego zdjęcie w prasie czy telewizji czy za sprawą reklamy i bodźców podprogowych zamierzano wypracować rodzaj ezoterycznej rewolucji i rękoma drobnych zbieraczy, szperaczy, czy poszukiwaczy odnaleźć to co nam samym zajęłoby wiele lat.
-A właśnie co z UFO oni są czy nie?
-UFO to nie oni nie myl znaczenia słowa UFO- czyli Unidentified Flying Object co po Polsku będzie NOL, czyli Niezidentyfikowany obiekt latający czasem z istotami, o których mówisz na pokładzie ale te pojazdy, najczęściej sondy i urządzenia obsługiwane przez biologiczne roboty mało kiedy są tak materialne jak ty to rozumujesz.
Część tych nas z poprzedniego czasu również uciekła od wpływów i uzależnień Ziemskiej Pętli Czasoprzestrzennej do innych sprzyjających do życia układów planetarnych naszej Galaktyki Drogi Mlecznej, lecz oni bardzo mały sposób zagrażają ludziom na Ziemi.
-Ale jednak są?
-Tak są, ale częściej są to rebelianci, którym nie podoba się życie na Ziemi, czy to w jaki sposób tak zwani bogowie wykorzystują do swych celów ludzi, wracając na przykład do tego naszego Atlasa, który był jednym z przegranych w „wojnie Bogów” był bratem Prometeusza i Epimeteusza, z kolei Prometeusz czyli niosący światło
Szatanem lub z najpopularniejszym w kulturze ludowej „upadłym aniołem” Lucyferem.
Lucyfer z łaciny oznacza „lux” czyli światło
- Tak masz rację przecież w Luksach określa się natężenie światła- zauważył Krzysztof czujący się zaszczycony, ze ma tak mądrą siostrę ale i dumny z siebie, ze też coś tam wie.
- Tak masz rację -pochwaliła go Helena dalej mówiąc, że słowo światło oraz ferre czyli nieść tworzy imię tak Lucyfera jako niosącego światło jak i Prometeusza czyli również „przewidującego” gdyż Prometheus znaczy również „myślący w przód” jako że właśnie Prometeusz nie tylko jak Sumeryjski Enki czy Bóg biblijny ulepił człowieka z gliny ale Prometeusz tytan zostaje tak jak Lucyfer pod postacią węża ukarany przez swego zwierzchnego boga Zeusa, Elnila czy Jahwe za to, że podarowuje ludziom wiedze.
Prometeusz w tym celu kradnie Atenie mądrość, a z rydwanu Heliosa ogień i naucza ludzi się nim posługiwać, a Lucyfer wąż podarowuje Ewie wiedzę pod postacią rajskiego owocu z drzewa wiedzy.
-To diabeł wcale nie jest diabłem, znaczy nie jest taki zły?- zdziwił się Krzysztof.
- Dokładnie, w późnośredniowiecznej myśli chrześcijańskiej, Lucyfer był jednym z tak zwanych „ upadłych aniołów” ale też mianem Lucyfera określano przez astrologów „Gwiazdę Poranną”, czyli „Jutrzenkę” a tym samym planetę Wenus, która widoczna jest nad horyzontem przed wschodem i tuż po zachodzie Słońca.
Może wynikało to z dosłownego tłumaczenia greckich słów eosphoros niosący lub przynoszący świt lub phosphoros "niosący światło".
W oryginalnym tekście hebrajskim niosący światło występuje jako helel ben-szachar czyli Helel co oznacza planetę Wenus, i coś co można zrozumieć jako świetlisty syn poranka. Tak więc jak wynika ze starych tekstów pierwotnie nie było związku między diabłem i Lucyferem.
Symbolizm diabelskości i światłości przejawia się nawet w zdać by się mogło na pierwszy rzut oka mało istotnych znaczeniach, a nawet w popularnych imionach.
I tak na przykład imię Ilona to węgierska forma mojego imienia Helena i bardzo wiele wiadomości o Helenach stosuje się także do Ilon.
A my teraz szukamy omphalosa Helu czy wiesz już dlaczego właśnie ja mam zając się tą sprawą?- spytała Helena i pokazując jakąś stację benzynową spytała
-Czy możesz tu się zatrzymać, muszę do sikalni.
Z tego długiej wypowiedzi Heleny on wysnuł wniosek, że nie jest to wszystko takie proste jak mogłoby jemu to się zdawać jeszcze kilka tygodni temu.
I choć nie widział jeszcze bezpośrednich związków między mierzeją helską a imieniem czy osobą swej siostry, lecz był skłonny uwierzyć jej na słowo, że jeśli o tym wspomina to taki związek musi być.
Wszystko przecież miało jakaś swą nazwę czy znaczenie nawet jego własny stosunek do jego biologicznego ojca można by o czym on oczywiście również nie miał pojęcia nazwać też imieniem tego antycznego tytana jako Kompleks Prometeusza czyli od zawsze towarzyszące Krzysztofowi dążenie do prześcignięcia w czymś ojca
Po powrocie z łazienki i aż do Tolkmicka Helena znów nawiązała do Atlasa i w słowach
-I tak jak mówiłam podobnie do Atlasa jako tytana, który z kolei skazany został przez Zeusa na dźwiganie sklepienia niebieskiego na barkach gdzieś na dalekim zachodzie.
-Helena przeszła od jednego tytana karanego za przychylność do ludzi do drugiego.
-Był on też ojcem wielu córek zwanych Atlantydami , Plejadami , Hiadami, Hesperydami i według Homera miał być również ojcem nimfy Kalipso.-powiedziała
- O to tak jak nasz stary zaśmiał się Krzysztof.
- Ale nasz tylko chyba w tym jedynie jest dobry , a Atlas miał być na przykład pierwszym astronomem co dowodzi związku tego stworzonego systemu z planetami Słońcem nie tylko jako system kalendarza gdzie istotne było wyznaczanie zimowych i letnich przesileń ale i z rodzajem nawigacji , czy określaniu zdarzeń kosmicznych związanych z Erami i pozycją Ziemi w Drodze Mlecznej
Atlas był również królem Atlantydy, stąd nie tylko nazwa Atlas dotyczy najwyższego pasma górskiego w Afryce, które rozciąga się na przestrzeni ponad 2000 km od Zatoki Kabiskiej na Morzu Śródziemnym do wybrzeży Oceanu Atlantyckiego.
Gdzie właśnie tu w Gibraltarze Herkules miał roztrzaskać dzielące od oceanu pasmo gór tworząc gigantyczną powódź i tsunami które zniszczyło wiele ziem wrogów jego wodza
Tak samo od imienia tego giganta wywodzi się zarówno nazwa jego państwa Atlantyda jak i obecnie na jego pamiątkę nazwa oceanu Atlantyckiego.
Z wysiłkiem Atlasa utrzymywania Ziemi we właściwym położeniu jest zauważalna do dziś linia, która dzieli ją od Wyspy Wielkanocnej na dwa równe odcinki po sto czterdzieści cztery stopnie geograficzne do Wielkiej Piramidy w Gizie i do Angkor Wat w Kambodży, będąc największą sakralną budowlą świata, jak również najważniejszą i najbardziej znaną świątynią w kompleksie Angkor
Świątynia robiła już na dawnych mieszkańcach takie wrażenie, że jej powstanie przypisywali bogu Indrze, który miał zstąpić na Ziemię, by ją wybudować.
Według innej legendy Angkor Wat został stworzony jednej nocy przez bogów, którzy po skończonej pracy udali się do krainy wiecznej szczęśliwości, by przyglądać się swemu dziełu.
Centralny przybytek świątyni stanowi złoty posąg Wisznu.
Lecz sama świątynia przedstawia również patrzącego w cztery strony świata Brahmę mającego, tak jak w przypadku Święowida czy symbolicznego przedstawienia Hermesa za pośrednictwem obelisku czy piramidy, cztery twarze i ręce.
Ten kamień do którego teraz jedziemy tak zwany “Święty kamień” który jest największą atrakcją turystyczną okolic Tolkmicka starożytne ludy tu zamieszkujące traktowały jako ołtarz ofiarny i jest on dokładnie na przedłużeniu linii biegnącej z Kijowa na Hel.
- To co jak tam mieli ołtarz to to jest w jakimś kościele?
- Nie -zaśmiała się Helena ten kamień jest w morzu jakieś trzydzieści czy czterdzieści metrów od brzegu!
- W morzu? To jak do niego się dostaniemy?
-Będziesz pływał – zaśmiała się Helena.
Jako, że jechali bocznymi drogami na miejsce dotarli dopiero wieczorem i gdy dotarli w pobliże leśniczówki Nowy Wiek. Ich oczą ukazał się zanurzony w morzu głaz o obwodzie prawie 14 metrów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Pią 23:37, 24 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:38, 24 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
72
NOC NAD ZALEWEM
Po rozejrzeniu się w miasteczku i nabyciu niezbędnych produktów w sklepiku wynajęli miejsce na kempingu.
Praktycznie przyrządzona jedynie przez Helenę kolacje jedli przy akordach kolejnego pięknego zachodu Słońca.
Wśród ochów i achów pobliskich kempowiczów, którzy na ten moment wylegli ze swych namiotów , samochodów kempingowych czy kempingowych przyczep.
Świeże pocięte w małe kanapeczki bułki z masłem i serem sałatka ze świeżych pomidorów z drobno pokrojoną cebulą i to wszystko polane jakimś śmietano podobnym sosem, a do tego czerwone wino specjalnie do, którego Helena kupiła śmieszne składane z dwóch części plastikowe kieliszki.
Choć Krzysztof był mięso jadem ta kolacja na powietrzu w takiej scenerii była iście królewskim posiłkiem.
- Świetna z ciebie pani domu – pochwalił ją Krzysztof.
-Przecież to nie dom –odparła jakoś smutno dziewczyna.
- Jak tu mieszkamy to dom- zażartował Krzysztof
- A jak jest tam gdzie mieszkasz.
- Mam tylko apartament.
-O apartament, proszę proszę- pokiwał głową Krzysztof .
-Głuptasie u nas apartament znaczy po prostu mieszkanie- zaśmiała się dziewczyna żartobliwie uderzając jego pięścią w ramię.
-Czy chciałbyś zamieszkać ze mną w Kanadzie- spytała Helena jakby poważniej.
- Jak to w zwykłym apartamencie – oboje zaczęli się śmiać.
Jednak jej pytanie nie było wcale jakimś żartem czy abstrakcyjną myślą i jako, że w jednakowy sposób obawiałaby się chyba odpowiedzi potwierdzającej jego pragnienie zamieszkania z nią jak i jemu zaprzeczające zaskakujące rozbawienie Krzysztofa z jednej strony nadal pozostawiało ją w niepewności ale również odsuwało w nieokreśloną przyszłość decyzję czy będzie z nim czy też nie.
Przypuszczała, że nawet po tym co ostatnio przeżył i odczuł , czy po tym co od niej usłyszał o prawdzie otaczającego ich Świata nadal Krzysztof jej zdaniem nie wierzył, że może wszystko czego tylko by sobie nie wymyślił i nie wymarzył.
- Opowiem tobie historyjkę – powiedziała Helena biorąc do ust nieco wytrawnego wina.
-Prawdziwą czy zmyśloną?- spytał on siadając wygodniej na ich przydziałowym ławko stole.
- Tak to jest prawdziwa historia o odkrywcy Troi.
-To tam gdzie była ta bitwa z tym koniem- powiedział z miną znawcy Krzysztof
Opowieść Heleny zaczęła się od kilku letniego chłopca który kiedyś słuchując z wypiekami na twarzy lokalnych baśni i ludowych legend usłyszał o żyjącym niegdyś w okolicy miejscowym zbóju, który kiedyś dopuścił się makabrycznej zbrodni a mianowicie miał ponoć złapać i upiec jakiegoś bogu ducha winnego pastuszka
A na dodatek kopnął jeszcze nieszczęśnika kiedy ten już dogorywał.
Za karę kiedy zbój wreszcie ku uciesze całej okolicy zmarł jego lewa noga co roku wyrastała z grobu.
Mały chłopiec godzinami więc przesiadywał na zbójeckim grobie czekając, kiedy wreszcie pojawi się owa noga, a że nic się nie działo prosił swego ojca aby ten rozkopał grób i sprawdził gdzie też ta noga się zawieruszyła.
Lecz jego zamiłowanie do rozkopywania wzmogło się jeszcze gdy usłyszał kolejną legendę jakoby w okolicznym wzgórzu była zakopana złota kołyska.
Chłopiec nie mógł pojąc czemu biedni wieśniacy po prostu nie rozkopią wzgórza aby zdobyć cenny przedmiot.
Ojcem chłopca był nie zamożny pastor który, tłumaczył chłopcu, ze są to jedynie baśnie i legendy , chcąc jednak odwieźć syna od tych prymitywnych opowieści zaczął snuć opowiadania o Homerowej Troi, od intrygi bogiń kiedy to Parys musząc wybierać najpiękniejszą z pośród nich naraził się dwóm pozostałym.
Chodziło mianowicie o tak zwane „Jabłko niezgody” które to, to złote jabłko z napisem te kalliste czyli "dla najpiękniejszej” zostało podłożone przez Eris boginię niezgody podczas wesela Tetydy i Peleusa z którego to związku miał się urodzić bohater z pod Troi boski nieśmiertelny Achilles, który jednak ginie tam trafiony w jedynie śmiertelne miejsce na jego ciele piętę.
Choć Homerowskie opowieści dla zwykłych ludzi, w tym ojca chłopca wydawały się jedynie baśniami i mitami tak jak ta o kolejnym jabłku choć tym razem już nie biblijnym , jedynie tylko przez to, że właśnie opisywała je Biblia stawało się dla pastora większą prawdą od tego jabłka które przyczyniło się do sporu pomiędzy Herą, Afrodytą i Ateną kiedy to w konkursie piękności Parys miał zostać sędzią.
Oczywiście każda z dumnych bogiń obiecała Parysowi za osąd na jej korzyść nagrodę, Atena , obiecała jemu mądrość, Hera kusiła bogactwem a Afrodyta – oferowała najpiękniejszą kobietę za żonę, którą była Helena żona Menelaosa, króla Sparty.
Nie dodano jednak Parysowi, że uprowadzenie Heleny z pałacu jej męża roznieci on największą wojnę swych czasów – Wojnę Trojańską.
Kiedy to za sprawą podstępu ten silny sławny gród, spłonął i legł w gruzach
Dla siedmiolatka to nie była bajka a kiedy jeszcze na Boże Narodzenie otrzymał w prezencie pięknie ilustrowaną książkę „Ilustrowaną historię świata” w której znalazł rycinę przedstawiającą płonącą Troję gdy spytał ojca: Czy tak wyglądała Troja, na co ojciec jemu przytaknął i przytakiwał kiedy chłopiec zadawał kolejne pytania takie jak
- I wszystko zostało zburzone?
– I nikt nie wie gdzie ona jest?
- Ja w to nie wierzę, że to tylko legenda!
- Jak dorosnę odnajdę Troję i skarb króla Priama.
Na co jego ojciec tylko się roześmiał.
Kiedy już jako młodzieniec zmuszony czternastolatek idzie do pracy jako praktykant sklepowy, przypadek sprawia że napotyka tam pijanego studenta recytującego Homera w oryginale zafascynowany młodzieniec jako biedny czeladnik funduje pijakowi kolejne kieliszki wódki, i postanawia nauczyć się tego nieznanego języka.
Następnie jest chłopcem okrętowym lecz kiedy statek tonie i fale wyrzucają nieprzytomnego chłopaka na ląd po wyzdrowieniu pracuje w kantorze następnie jest handlowcem i bankierem i zdobywa wielką fortunę.
Przez cały ten czas jednak konsekwentnie pamięta o swym dziecięcym postanowieniu i kiedy wyrusza na swą podróż dookoła Świata ma nie tylko pieniądze ale zna jeszcze kilkanaście języków angielski, francuski, portugalski, włoski, hiszpański, rosyjski, holenderski, łaciński, grecki, starogrecki, polski i arabski.
I w trzydzieści dziewięć lat po zaistnieniu jego dziecięcego pragnienia wbrew wszystkim wyrusza na poszukiwanie Troi i trzy lata później znajduje nie tylko ją ale dziewięć warstw legendarnej Troi, oraz skarb.
I wbrew wszystkim mieniącym się za znawców dowodząc że opisane przez Homera i Wergiliusza zdarzenia były prawdą.
Po śmierci jego zwłoki zostały sprowadzone do Aten., a w pogrzebie bierze udział król i następca tronu Grecji.
-Czy wiesz kim był ten człowiek który konsekwentnie całe życie dążył do realizacji swego dziecięcego marzenia?
- Nie nie wiem- odparł Krzysztof , nie rozumiejąc nawet po co ona opowiedziała jemu tę historię.
-To był Heinrich Schliemann niemiecki archeolog-amator !
- No to chyba dobrze, że odnalazł tę Troje?- oznajmił pytającym tonem Krzysztof , dając Helenie do zrozumienia, że jednak niczego nie zrozumiał.
Robiło się chłodnawo więc poszli do swojego kampera i kochali się przy świeczkach, aż może po godzinie Helena biorąc szlafrok oznajmiła, że idzie do łazienki i choć on też powinien iść się chociaż umyć ale postanowił że zrobi sobie „święto lasu” jak to w dzieciństwie nazywała jego matka gdy z oporem szedł się myc.
Lecz kiedy Helena tylko wyszła krzyknęła
- Krzysiek choć tu szybko zobacz,
Kiedy on wyszedł wskazała jemu piękny duży jasno świecący na horyzoncie Księżyc, który rozświetlającą wszystko dookoła poświatą i swym odbiciem kładł się na wodzie?
-Pięknie prawda- powiedziała Helena i poszła do łazienki.
Kiedy wróciła Krzysztof jeszcze siedział na dworze, a później wygłupiając się zaczęli robić wspólne i indywidualne zdjęcia niby łapiąc Księżyc w dłonie, połykając go lub łapiąc do kieliszka
W końcu i on poczuł, że musi iść do łazienki, tak że rezygnując tym razem ze swego „święta lasu” zabrał też swe przybory toaletowe, a kiedy wrócił do kampera Helena już spała.
73
ŚWIĘTY KAMIEŃ
Zasnęła, szybko też przyszły obrazy najpierw wspomnienia Vancouver gdy uciekali przed goniącym ich policjantem, później zobaczyła Williama gdy szedł z tą Rosjanką.
-Wybacz że Ciebie nie ocaliłam Williamie, lecz on tylko odwrócił głowę i uśmiechając się powiedział to nic tak musiało być
Później była naga na plaży i uciekała lecz się nie bała bo wiedziała, że robi to dla swego ludu kim jest mój lud?- spytała sama siebie gdy zobaczyła nagle Wierę z karabinem na lotki ale jej uciekła.
Wbiegła do domu, nie to nie był dom to była świątynia stał tutaj patrzący w cztery strony Świata posąg Świętowida a na samym środku duży żółty obły niby wydłużone jajko kamień
On miał rację zobaczyła Krzysztofa który patrzy w niebo na piękny zachód Słońca, ale kiedy zaszło stał tam jeszcze, nieruchomy i dumny patrzył w niebo na gwiazdy i na wschodzący Księżyc, lecz stał dalej i kiedy Księżyc zachodził podsnuł do góry dłonie i dopiero teraz pokłonił się wstającej gwieździe była czerwona i wstawała tuz nad horyzontem .
Ona wróciła do świątyni i chciała też oddać pokłon kamieniowi lecz w tym Momocie weszła Wiera z karabinem na lotki, a za nią weszło dwóch Templariuszy, Wiera wycelowała w nią z broni , a ona spytała a gdzie antidotum ?
-Mam je schowane nikt go nie znajdzie, - ona rzuciła się na Rosjankę wyrywając jej broń z dłoni , w oczach Wiery zobaczyła to samo przerażenie co wtedy.
- Ty nie wiesz gdzie jest antidotum , nie nie rób tego – krzyknęła Rosjanka w momencie kiedy Helena nacisnęła spust.
Wiera upadła, a dwaj rycerze wynieśli ją na zewnątrz.
- Nie ma czasu chować kamień, chować Święty kamień mówiła do siebie Helena rękoma zasypując żółty kamień.
W tym momencie znów weszli rycerze lecz byli już jacyś inni ich krzyże na długich białych płaszczach zmieniły kolor z czerwonego na czarny.
Jakby nie widząc kamienia który dziewczyna usiłowała ukryć ani jej samej rękoma zasypującej kamień, niszczyli wszystko dookoła mieczami i toporami rozbijali wotywne naczynia, przewrócili posag Swiętowita później wszedł jeszcze jeden z pochodnią w dłoni, a ona powtarzając sobie jestem kapłanką, jestem kapłanką z determinacją zasypywała kamień.
Za chwilę jednak stała już na zewnątrz wśród związanych powrozami braci i sióstr ciotek i wujów patrząc jak płomienie ogarniają ich świątynie nad którą wysoko na niebie unosił się srebrzysty dysk.
Helena obudziła się na dworze już był dzień.
- Wstawaj, wstawaj śpiochu , dziś ja przygotowałem śniadanie- usłyszała głos Krzysztofa
-Co za sen, co za sen- zwlokła się dziewczyna kierując się w stronę łazienki.
- Co znów do kibelka- zażartował Krzysztof.
- Znasz takie mówienie „Kto rano wstaje”- powiedziała dziewczyna przecierając oczy.
- Temu pan bóg daje – Krzysztof usiłował dokończyć zaczętą frazę
- Nie ten dużo szczy – dokończyła Helena i powłóczywszy nogami skierowała się w stronę łazienki.
Rano po śniadaniu poszli pływać przy kamieniu, Helena chciała wyczuć omphalos , znała to uczucie z tych nielicznych miejsc gdzie jest on uaktywniony tutaj jednak wyczuwała coś innego
Portale miały swe znaczenie moc i gradację taki jak był kiedyś w miejscu gdzie wybudowano Kijów , czy ten z Płaskowyżu Nazca miał klasę najwyższą I, a taki jaki był niegdyś umieszczony w Wielkiej Piramidzie miął klasę II to miejsce które udało się utrzymać przez Williama i Nancy w Nabta Playa w południowym Egipcie mimo że nieudało się odnaleźć omphalosa miałoby klasę III to zaś które próbowała odnaleźć i uaktywnić teraz Helena miałoby klasę IV, ale i tak byłby to bardzo silny portal.
Kiedy pływali obok kamienia Helenie przypomniała się pewna teoria Polskiego badacza i odkrywcy, który uważał iż między innymi ten tak zwany „Święty kamień” jest częścią systemu nawigacyjnego UFO i choć samo pojęcie UFO odnosiło się do wszelkiego typu obiektów bardziej pochodzących z innego czasu Ziemskiej Pętli Czasoprzestrzennej niż z odległego kosmosu , to jednak bezspornie związki takie były?
- Wychodzimy idziemy do library, do tego no do biblioteka- rozkazała Helena jeszcze z brzegu ponaglając Krzysztofa.
-Szybko szybko już idziemy.
Kiedy dotarli do biblioteki Helena przedstawiła się jako redaktor amerykańskiego miesięcznika ezoterycznego który zlecił jej serię artykułów o Polskich „świętych” i „diabelskich” kamieniach, w związku z tym prosiła o dostęp do starych map, wierzeń lub legend odnoszących się z ich „Świętym Kamieniem”
Bardzo życzliwa bibliotekarka przyniosła im mnóstwo tekstów , później zaprowadziła do pomieszczenia gdzie znajdowały się kopie i cenniejsze dokumenty. Krzysztof pomagał Helenie to wszystko czytać i rozumować niektóre zwroty czy wyrażenia szczególnie kilka lokalnych legend o powstaniu miasta zaciekawiło Helenę
A mianowicie była tutaj legenda iż nazwa miejscowości wywodzi się od grodu staropruskiego plemienia Pomezanów, którego z kolei nazwa pochodzi od jednej z trzech córek.
Władca Hoggo miał wybudować gród a od jego wielkości nazwał go Tolko i takie też Hoggo pragnął dać imię swemu przyszłemu synowi, lecz przekorny los dał jemu jedynie trzy córki o imionach Mita, Cadyna i najmłodsza Pogezana od której przybrało nazwę całe plemię.
Lecz Pogrzana zawsze dzika i nieokiełznana najbardziej martwiła swą matkę; „ Któż ją zechce i co z niej wyrośnie” załamywała ręce kobieta
Najstarsza z kolei Mita rezolutna i dumna przejęła gród po ojcu kiedy ten nie wrócił z jakiejś wojennej wyprawy
Dziewczyna była wierna tradycji ojców i dziadów , szanowała zdanie swej matki a kiedy wyszła za mąż miała wiele dzieci w tym wielu zacnych i odważnych rycerzy którzy później przejęli rządy nad swym ludem, lecz jeszcze za życia Mita kazała rozbudować i umocnić gród swego ojca Hoggosa który na jej część zaczęto nazywać grodem Mity czyli - Tolko Mita.
Był schyłek Ery Barana tak że wiele obcych wojów próbowało zdobyć gród przed nastaniem nowej Ery Ryb lecz to miejsce jak żadne inne hołdowało temu symbolowi tak więc Bogowie byli jemu przychylni
Lecz Mita i jej synowie musieli być mężni ucząc Prusów jak budować i wałczyć z wrogiem.
Druga córka Hoggosa, piękna Cadyna gdy przyszedł czas jej zamążpójścia wybrała na miejsce swego zamieszkania urodziwe miejsce wysoko położone a gród tam wybudowany nazwano od jej imienia Kadyn , gdyż Cadyna kochała piękno i uczyła swych ludzi jak je rozpoznawać w sztuce i w życiu
Najmłodsza córka Hoggosa jednak nigdy nie wyszła za mąż, nie lubiła się myc ani ubierać, nie sypiała w łożu ani nie jadała z rodziną przy stole
Boso lekko odziana biegała bawiąc się i ścigając ze zwierzętami, które miały ją za swą panią.
Mieszkała w pustelni przez co ludzie z początku jej nie szanowali a nawet bali się jej strasząc nią dzieci które na sam widok Pogezany uciekały z krzykiem w popłochu do swych domostw
Lecz to właśnie Pogezana gdy porzuciwszy ludzki świat stała się najbardziej czczoną kapłanką Prusów gdyż to ona jedynie rozmawiała z Bogami drzewami, kamieniami, strumieniami chmurami i szybującymi wśród nich ptakami.
Ona poznała tajniki magii mówiła też z bogami mieszkającymi w kamieniach, lub szybujących w swych srebrzystych podniebnych pojazdach wystrzeliwujących pioruny.
Bogowie też ją pokochali i spełniali jej każde życzenie a jej życzeniami była pomoc dla swego ludu, który przez długi czas nie musiał wojować gdyż Bogowie wzięli ich pod swą opiekę a spełniając za pośrednictwem Pogezany również i ich drobne prośby spowodowali iż Pogezana stała się najukochańszą ich panią
Pogezana została kapłanką i nauczała swych ludzi prawa i miłości tańca i śpiewu a także umiłowania dla innego życia, aby polujący na zwierzynę z czcią odnosili się do daru życia dającym im się upolować zwierzętom, a po jej śmierci cała kraina nazwała się jej imieniem
- E takie tam bajki- powiedział Krzysztof kończąc czytać tekst Helenie
- Wcale nie wcale nie- zastanawiała się dziewczyna karząc jemu zrobić kopię wszystkich map i dokumentów
W drodze na ich pole kempingowe Helena niby głośno myśląc przeglądała kartki przekopiowanych stron co raz wpisując jakieś hasło do laptopa , lub notując coś na ksero drukach
-W herbie są trzy liście dębu z trzema korzeniami, i krzyż Krzyżaków – głośno pomyślała Helena
Ponad siedmiuset letnie drzewo w Tolkmicku i w Kadynach jest należący do najstarszych w Polsce siedmiuset letni Dąb Bażyńskiego?
Gdzie jest trzecie drzewo ?
Zaraz herb, Tolkmicka jest znany od czternastego wieku a krzyż nawiązuje oficjalnego założenia miasta przez Krzyżaków w tysiąc trzysta pięćdziesiątym szóstym roku?
Kiedy byli na miejscu Helena od razu wysłała wiadomość :
- Potrzebne są zdjęcia sejsmoakustyczne, sejsmiczne, lub elektromagnetyczne takich oto współrzędnych -54°19′12,79″N 19°31′38,33″E- 54° 29.741' N 19° 48.814' E
oraz 54° 32.039' N 19° 52.781' E
- Co się dzieje – spytał Krzysztof widząc bardzo rozentuzjazmowaną czy podnieconą Helenę
- Chyba coś znalazłam- powiedziała dziewczyna wyszukując i przepisując jakieś pojedyncze słowa , znaczenia, imiona czy pozycje położeń jakichś obiektów
-Węzłowe punkty nawigacyjne są ukryte w sztucznych kamieniach o wyglądzie zwykłych głazów narzutowych
- Pozycja planety Wenus , tranzyt Wenus ma miejsce, gdy jej koniunkcja ze Słońcem wypada w momencie przejścia przez płaszczyznę orbity Ziemi. Takie tranzyty powtarzają się w cyklach trwających dwieście czterdzieści trzy lata.
Koniunkcje Wenus ze Słońcem następują w przybliżeniu trzynaście razy na osiem lat ruch Wenus i Ziemi jest bliski rezonansu trzynaście do ośmiu z tego powodu wykres jej położenia na niebie ma pięciokątną symetrię?
- Czy ty coś z tego rozumiesz- spytał znudzony Krzysztof
- Tak jasne zobacz, Wenus na niebie zatacza kształt pięcioramiennej gwiazdy
-No to co?- spytał on jednak za chwile żałując, że zadał to pytanie
Helena jak zauroczona zaczęła tłumaczyć jemu tak naprawdę jednak mając go za wolnego słuchacza, takiego jakich wynajmował Heinrich Schliemann kiedy ucząc się swych języków musiał komuś mówić obce niezrozumiałe wyrazy
Ona sama musiała uświadomić sobie, geniusz jej odkrycia
-Niektóre bojowe sztandary Templariuszy przedstawiające czerwoną pięcioramienną gwiazdę na czarnym tle miały podobno symbolicznie przedstawiać „Jutrzenkę” czyli również planetę Wenus, co z kolei na ich niekorzyść miało też być dodatkowym argumentem w procesie Templariuszy.
Ona mówiła jakby wyuczyła się tego na pamięć, używając czasem dziwnych nieznanych jemu słów, lecz on nawet nie chciał jej przerywać tego dialogowego monologu
W swej tezie sama przed sobą udowadniała związków Templariuszy z Lożą Masońską, a idąc dalej tym tropem utwierdzała się co do wykorzystywania między innymi przez Loże Masońskie w swych praktykach symbolu „Czarnego Słońca” i niekiedy posługiwania się flagami templariuszy, no i fakt , że podczas niektórych spotkań masoni przebierają się za Templariuszy.
Mówiła że kiedy Templariusze weszli w posiadanie sekretu, zastąpili menhiry gotyckimi katedrami, które miały w swych kryptach schronienie dla „czarnych dziewic”. Madonny te nie tylko zespalały w sobie odrębne kulty, ale również zwiastowały już wtedy czas nowszej Ery.
Tak jak między innymi w Chartres sieć Ziemskich punktów mocy „Świętej geometrii”, gdzie św. Piat i jak św. Denis, stracili swe głowy, aby na miejscach druidzkich świętych miejsc ufundować swe katedry nowych czasów.
Dziewica, która właśnie wydała na świat dziecko „Virgo paritura”, była Gają, Afrodytą, Kali i Izydą, była również matką Jezusa jak i jego żoną Magdaleną.
Ona rozumiała, ze zapewne za postrzeganiem tych skrajnych dualizmów odpowiedzialne jest ludzkie rozumowanie świata, dzieląc go na Ciemność i Światło, czy Dobro i Zło.
Idąc dalej w owe skrajności dochodziła teraz do rozstrzygnięcia kiedy to na życzenie wielu miałoby dojść do wyczekiwanego momentu, gdy siły Światła wreszcie staną do walki z siłami Ciemności.
Tyle, że również i ona tak do końca nie wiedziała , które z po tysiąckroć wykorzystanych symboli miałyby się stać tymi właściwymi atrybutami walczących stron, jeśli nawet tak prosty symbol jak pentagram może w sobie, zależnie od interpretacji, nieść dwojakie znaczenie.
Wiedziała, że starożytni Grecy rysowali pentagram jako 5A - stąd grecka nazwa Pentalfa.
Poważniej jednak zajmowali się pentagramem Pitagorejczycy, dostrzegając w nim "złote proporcje" i uznając go za symbol doskonałości.
Gnostycy z kolei uważali pentagram za Płomienną Gwiazdę, symbol magii, podobnie jak sierp księżyca.
Dla druidów był to symbol głowy boga, dla Celtów podziemnego boga Morrigana.
W czasach szalejącej inkwizycji, gdzie wszędzie widziano czarownice i diabły, pentagram został uznany za symboliczne wyobrażenie Głowy Diabła Bafometa.
A, ze jak wiadomo, zamki i świątynie Zakonu Templariuszy budowane często były na planie pentagramu, podobnie jak późniejsze budowle wolnomularzy, Templariusze przez wiele lat oskarżani byli o herezję, o czczenie głowy diabła.
Cóż, z jakiegoś powodu symbole mają różne znaczenie w różnych okolicznościach,
pentagram jest przede wszystkim pogańskim symbolem religijnym. Choć też wielkim nieporozumieniem jest obecnie termin „pogański", który stał się niemal synonimem kultu diabła.
Gdyż pentagram to przedchrześcijański symbol, który wiąże się z kultem przyrody,
w bardzo szczególnej wykładni pentagram symbolizuje Wenus - boginię kobiecej miłości cielesnej i urody a przecież wczesne religie odwoływały się do boskiego porządku przyrody.
Bogini Wenus i planeta Wenus były jednym i tym samym. Bogini miała swoje miejsce na nocnym niebie i znano ją pod wieloma imionami - Wenus, Gwiazda Wschodu, Isztar, Astarte - wszystkie te określenia żeńskiej mocy łączyły się z naturą i Matką Ziemią.
I tutaj właśnie Helena widziała rolę Pogezany najmłodszej córki Hoggosa która rozmawiała z „bogami” za pośrednictwem „Świętych Kamieni”!
Ale czemu ona była mi tak bliska, czemu czułam ją w tym śnie, tak jakbym to ja była nią a jednocześnie przecież ona jeśli nie była jedynie wytworem lokalnej legendy to musiała by żyć na tysiąc osiemset lat przed Krzyżakami i nie mogła być światkiem ich zbójeckich poczynań w trzynastym wieku?
Tak to ostatnie pruskie powstanie, kiedy to w roku tysiąc dwieście siedemdziesiątym ósmym Pogezanie przestali istnieć w wyniku Krzyżackich, represji z wyjątkiem nielicznych, którzy schronili się na Litwę i wszyscy pozostali zostali wybici lub wzięci do niewoli, to wtedy mogło się stać –Helena pomyślała nie tylko o swej sennej wizji ale i o tym co rzeczywiście mogło się stać z omphalosem .
- Czy on rzeczywiście może wyglądać jak ten święty kamień ze snu? – zastanowiła się Helena.
Na wydrukowanej mapie okolicy Helena rysowała linie i odmierzała dystanse .
- Od „Świętego Kamienia” do Tolkmicka do baszty sześć i trzy czwarte kilometra od Tolmicka do Kadyn w linii prostej to samo sześć i trzy czwarte kilometra od baszty do grodziska i Wałyów Tolkmita. około pięć i pół ale gród był rozbudowywany
Helena znów chwyciła telefon wyciskając szeregi cyfr i współrzędnych
Ruch planety Wenus po niebie tak oni już w starożytności to wiedzieli, że raz na osiem lat planeta Wenus przemierza po ekliptyce nieboskłonu linię prawie idealnego pentagramu, tak zwany „pentagram Ishtar”, czyli symbol bogini Ishtar to znaczy również jej odpowiedniczek którymi były Starte lub Afrodyta.
Starożytni byli tak zdumieni tym zjawiskiem, że Wenus i jej pentagram stały się symbolem perfekcji, piękna oraz cyklicznych cech miłości cielesnej.
- Tak więc Kadyn czy gród Tolkmita?
-To przecież nieważne, że ten zaobserwowany już w prehistorii ruch planety Wenus nie wykonuje na nieboskłonie dokładnego pentagramu, gdyż ruch planety na sferze niebieskiej odtwarza zmiany nachylenia ekliptyki względem horyzontu, a brak współmierności między długością roku ziemskiego i okresem obiegu Słońca przez Wenus nie umożliwia uzyskania nawet toru o kształcie gwiazdy czteroramiennej- pomyślała Helena, oni byli tylko dość prymitywnymi obserwatorami.
-Tak jeśli nakazano by im wybudować świątynie wpisując ją w plam pentagramy gdzie by ją umieszczono?
-W bardzo długich okresach czasu kolejne efemerydy planety wyznaczają dwa wycinki koła o takich samych kątach wierzchołkowych. Tor gwiazdy pięcioramiennej jest również niemożliwy, gdyż planeta nigdy nie porusza się po sferze niebieskiej w kierunku zenitu, a wyłącznie w pobliżu ekliptyki.
Tego szczegółu trajektorii nie odtworzyłoby także uwzględnienie nachylenia płaszczyzny orbity planety do płaszczyzny ekliptyki, lecz nie wszyscy starożytni to przecież wiedzieli!?
-Jeśli Helel oznacza planetę Wenus, zaś ben-szachar to świetlisty syn poranka?
Wszystko ładnie, ale Hel, Hella, Hlle jest to też nawiązanie do imienia Helena i do Hellenów jako Greków związanych z bogiem Apollonem , który miałby podróżować na daleką północ do swych braci też jak Helleni niebieskookich blondynów czyli znów „ ley lines”.
W mitologii nordyckiej Hel jest władczynią krainy zmarłych i jest symbolem śmierci naturalnej – Niflheimu, niekiedy też utożsamianej z piekłem, jest to też personifikacja śmierci.
Ale to przecież nie wszystko, jedna z owych łączących obiekty kultur megalitycznych linia przecinając między innymi takie miejsca jak wyrocznie Apollona w Delfach biegnie do skandynawskich miejsc mocy przez takie miasta jak Gniezno, Częstochowę i Kraków, gdzie w czasach przedsłowiańskich rządy swe sprawowała Wanda córka Kraka
-Zaś w grocie pod Wawelem jest też typowe skojarzenie z wejściem do piekieł, i tu według legendy miał mieszkać smok, podobnie jak w pępku świata w Delfach Apollo, tak Krak zabija gada pytona, będącego czymś pośrednim między smokiem a wężem.
Bratem Hel z mitologii nordyckiej jest wąż Jormungand, drugim bratem był wilk Fenrir
-Ten wąż do złudzenia przypomina starotestamentowego węża, który namówił Ewę do zerwania owocu z drzewa wiedzy.
Podobny do sumeryjskiego Enkiego, tożsamy z Prometeuszem, a tym samym znów z Lucyferem czyli niosący światło, to Majańsko Aztecki Pierzasty wąż Quetzalcoatl urodzony przez boginię-dziewicę Coatlicue , jego bratem-bliźniakiem zaś był Xolotl, w mitologii nordyckiej gigantyczny wąż opasujący Midgard - świat zamieszkiwany przez ludzi, otaczał cały świat i mógł ugryźć własny ogon analogia do niekończącej się wieczności i Pętli Czasoprzestrzennej Ziemi
.Jormungand był największym przeciwnikiem boga Thora czyli boga burzy i piorunów, tak jak Zeus, Jahwe, Perun, Jowisz, Set, Taranis i jemu podobni to również bóg sił witalnych,.
Według legendy w dniu zmierzchu bogów ma się on wyłonić z oceanu i zacznie wypluwać z siebie jad, truciznę, która pokryje ziemię i niebo.
Wówczas jego odwieczny wróg Thor-Jahwe przybędzie, aby z nim walczyć.
Na równinie Vigrid bóg pokona węża, ale zanim zada ostateczny cios, zostanie otruty jego jadem.
- To musi dotyczyć zmian jakie zaistnieją w czasie przed nastaniem nowej Ery Wodnika?
- zastanowiła się Helena
- Jeśli Prometeusz jak i Lucyfer znaczy” świetlisty” lub” niosący światło”, w kontekście wiedzy to. Zakon Iluminatów od łacińskiego illuminatus to również znaczy oświecony .
A sam fakt iż symbolem stowarzyszenia była Minerwa jako Sofia, co z greki znaczy również mądrość i wiedzą pod postacią mądrej sowy.
Niektóre odłamy tego ruchu za patrona mają również Lucyfera. i jest to ten sam osobnik, który namawiał biblijną Ewę do spożycia owocu wiedzy.
O trudnej do uwierzenia przez szarą ludzką masę rywalizacji lub czasem współpracy Boga z Szatanem Helena się dowiedziała jeszcze na początku jej kariery jako agent Agencji przymusowo czytając na przykład Księgę Joba, gdzie w kilku rozmowach, szatana określanego jako boskiego syna, Bóg nakazuje Szatanowi zrujnować i okaleczyć bogobojnego Joba Księga Joba 1, 6-22 2 1-13.
Dla Heleny wówczas był to szok, lecz jak to jej wówczas powiedział jej promotor i nauczyciel „Wiedza wymaga ofiary”
-Co by ze mną było jakbym nadal pozostawała w oszukańczej tradycji swych rówieśników?- ona nie raz zadawała sobie to pytanie czy słusznie, ze połknęła tą przysłowiową czerwoną Metrixsową tabletkę wiedzy.
Niczym akt gdy biblijny wąż namawia Ewę do grzechu, po akcie okłamania pierwszych ludzi przez samego Boga, który zapewniał ich, że owoce z drzewa wiedzy są dla nich zatrute i na pewno po ich zjedzeniu umrą .
I dziwne było zawsze dla niej to, że przecież każdy mógł otworzyć Księgę Rodzaju na rozdziale 3: 3-13 3 i samemu przeczytać „tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli, 4 Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! 5 Ale wie Bóg, że , gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.6 Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią; a on zjadł. 7 A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.8 Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Boga Jahwe przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Bogiem Jahwe wśród drzew ogrodu. 9 Bóg Jahwe zawołał na mężczyznę i zapytał go: Gdzie jesteś? 10 On odpowiedział: Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się. 11 Rzekł Bóg: Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść? 12 Mężczyzna odpowiedział: Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”.
Adam nie był jednak tak jak twierdzi Biblia pierwszym człowiekiem na Ziemi, gdyż nawet jeśli ktoś chciałby wierzyć w prawdziwość biblii i związanych z nią apokryfów jako ksiąg natchnionych to przeczytał by, ze pierwszym człowiekiem była właśnie w nich opisana pierwsza „feministka” Lilith.
Kościół z wiadomych pobudek oczywiście opisuje ją jako demona, gdyż śmiała się przeciwstawić bóstwu, które według tradycji miało ją stworzyć.
Podobnie ma się rzecz na przykład z Pandorą, która we wczesnej mitologii Hellenistycznej jest przedstawiana jako kobieta niosąca ludziom nadzieję, lecz obecne wersje tego mitu zostały zmienione przez teologów kościoła bizantyjskiego, aby Pandora nie mogła konkurować z Marią matką Jezusa.
Tak więc wąż Lucyfer namawiający Ewę do zerwania feralnego owocu chciał dla pierwszych ludzi dobrze.
Lucyfer jako niosący światło to jednocześnie określany podobnym mianem mitologiczny Prometeusz, który jako mędrzec miał podarować stworzonym przez siebie ludziom wiedzę pod postacią symbolicznego ognia. To również Egipski bóg mądrości Thot, jak i sumeryjski Enki.
Antropozofia uznaje Lucyfera za brata Chrystusa, który był inspiratorem religii orientalnych, jak buddyzm i hinduizm, reprezentuje on erotykę, literaturę, prostą technikę, idee poprawy ziemskiego świata, jak demokracja czy ekologizm, jest demonem słabszym od Arymana.
W mitologii greckiej tym, który stworzył ludzi był Prometeusz niosący światło, czyli również najpiękniejszy z aniołów czyli Lucyfer późniejszy kochanek Lilith
Prometeusz miał również zwierzchnika o osobie gromowładnego boga burzy Zeusa vel Jahwe, który ukarał Prometeusza za podarowanie ludziom ognia a w domyśle wiedzy, przykuwając do Kaukaskiej skały.
W apokryficznej Księdze Henocha, , można przeczytać, że „bóg” miał oznajmić po długim wyliczaniu czego „upadli aniołowie” nauczyli ludzi a zwłaszcza ludzkie kobiety, że ci ludzie „zginą, gdyż za dużo wiedzą”.
Choć w chrześcijaństwie Lucyfer pojawia się po raz pierwszy w Wulgatcie łacińskim przekładzie Biblii dokonanym dopiero w IV wieku. naszej ery przez świętego Hieronima ze Strydonu, pod innymi imionami występuje on we wszystkich religiach czy kulturach i to częściej w pozytywnej niż w negatywnej formie.
Chrześcijaństwo widzi zło w postaci osobowej, przypisując zło Lucyferowi.
Biblia uznaje przy tym, iż przed swym upadkiem Lucyfer był w Niebie aniołem najwyższej rangi. Nazywany był więc synem Boga tak jak podaje to Księga Joba oraz synem Jutrzenki czyli planety Wenus, pierwotnie mówi się też na niego „Ten, który niesie światło” i znów w domyśle chodzi o wiedzę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Nie 4:45, 26 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 5:24, 25 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
74
WENUS NA ZIEMI
Tego wieczoru Helena była jakby nie obecna
-Czy zjemy na zewnątrz –spytał Krzysztof chcąc nieco oderwać ją od jej myśli.
- Tak, tak , czy wiedziałeś, że podobno właśnie w hołdzie magii Wenus starożytni Grecy zastosowali ośmioletni cykl w organizacji igrzysk olimpijskich.
W dzisiejszych czasach rzadko kto zdaje sobie sprawę, że czteroletni cykl współczesnych igrzysk nadal odzwierciedla połowiczne cykle wędrówki Wenus?
- powiedziała Helena podnosząc wzrok z nad laptopa.
- Fajnie to niosę wszystko na stół- odparł Krzysztof znikając w drzwiach kampera.
-A prawie nikt nie wie, że pięcioramienna gwiazda miała być oficjalnym znakiem olimpiady, ale w ostatniej chwili zmodyfikowano ją, zmieniając jej pięć wierzchołków na pięć przenikających się pierścieni, aby lepiej odzwierciedlić ducha igrzysk, łączność i harmonię. – powiedziała już praktycznie sama do siebie Helena.
Czytając dalej ciekawostki dotyczące planety Wenus dowiadywała się, że gdy rozpoczęto planowanie współczesnych olimpiad, zaczęto od jednego koła i chciano dodawać jedno przy kolejnych okazjach, ostatecznie postanowiono jednak pozostać przy pięciu, które nieco zmodyfikowane istnieją do dzisiaj.
Wielu ludzi wychowanych na nowoczesnej literaturze i kinematografii grozy i pseudo mistycyzmu, myśli, że pentagram odnosi się również do diabła, jednak interpretacja historyczna pentagramu jako symbolu szatana jest nietrafna.
Pierwotnym przesłaniem pentagramu jest kobiecość, ale jego symbolika została zniekształcona w ciągu tysięcy lat, i to przy użyciu przemocy, symbole są bardzo odporne, ale Kościół katolicki w pierwszych latach swojego istnienia przekształcił pentagram, na coś złego przede wszystkim w obronie przed feminizmem.
Rzym chciał wykorzenić religie pogańskie i nawrócić masy na chrześcijaństwo, a kościół rozpętał kampanie pomówień przeciwko pogańskim bogom i boginiom, pokazując ich uświęcone symbole jako symbole zła, w zmaganiach miedzy symbolami pogańskimi a symbolami chrześcijańskimi poganie przegrali; trójząb Posejdona stał się widłami diabła, szpiczasty kapelusz mądrej starej kobiety stał się symbolem wiedźmy, a pentagram Wenus znakiem szatana.
Oprócz Niezidentyfikowanych Obiektów Latających których starożytni widywali wiele, często również mylono je lub utożsamiano ze świetlistym czerwonawym wędrującym po niebie obiektem, lecz dziwny jest też fakt, że pierwszym obserwacją tego obiektu, którym jest oczywiście Wenus towarzyszyły jakieś dziwne i tragiczne kosmiczne zdarzenia i kolizje.
- Oddaj co boskie bogu a co cesarskie cesarzowi- powiedziała cicho do siebie Helena zamykając laptop i na zbyt jej zdaniem głośny odgłos rozkładanych na zewnątrz naczyń odparła
-Już idę , już do Ciebie idę.
Ona nie lubiła tego typu emocjonalnego szantażu, ale też Niechciała niepotrzebnie zaogniać czegoś co mogło przecież jeszcze trwać z obopólną korzyścią dla niej i dla niego.
Starając się zachować pozory Helena smarowała sobie bułki masłem i sporządzała sobie kanapki
-Może jutro wyskoczymy na coś ciepłego- zaproponował Krzysztof.
- Jasne świetna myśl- odparła Helena uśmiechając się teatralnie.
Prawie nad ich głowami przeleciał helikopter, co mogło jedynie znaczyć ze zaczęto robić zamówione przez Helenę telefonicznie w Agencji odczyty wybranych obszarów pod powierzchnią gruntu.
Krzysztofa jednak irytował ten helikopter, może podświadomie kojarząc się jemu z atakiem na nich kilka dni temu.
- Jak myślisz kiedy to się wszystko skończy?- spytał Krzysztof
- Wszystko to znaczy co? Świat , dzień, lato? Bo jeżeli idzie o życie na Ziemi to według jednej opinii za pięć miliardów lat a według innej za miliard lat rozumiejąc miliard po waszemu kiedy Galaktyka Mgławicy Andromedy zderzy się z Drogą Mleczną.
- Nie chodzi mi o żadną mleczarnie tylko o te nasze zadanie?
- Zadanie się dopiero rozpoczęło, jakbyś wiedział o co idzie to byś w ogóle się nie odzywał- nieco się zirytowała Helena.
- Wiem przecież o ten kamień!
-Ten kamień, ten kamień jest więcej wart niż roczny dochód narodowy tego waszego państewka! – aż krzyknęła ze złości Helena.
- No nic tak tylko się spytałem, no już nie złość się – on przytulił Helenę do siebie.
- Czy ty wiesz jaka ogromna to jest dla mnie szansa, to jest moje największe samodzielne zadanie.
- Jak to samodzielne, a ja przecież tobie pomagam- zaśmiał się Krzysztof.
- Tak pomagasz złościsz mnie i tyle- dziewczyna uderzyła go szmacianą serwetką.
- No to już nie będę, ale miejmy coś z tego lata też dla siebie.
-Dobrze już się nie złoszczę.
Reszta dnia i część nocy upłynęła im w atmosferze jaką życzył sobie Krzysztof
Następnego dnia kiedy tylko wrócili z popołudniowego plażowania znad morza, przy wynajętym przez nich miejscu kempingowym czekał na Helenę specjalny posłaniec z grubą dużą kopertą.
Zdjęcia wykonane specjalnymi metodami pokazywały warstwowe podziemne struktury miejsc których położenie Helena przesłała do Agencji
- Oni zawsze są tacy szybcy – spytał Krzysztof wiedząc, że z wieczornego plażowania już nici.
-Wszystko zależy jaka jest stawka, - powiedziała Helena porównując zdjęcia z mapami z laptopa.
- Mieliśmy iść gdzieś na obiad- powiedział Krzysztof z takim wyrzutem jak dziecko któremu zabroniono oglądania telewizji.
-Tam w recepcji widziałam ogłoszenie- można zamówić pizze, albo coś takiego, co pójdziesz wybrać- spojrzała w jego oczy w błagalny sposób.
- Pójdę ale ja sobie zamówię z kiełbasą!
-Co tylko sobie chcesz, a cha i przynieś mi kawę.
Kiedy wracał po czterdziestu pięciu minutach dziewczyna nadal siedziała w tym samym miejscu wpatrując się raz w monitor lub w któreś ze zdjęć.
-Ja chyba wiem gdzie to jest, poznaje to miejsce po zarysie budowli- powiedziała Helena bardzo podekscytowanym głosem.
-Jak to poznajesz a kiedy tu ostatnio byłaś – zaśmiał się Krzysztof kładąc sobie slajd pizzy na talerz.
- Oj byś się zdziwił byś się zdziwił, ale teraz musimy tam pojechać , ja prowadzę -odparła dziewczyna idąc za kierownicę
- Jak to teraz, ty prowadzisz, zjeść chciałem i przecież wszystkiego tutaj nie zostawimy, poczekaj zaniosę wszystko do kampera – on mówił ze złością w głosie, a następnie z puszką coca coli i kawałkiem pizzy na talerzu usiadł na miejscu pasażera.
- A ty chociaż umiesz prowadzić , to jest manual a nie tak jak te wasze amerykańskie automaty – złośliwie odparł Krzysztof.
-Uspokojona twoja głowa, zapnij tylko pasy.
Za nieco więcej jak pół godziny byli na miejscu Helena chodziła jeszcze raz sprawdzała zdjęcia z terenem, próbowała odczuć coś dłońmi , aż w końcu odparła.
-To musi być tu – i biorąc z kampera taśmę klejącą okleiła nią kilka rosnących tutaj drzewek.
Po czym usiadła w otwartych drzwiach kampera obok Krzyśka i spytała.
- To został jeszcze dla mnie kawałek pizzy bez kiełbasy?
- Tak połowa dla Ciebie ale już chyba zimna?
- To nic Pogezana też jadła zimne potrawy .
- Kto taki?
- Ja w bardzo dawnym życiu zaśmiała się Helena sięgając po pizzę.
Zanim wrócili na kemping Helena napisała długą zakodowaną wiadomość.
Tej nocy już nie zasnęła myśląc o tym czy aby na pewno ma rację, jako ze nie chciała świecić światła aby nie obudzić Krzyśka udając ze idzie do ubikacji wzięła ze sobą jedną ze skserowanych map i gdy dotarła do oświetlonego budynku z łazienkami, pralniami i ubikacjami długo patrzyła na wyrysowany czerwonym pisakiem na powierzchni mapy pentagram z jednym miejscem zaznaczonym krzyżykiem.
75
PLAN
Rano Helena otrzymała wiadomość, iż mają się stawić w południe pod podanym adresem w jednostce wojskowej .
Było to ponad dwadzieścia pięć kilometrów od miejsca gdzie teraz przebywali tak więc nie było takiego pośpiechu
Przy wjeździe do jednostki i sprawdzeniu ich tożsamości otrzymali specjalne przepustki i jadącego przed nimi małym odkrytym terenowym samochodem przewodnika, który dowiózł ich pod właściwy budynek
.
Po okazaniu przepustek zaprowadzono ich do pomieszczenia, z którego po pół godzinie ktoś przyszedł po Helenę i zaprowadził ja do już właściwego miejsca.
W spotkaniu brało udział kilku cywili i dwóch wysokiej rangi oficerów wojska.
Dyskusja oczywiście dotyczyła omphalosa i sugestii Heleny na temat jej zdaniem obecnej lokalizacji kamienia.
Helena w swym krótkim wystąpieniu dowodziła iż w czasach przebudowy grodu legendarnego Hoggosa obecnych Wałów Tolkmita przeniesiono omphalosa spod tak zwanego „Świętego Kamienia” z okolic Tolkmicka i umieszczono w specjalnie do tego celu wybudowanej świątyni nowego kultu którego założycielką i pierwszą kapłanką została legendarna najmłodsza córka Hoggosa Pogezana.
Miejsce na świątynie wybrano na podstawie naziemnego pentagramu jako czci dla planety Wenus który tworzył się po połączeniu liniami prostymi kilku ważnych dla Prusów Pogezanów świętych obiektów.
Świątynia została zniszczona i spalona przez Krzyżaków w roku tysiąc dwieście siedemdziesiątym ósmym lecz Pogezanie z nakazu ich późniejszych kapłanów w obawie przed represjami ukryli to znaczy zakopali omphalosa w tym miejscu gdzie stanowił on ich święty ołtarz aby nie trafił w ręce Krzyżaków i pozostaje on tam do dziś.
- Jeżeli ma pani rację to odkrycie omphalosa było by nie lada osiągnięciem dla Agencji- pochwalił Helenę jeden z cywilów.
- Tak ale te tereny są objęte ochroną tam jest park narodowy i obiekt historyczny?- wygłosił swe obawy kolejny cywil.
- Tak w tej sprawie niech wypowie się kolega półkownik- jeszcze jeden z mężczyzn wskazał oficera który otwierając skoroszyt zaczął referować istotę planu wydobycia omphalosa bez zbytniego zainteresowania czy sprzeciwu ze strony archeologów czy władz okręgu.
Plan polegał na rozpuszczeniu plotki jakoby w tym miejscu odnaleziono niebezpieczne składowisko pocisków artyleryjskich z okresu II Wojny Światowej co pozwoli wtajemniczonym osobą pod pozorami zabezpieczania i usuwania przez saperów niewypałów bez zaglądania im przez ramię gapiów, prasy czy władz usunąć łatwo omphalosa wraz z nieszkodliwymi pozbawionymi środków wybuchowych atrapami pocisków.
Plan został zaakceptowany a do jego realizacji Helena i Krzysztof mieli pozostawać na terenie jednostki.
Po zaprowadzeniu ich do jedynie ich kwatery Helena udała się z adiutantką aby dobrać jej mundur, podobnie i Krzysztof z jakimś żołnierzem udał się najpierw do fryzjera gdzie nieco wyrównano jemu fryzurę a następnie otrzymał mundur plutonowego.
Przy okazji przeszkolono go odnośnie oddawania honorów i podstaw, które podoficer powinien znać.
Kiedy Krzysztof wrócił na kwaterę zastał tam swą siostrę w roli sierżanta?
-No nie no całkiem Tobie do twarzy ten mundur, moja pani , zaraz zaraz niech spojrzę – Krzysztof otworzył biuletyn ze stopniami i odszukał odpowiedniej szarży
- O tak jest pani sierżant albo ogniomistrz, bo nie wiem jeszcze czy trafiłem do piechoty czy może do artylerii
-Jesteśmy saperami więc tylko pani sierżant.
-Oooo to teraz jestem saperem, tak się całe życie migałem przed wojskiem, ze teraz od razu zostałem nie dość że podoficerem to jeszcze saperem.
Mam nadzieje, że nie każą nam rozbrajać jakich bomb, bo wiesz saper myli się tylko raz.
-Ty też jesteś bardziej męski, i nawet ta fryzura lepsza-odparła ona hichotając pod nosem.
- A co do tej pory nie byłem męski, choć zaraz Tobie pokarzę- Krzysztof rzucił się przygniatając sobą Helenę
- No przestań, bo pognieciesz mundur a ja nie lubię prasować,
- Świetna wymówka, świetna –powiedział Krzysztof puszczając ją z objęć
- Wszystkie stare żony powinny zaciągnąć się do wojska i mówić swym mężom, nie nie bo pognieciesz mi mundur.- złośliwie odparł Krzysztof , dodając po chwili
- To co teraz robimy?
- Ty co chcesz ja muszę się nieco przygotować- powiedziała Helena otwierając swego laptopa.
- To może oni powinni ciebie zrobić sierżantem sztabowym jak tak lubisz te swoje mapy i wykresy?
- Już nie ma sierżantów sztabowych, znieśli ich kilka lat temu- powiedziała Helena rzucając na łóżko Krzysztofa jego podręcznik ze stopniami wojskowymi.
Popołudnie i noc w koszarach przebiegły, bez specjalnych sensacji i oprócz uciążliwości zachowywania pozorów bycia żołnierzem było to nawet dla Krzysztofa przyjemne kiedy niżsi ranga żołnierze przed nim salutowali.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Nie 20:15, 26 Sty 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 7:26, 26 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
76
ZNALEZISKO
Po pobudce, w której oczywiście nie musieli uczestniczyć i po śniadaniu, wyruszyli w konwoju kilku pojazdów wojskowych na miejsce operacji.
Gdy dojechali miejsce było już ogrodzone, a wartownicy z karabinami pilnowali aby nikt nie przekroczył wytyczonej linii.
W domniemanym miejscu ukrycia omphalosa kilku żołnierzy ostrożnie usuwało grunt.
Helena była spięta i małomówna, nerwowo przechadzając się to z jednej to z drugiej strony wykopu, co raz zaglądała w jego powiększająca się nieckę.
-Znasz taki dowcip – Krzysztof zaczął opowiadać chcąc ją nieco rozbawić i kontynuował nie czekając nawet na odpowiedź dziewczyny.
-Była awaria samolotu i jeden żołnierz który ze strachu zapomniał jak się obsługuje spadochron, krzyczy do innego żołnierza, który właśnie leci z dołu do góry.
-E ee nie wiesz za co mam pociągnąć aby otworzyć spadochron- na to ten z dołu odpowiada
- Nie wiem ja jestem saper, rozumiesz on był saperem i wszedł na minę i poleciał do góry –Krzysztof zaczął się panicznie śmiać z własnego dowcipu.
-Ha ha, bardzo śmieszne –ironicznie odparła Helena nadal spoglądając na powiększający się wykop.
Kiedy ukazała się warstwa popiołu i szczątków nie do końca zgniłych i zmurszałych belek byłego stropu, byli już blisko.
Za kilkoma kolejnymi sztychami łopaty ukazały się skorupy naczyń a dalej natknięto się na ponad dwu i pół metrowy kamienny posąg Świętowida.
Wszystkie znaleziska po przykryciu ich brezentowymi płachtami przenoszona do jednej z ciężarówek gdzie znajdowały się również przygotowane na wszelki wypadek pozbawione materiałów wybuchowych korpusy starych niewypałów.
Wreszcie któryś z delikatnie przekopujących to miejsce niby saperów natknął się na coś twardego.
Pomału ostrożnie jakby mieli do czynienia z prawdziwą lotniczą bombą odkopywano żółto-piaskowego koloru około metrowej średnicy obły kamień.
Cały czas klęcząc przed wykopem Helena wpatrywała się jak zauroczona na znów po siedmiuset trzydziestu dwóch latach omphalos ujrzał światło dzienne.
W pewnym momencie nie wytrzymała i sama wskoczyła do wykopu dotykając go obiema rękoma, mężczyźni odkopujący kamień odsunęli się na chwilę robiąc sobie około dziesięciu minutową przerwę, dokładnie tak samo długą jak z zamkniętymi oczyma stała dotykając omphalosa Helena.
Kiedy dziewczyna wyszła z wykopu w czym pomógł jej Krzysztof podając rękę była roztrzęsiona i zapłakana, Krzysztof objął ją jak nie podwładny swego wyższego stopniem zwierzchnika.
Jednak odlegli o kilkaset metrów gapie i tak nie mogliby tego dostrzec.
Omphalosa przy pomocy wyciągarki umieszczono i zabezpieczono na specjalnie do tego celu przywiezionej przyczepie.
Po zasypaniu dołu byli gotowi do powrotu, Helena wsiadła z kilkoma innymi ludźmi do przyczepy gdzie umieszczono omphalosa.
Wieczorem już po pozbyciu się mundurów, znów jako Krzysztof i Helena w ścisłym gronie z udziałem kilku oficerów i innych wyższych przedstawicieli Agencji brali udział w celebrowaniu sukcesu.
Kiedy stali z kieliszkami szampana, podszedł do nich pan Lucjan jej bezpośredni przełożony w Polsce oznajmiając, że znakomicie spełnili swe zadanie i że za kilka dni znów zostaną zaproszeni do ceremonii uaktywnienia portalu „Heleny” gdyż jak było to w zwyczaju od odkrywcy omphalosa aktywowany portal otrzymywał jego imię.
Powiedział również że do tego czasu mają wolny czas, przekazując im jednocześnie koperty, życzył szczęścia i powodzenia.
W kopercie Krzysztofa znajdował się czek na jego imię na kwitę stu tysięcy dolarów USA.
Helena otrzymała dziesięć razy tyle.
77
KRZYŻTOPÓR
Przed zaśnięciem Krzysiek cieszył się jak dziecko
- To to naprawdę musiało być cenne jeśli dali mi tyle kasy, a Tobie, co zrobisz z tymi pieniędzmi?
-Wsadzę do banku, ą co mam zrobić, może troszkę przedtem przesadziłam, że jest to warte tyle co dochód narodowy Polski, ale mimo wszystko to jest coś bardzo ważnego dla przyszłości ludzi.
-Co zamierzasz teraz robić? Bo powiedzieli, że mamy wolny czas- spytał Krzysztof widząc Helenę w jakimś melancholijnym nastroju.
-Chciała bym odwiedzić znajomego.
- Tego co mieliśmy tak jechać jak te dwie nas porwały?
-Tak właśnie tam.
-No to kiedy wyjeżdżamy- spytał Krzysztof entuzjastycznie.
- Ale ty nie musisz ze mną jechać, już spełniłeś swoje zadanie i możesz już wracać do domu, ja mogę polecieć samolotem albo pojechać pociągiem- dziewczyna mówiła bardzo poważnie, ale jakby nie do końca szczerze.
- Jakie tam pociągiem, mamy nasze Iveco to możemy jechać gdzie tylko zechcemy.
- To Twoje Iveco i możesz nim jechać gdzie i z kim tylko chcesz.
-A ja chcę z Toba- objął ją Krzysztof ale Helena odsunęła się i zaczęła płakać.
-Co ja zrobiłem co się stało?
- Nie nic to ja , muszę iść do łazienki, chyba zaczął mi się okres, a jak okres to wiesz hormony i takie tam, ale muszę iść.
On długo czekał na Helenę ale zanim wróciła zasnął.
Z rana wyjechali na południe Polski, prawie pięciuset kilometrowa trasa wiodła przez kilka województw.
Ich kartoteki policyjne były już oczyszczone z jakichkolwiek zarzutów, lecz Helena nie chciała po drodze wstępować do swej babki, Krzysztofowi może bardziej zależało aby się pochwalić przed matką i znajomymi swym czekiem ale również udał że jemu nie zależy aby wstąpić do domu.
Z większych miast mijali Elbląg, Ostruda, Nidzica, Mława , Płońsk, Warszawę, Radom i Ostrowiec
Lecz zatrzymywali się tylko w Elblągu, Płońsku i Radomiu tak że późnym wieczorem byli już przy Krzysztoporze w czasach swej przykrótkiej świetności gdyż funkcjonował zaledwie jedenaście lat, zanim wybudowano Wersal był to największy pałac w Europie.
Zamek a właściwie malownicze ruiny były widoczne daleko zanim dojechali do miejscowości Ujazd skąd dopiero skręcało się do drogi którą można było dojechać do zamku tutaj też czasem zamieszkiwał i nieoficjalnie udzielał się w organizacji mającej na celu zebranie funduszy na odbudowę zamku Krzyżtopór korespondencyjny znajomy Heleny Marek.
Helena umówiła się z nim pod zamkiem, który wysiłkiem wielu ludzi i organizacji zamierzano nieco odświeżyć i podobno rozpoczęto częściową może nie odbudowe ale rekonstrukcję ruin które w zasadzie pozostawały ruinami na sto trzynaście lat od czasu złupienia zamku przez Szwedów w roku tysiąc sześćset pięćdziesiątym siódmym czyli w roku tysiąc siedemset siedemdziesiątym kiedy zrujnowany i częściowo spalony zamek opuścił jego ostatni właściciel.
Pod zamkiem było pole namiotowe i kemping lecz jak się później okazało trzeba było wcześniej zarezerwować tam miejsce czego oni nie zrobili.
Gdy zaparkowali samochód i przeszli się na rekonesans przed wejściem i budką z biletami Helena wypatrzyła swego znajomego Marka.
Po obowiązkowych przywitaniach Marek wysoki postawny jasnowłosy mężczyzna zaproponował oprowadzić ich po ruinach.
Zaczął oczywiście od obowiązkowego wytłumaczenia nazwy zamku do czego pomogły jemu atrybuty widocznych na bramie wjazdowej wyrzeźbionego krzyża po lewej stronie i topora po prawej stronie kamiennej bramy.
Od tych właśnie symboli miała wywodzić nazwa „Krzyżtopór” gdzie krzyż miał oznaczać religijność fundatora pałacu topór zaś był herbem Ossolińskich.
Krzysztof Ossoliński, gdyż on był owym fundatorem miał również pewne zainteresowania związane z astrologią i magią, stąd też mógł wynikać pomysł układu pomieszczeń związany z czasem
Zamek miał tyle wież tyle ile kwartałów czyli cztery, dwanaście sal tyle ile miesięcy , miał pięćdziesiąt dwa pokoje tyle ile jest tygodni w ciągu roku, i trzysta sześćdziesiąt pięć okien ile dni w ciągu roku, w przypadku zaś roku przestępnego odsłaniano dodatkowe trzysta sześćdziesiąte szóste okno,
Oraz ze względu na zainteresowania magią i astrologią na wieży bramnej obok krzyża i topora znajduje się również tajemniczy znak, przypominający literę "W” podobno symbol ten jest magiczny i zgodnie z aramejską księgą Zohar ma on oznaczać wieczną trwałość zamku.
Widząc ten symbol nie wiedzieć czemu przypomniał się Helenie cztero składowy relief wykuty w niszy poniżej szczytowania wieńczącego oryginalne wejście do Wielkiej Piramidy w Gizie ten jakiś symboliczny, mistyczny lub przedstawiający sobą zapis w jakimś starym już zapomnianym języku tetragram też zaczynał się jakby od stylizowanej litery „V”
Budowa ta wzorowana była na włoskim stylu "palazzo in fortezza", czyli "pałac w twierdzy" i został wzniesiony na planie regularnego pentagramu
Marek jedynie zrobił wprowadzenie do zwiedzania gdyż było już zbyt ciemnio i Helena czuła się zmęczona tak więc powiedział w zasadzie jedynie jego zdaniem wspaniałą nowinę iż od marca tego roku w ruinach zapoczątkowano prace remontowe połączone z częściową rekonstrukcją, szczególnie walących się łuków sklepień i zaczęto konstruować zadaszenia.
Planowane jest też niewielkie muzeum, z eksponatami z wykopalisk archeologicznych dokonanych w zamku.
Żałował też że nieudało się Helenie przyjechać na wiosnę gdyż w zamku co roku w ostatni weekend maja organizowany jest tak zwany „Międzynarodowy Turniej Rycerski o Szablę Krzysztofa Baldwina Ossolińskiego” czyli legendarnego ducha zamku widywanego czasem na murach pod postacią rycerza w husarskiej czarnej zbroi.
Po spacerze specjalnie wytyczonym traktem spacerowym dookoła zamku czasem sprawiającego upiorne wrażenie patrzących swymi pustymi oczodołami trzystu sześćdziesięciu pięciu otworów okiennych.
Helena szła z Markiem Krzysztof za nimi, i choć mało podobała się jemu rola zbytecznego nieparzystego towarzysza, coraz bardziej wyglądało, że takim właśnie się stawał.
Szczególnie kiedy po spacerze Marek zaprosił ich do siebie to znaczy domu wybudowanego przez Agencje w okolicy wsi Kamieniec i Helena jechała z nim jego terenowym Land Rover Defenderem który równie dobrze mógł być zeszłoroczny jak dwudziesto pięcio letni gdyż firma produkowała go w niezmienionej formie od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Krzysztof jechał za nimi najpierw trzy kilometry drogą 758 i później jeszcze około kilometra w okolice wsi Kamieniec i cieńką prawie leśną drogą jeszcze kilkaset metrów.
Z zewnątrz dom nie wyglądał zbyt okazale wewnątrz za to zapewniał wszelkie wygody kilku mogących w nim mieszkac osobą.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Pon 20:52, 27 Sty 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 22:02, 26 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
78
TUNEL
Jak się dopiero teraz Krzysztof dowiedział Marek również był agentem i od kilku już lat sezonowo poszukiwał tutejszego omphalosa, który spodziewano się odkryć w częściowo obecnie zasypanym oryginalnym prehistorycznym tunelu jednej z wielu odnóg tak zwanego niegdyś podziemnego Świata Agharti?
Krzysztof wtrącił się w tok rozmowy Heleny z Markiem, którą zapewne prowadzili już w drodze .
- To znaczy że ten gościu Osowiecki wybudował ten zamek bo wiedział o istnieniu tego tunelu?
- Krzysztof Ossoliński- poprawił go Marek, oczywiście, ze wiedział on również był agentem Agencji i strażnikiem omphalosa, dlatego też między innymi kazał przebudować czternastowieczną osadę należącą do rodu Ossolińskich i wspólnie z bratem kanclerzem Jerzym Ossolińskim wznieśli równie słynny ze swej przestronności i bogactwa zamek w Ossolinie, który ponoć nie miał sobie równych w całym ówczesnym królestwie Polskim.
Odnowiony tunel niegdyś łączył ze sobą oba zamki, a Jerzy Ossoliński wystąpił do króla o przyznanie praw miasta dla osady w Ossolinie, i je uzyskał lecz teraz to znów jest jedynie większa wieś.
- Czy ten drugi zamek lepiej wygląda niż Krzyżtopór?- spytał zaciekawiony Krzysztof
- Wcale nie wygląda, wysadził go w powietrze ostatni oficjalny właściciel agent opozycyjnej Agencji niejaki Antoni Ledóchowski już w dziewiętnastym wieku, zdaje się, ze w tysiąc osiemset szesnastym.
A z dawnego wspaniałego zamku pozostała jedynie kamienna arkada mostu nad parowem i częśc bramy wjazdowej, zaś na szczycie porośniętego wzgórza leżą tylko gruzy i kamienie zasypanych wejśc do tunelu.
Oficjalnie miał on być niby szalony i miał powiedziec, że zniszczył własną siedzibę by zamek jemu nie wbijał synów w pyszność, lecz naprawdę chodziło o wykradzenie lub zasypanie dojścia do omphalosa.
Nasza Agencja jednak wybudowała ten dom i na nowo przebito się do tunelu.
Chodźcie coś wam pokażę- powiedział Marek zamykając drzwi do domu i najpierw przechodząc do swego gabinetu gdzie pozwolił im wejść za chwilę.
Przez tajemne drzwi w ścianie krętymi żelaznymi schodami zaszli chyba z dwie kondygnacje w dół gdzie przed nimi ukazały się żelazne drzwi zabezpieczone systemem elektronicznych optycznych i bio- metrycznych zabezpieczeń.
Kiedy po wpisaniu kodów i odblokowaniu zabezpieczeń drzwi kliknęły ze zgrzytem otwieranego sejfu Marek rozchylił je nieznacznie, a ich oczą ukazała się długi mroczny korytarz, który dopiero teraz pomału skąpo oświetlały pomału rozświetlające się lampki.
Helena jak zauroczona tym widokiem odrzekła z zachwytem w głosie jedynie słowo.
- Agharti, które teraz niby powtarzane przez setkę niewidzialnych ust powtarzało się cichnącym pomału echem.
-Czy chcecie tam iść –spytał Marek i zanim Krzysztof powiedział, że nie koniecznie, Helena odparła
- Choćby tylko troszkę -i nie czekając na zaproszenie przekroczyła próg do tajemniczego podziemnego Świata.
Szli dość długo monotonnym wilgotnym i zimnym korytarzem, który mógł pomieścić dwóch blisko siebie jadących konnych jeźdźców.
Pod nogami droga wyglądała jak wysypana solą
- Czy to sól- spytał Krzysztof smakując naślinionym palcem podobnej łuszczącej się ze ścian substancji
- Saletra dlatego też można było w zamkach tak długo się bronić nawet bez nowych dostaw prochu
Widać było że Krzysztof nie widzi związku tak więc Helena odpowiedziała na jego wątpliwość
-Kiedyś produkowano dymny proch tak zwany „Czarny proch strzelniczy” który wynaleźli ponoć Chińczycy ponad tysiąc dwieście lat temu , najważniejszym składnikiem tego prochu była właśnie saletra potasowa, którą używało się w proporcji około siedemdziesiąt pięć procent do piętnastu procent węgla drzewnego i dziesięciu procent siarki.
- A skąd ty to wszystko wiesz?- pochwalił ją Krzysztof
- Nie spałam w szkole na lekcjach- zaśmiała się Helena, ożywając swym śmiechem stare mury niby teraz tysiąc chochlików naśmiewających się z Krzysztofa.
- Tutejsze legendy mówią jak to łączącym Krzyżtopór z Ossolinem tunelem właściciele obu zamków jeździli tędy do siebie, saniami w gościnę po specjalnej powierzchni wyłożonej cukrem, który miał imitować lód, jak widać w każdej legendzie jest trochę prawdy nawet jeśli cukier jest odkładającą się tysiące lat saletrą !
-Jak daleko prowadzi- spytała Helena będąc już nieco zmęczoną.
- Odkopaliśmy trochę więcej jak trzy kilometry, i niewiadomo jak daleko od zamku w Krzyżtoporze był ukryty omphalos ale do zamku brakuje nam jeszcze około kilometra.
-Wracajmy już- powiedział Krzysztof jakby wyręczając wolę Heleny, która tak samo chciała iść dalej jak odczuwała pragnienie pójścia do toalety.
-Dobrze wracajmy- dziewczyna niby zgodziła się.
Do czasu udania się na spoczynek Helena była jakaś inna, jakby rozmarzona, nieobecna czy zaczarowana.
A może oczarowana Markiem, Krzysztof odczuwał jakiś rodzaj zazdrości czy chęci posiadania jej tylko dla siebie, i im bardziej się od niego oddalała tym to odczucie stawało się silniejsze.
Kiedy Marek sporządzał kolację spytał
- A ten tutejszy omphalos to jest ważniejszy od tego znalezionego przez nas?
- Nie jest on piątej lub szóstej klasy, jest to ley lines biegnący od Gomel na Białorusi do Zawarcia miasta powstałego w wyniku złączenia wielu mniejszych miejscowości, chyba pisał o tym wasz Jan Długosz, a to miasteczko z kolei leży na linii w połowie drogi między Krakowem i Częstochowom.
- To się cieszę, ze nasz jest ważniejszy- odparł dumnie Krzysztof.
-A powiedz mi jeszcze co to jest to Aghaatata.
- Agharti głuptasie- zaśmiała się Helena
-Jest to taka położona we wnętrzu Ziemi mityczna kraina zamieszkała kiedyś przez wysoko zorganizowaną cywilizację, która miała schronić się w podziemiach przed kataklizmami nawiedzającymi Ziemię na jej powierzchni.
Jest to trochę pomieszanie pojęć z czasu tak zwanej wojny „Bogów” z istotami które rządzą Ziemiom za naszym pośrednictwem z Pętli Czasoprzestrzennej Ziemi, ale rzeczywiście wielu ludzi i pół bogów schroniło się w podziemnych miastach połączonych tunelami.
- Więc to też nie są bajki !?- pokiwał głową Krzysztof.
-Tak Niemcy za czasów Hitlera szukali jednego z wejść do Agharti w pałacu Potala ówczesnej zimowej rezydencji Dalajlamy w Tybetańskiej Lhasie, a wiesz, ze jeśli już Niemcy czegoś szukają to, to nie może być fantazją.
Po kolacji poszli spać każde do swego pokoju, co nawet zdawało się podobać Helenie mniej natomiast Krzysztofowi.
79
RUINY
Rano po koniecznych przygotowaniach pojechali zwiedzać zamek.
Po zakupieniu biletów po kilka złotych Marek zaczął ich oprowadzać jeszcze raz pokazując bramę wjazdową
Marek zaczął od tego, ze za autora idei budowli on osobiście uważa Krzysztofa Ossolińskiego, gdyż oprócz odpowiedniego wykształcenia, i współpracy z Agencją miał on też zainteresowania okultystyczno- astrologiczno- literacko- artystyczne.
I jedynie stronę ściśle architektoniczną zapewniali jego projektowi włoscy architekci tacy jak słynny Matea Castello z Melide oraz scenograf królewski Agostin Locci tak zwany Starszym.
Prace zapoczątkowano podobnie jak to miało miejsce z budową Wielkiej piramidy w Giza plantując teren przez zdjęcie kryjącej skalne podłoże warstwy ziemi i na litej skale osadzenie bardzo solidnych fundamentów.
Do prac początkowych i samej budowy ukończonej prawdopodobnie w roku pańskim tysiąc sześćset czterdziestym czwartym, o czym wspomina umieszczona na dziedzińcu eliptycznym inskrypcja wykorzystywano jeńców wojennych
Całościowa powierzchnia pałacu, budynków gospodarczych i bastionowych pięciobocznych fortyfikacji zajmowała powierzchnię około 1, 3 hektara o łącznej długości murów ponad sześciuset metrów, a kubatura jej wynosiła około siedemdziesiąt tysięcy metrów sześciennych.
Na północ od zamku rozciągały się kiedyś połączone z pałacem ogrody francuskie, z których obecnie nie pozostał nawet ślad.
Mury zamku również wznoszono z okolicznego piaskowca, zaś bardziej odporny na wietrzenie dolomit odzyskiwano z kamiennego podłoża podczas wyrównywania placu pod budowę , cegły miano wypalać z pobliskich pokładów gliny.
Wskazując tak zwaną wieżę zegarową znajdującą się nad bramą wjazdową Marek oznajmił iż takie właśnie masywne wierze były niejako symbolem czy znakiem rozpoznawczym zamków rodów pieczętujących się herbem Topór.
Legenda powstania i przyznania tego herbu wywodzić się miała z prawie, że bliskich klimatom arturiańskich opowieści o zbłąkanym na łowach królu który otrzymuje gościnę i ojcowskie porady od zwykłego młynarza, który staje się rycerzem króla.
W kosmologicznym rozumieniu młyn utożsamiając z kosmosem, a młynarza z ‘bóstwem” niejako stającym się przewodnikiem a nie poddanym szlachcica czy króla.
W górnej części baszty znajdującej się nad bramą wjazdową Marek zwrócił ich uwagę na okrągłe wgłębienie gdzie kiedyś znajdował się zegar
Wskazane przez Marka poprzedniego dnia krzyż oraz topór miały w sobie pewną ciekawą intrygę nie zauważalną dla zwykłego turysty, a mianowicie topór nie był wiernym wizerunkiem herbu Ossolińskich, lecz nie jako jego lustrzanym odbiciem, co też według Marka miało swe utajone znaczenie, gdyż jego zdaniem nazwa zamku nie wywodziła się od religijności fundatora lecz od jego imienia i jego herbu czyli nie powinno być Krzyżtopór lecz Krzysztopór i tak jak nazywano to miejsce dawniej „Krzysztofory”.
Marek widział tutaj bardziej symboliczne określenie Krzysztofa Ossolińskiego jako stróża i opiekuna tutejszego omphalosa który jak to było w zwyczaju otrzymywał imię od jego opiekuna lub znalazcy.
-To tak jak omphalos Heleny- z dumą odparł Krzysztof.
Zanim weszli do wnętrza Marek zwrócił uwagę na otaczającą budowle fortyfikację kamienno-ziemną która tak jak pentagram dzięki któremu Helena zlokalizowała omphalosa tutaj też przypominała pięcioramienną, równoboczną gwiazdę.
Począwszy od bramy wjazdowej za którą znajduje się wewnętrzny dziedziniec, każdy z tych bastionów miał swe nazwy i zaczynając od prawej strony były nimi „Szary Mnich” oraz „Korona”, z lewej zaś strony był to „Smok” a dalej jakby ktoś dedykowany komuś ten bastion zwał się on „Oto dla Ciebie”, zaś po przeciwnej od bramy stronie był tak zwany „Wysoki barbakan” lub „Rondel” gdzie wznosi się główna ośmiokątna wieża pałacu.
Gdyby nie to że warownie poddano Szwedom bez jednego wystrzału gdy niejaki Jerzy Kalinowski oddał się pod protekcję króla szwedzkiego Karola Gustawa Szwedzi mieli by większe utrapienie z jej zdobyciem niż miało to miejsce w twierdzy Częstochowskiej.
Gdyż wszystkie bastiony poza barbakanem wypełnione były ziemią świetnie to chroniłoby je przed armatnim ostrzałem, po powierzchni nasypu biegła droga wałowa i murowane przedpiersie ze stanowiskami strzeleckimi, gdzie ewentualni obrońcy mieli na murach bastionów doskonałe punkty strzelnicze w każdym kierunku co sprawiało iż był to obiekt praktycznie nie do zdobycia.
Marek pokazywał im też zabudowania gospodarcze które były samowystarczalnym wewnętrznym folwarkiem z dziedzińcami gospodarczymi.
Właściwy pałac znajdował się między wieżą ośmiokątną a głównym dziedzińcem a jego centralny element stanowi nawiązujący do antycznej architektury rzymskiej reprezentacyjny gmach pałacowy wzniesiony na planie prostokąta,
Jego trójprzęsłowy korpus główny zdobią powtarzające się motywy łuku tryumfalnego z wnękami, w tych wnękach niegdyś rozmieszczono podobizny przodków Krzysztofa Ossolińskiego jak i spowinowaconych z nim rodów .
Marek pokazał im jakieś wąskie kiedyś utajnione przejście, które miało zaledwie wysokość półtora metra wysokości i może metr szerokości którym przechodzono z jednej sali do drugiej .
Zamek posiadał już system wentylacyjny i poprzez układ kanałów wewnątrz budynku powodował, że ciepło i świeże powietrze docierało do poszczególnych pomieszczeń.
Deszczówkę do mycia gromadzono w specjalnej cysternie, skonstruowano też instalację wyciągową gdzie specjalne windy, transportowały żywność ze spichlerzy na wyższe piętra lub podobne z kuchni do sali jadalnej.
Nie zapomniano też o toaletach czy łaźni, której ślady widoczne są nadal w pobliżu czworokątnej klatki schodowej.
Trójprzęsłowy korpus oraz niższe i odchodzące od niego boczne skrzydła tworzyły kilka sal i tak znajdująca się nad salą jadalną sala balowa zajmująca dwie kondygnacje oraz specjalna sala jadalna na górnej kondygnacji pałacu mająca strop wykonany ze szkła i w taki sposób wyeksponowany , że wydawało się, iż jest to wielkie akwarium z rybkami w środku.
Wsparta o nie była pięcioboczna wieża o specjalnym zastosowaniu , gdyż kryła ona w swych dolnych partiach zasilaną źródełkiem studnię z krystalicznie czystą wodą co na wypadek oblężenia zapewniało obrońcą cenną wodę, a woda ta o nazwie „Krzyżtopożanka”, jest bardzo smaczna a nawet przez niektórych uznawana za leczniczą.
Tak więc część reprezentacyjna znajdowała się w skrzydle usytuowanym w głównej osi zamku zakończonym pięcioboczną wieżą wzniesioną w miejscu, gdzie wypływa uzdrawiające źródło .
Na dziedzińcu eliptycznym fasadę zdobiły kiedyś rozmaite upamiętniające przodków tablice jedna z istniejących, o której wcześniej wspominał a którą teraz prezentował Marek tablica z datą tysiąc sześćset czterdzieści cztery upamiętnia ukończenie budowy.
Choć niektórzy upatrują udekorowanie twierdzy i stworzenie ogrodów dużo później.
Gdzieniegdzie widzieli prace rekonstrukcyjne choć w wielu miejscach dostrzegali resztki oryginalnych dekoracji sgraffitowych lub kamiennych detali stanowiących oryginalny wystrój otworów okiennych czy portali.
Zawalone schody zastąpiono prostymi drewnianymi schodami którymi można było zejść do labiryntów i korytarzy w podziemiach , pozbawione sprzętów puste wilgotne ściany w swej mrocznej tajemniczej atmosferze sprawiały niecodzienne wrażenie
Podziemne ogromne stajnie gdzie trzysta koni niegdyś jadło z marmurowych koryt i ponoć przeglądało się w kryształowych lustrach, które były częścią systemu optycznego wykorzystującego poprzez odbijane światło dzienne z okien tworząc swoiste oświetlenie tego miejsca.
W jednym z podziemnych pomieszczeń zobaczyli drobne stalaktyty i stalagmity narosłe na skutek kilkuset letniego przeciekania deszczówki przez sklepienie z wapiennej skały, spadające krople wody niby drgania kamertonu rozbryzgiwały się dziwnie muzycznym akordem potęgując panującą tutaj ciszę.
Kiedy wychodzili już na zewnątrz prowadził Marek erudyta i przewodnik niczym jak wychodzący teraz z Tartaru śpiewak i poeta boski syn Apollina Orfeusz wyprowadzający swą ukochaną Eurydykę na światło dnia mógł tym razem już jej nie strącić przez swą ciekawość , gdyż idąca za nim Helena zdawała się być jemu przychylną?
Kogokolwiek by Krzysztof nie obwiniał wiedział jednak iż Marek przynajmniej pod względem intelektu bardziej pasował do Heleny niż on.
Gdy poraziły ich pierwsze promienie popołudniowego Słońca postali w nich jeszcze chwilę aby się ogrzać, wówczas Marek zaproponował, iż zabiera ich na obiad do odległego o szesnaście kilometrów Opatowa
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Wto 4:19, 28 Sty 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:51, 27 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
80
OPATÓW
Gdy dotarli na Rynek Starego Miasta w Opatowie naprzeciwko najdłuższej
w Polsce podziemnej trasy turystycznej i blisko Kolegiaty
Kolegiata pod wezwaniem świętego Marcina z Tours patrona Francji, katolickich żołnierzy, oraz królewskiego rodu Merowingów, którzy mieli się wywodzić z rodu Jezusa i Marii Magaleny, interesowała Helenę lecz wspólnie uznali, że zwiedzanie malowniczego miasteczka pozostawią sobie na później i udali się najpierw do restauracji gdzie spędzili prawie trzy godziny.
Restauracja „Żmigród” gdyż tak się ona nazywała z zewnątrz upodobniona do zamku czy grodu podobnie wygląd wnętrza restauracji jak i jego nazwa korespondowały ze sobą z dość surowej konfiguracji metalowe, kute żyrandole, ciężkie dębowe, stoły, kamienny kominek były niczym scenografia do filmu o rycerzach króla Artura
Dodatkowo nastrój jakby cofnęli się w czasie utrwalał widoczny za oknami zabytkowy rynek miasta Helena zamówiła sobie dla niej tanie pierogi, które okazały się być rewelacyjne, Krzysztofowi i Markowi również smakowało to co sobie zamówili i popijając Tyskie piwo planowali co chcą najpierw zobaczyć.
Po posiłku zwarzywszy na ilość atrakcji w dość ekspresowy sposób zwiedzili najważniejsze miejsca Opatowa, gdzie znów Marek wyselekcjonował je jakby wybiórczo pod kątem zainteresowań Heleny i znów jak wytrawny przewodnik mówił i tłumaczył to co oglądali.
Wspominając, iż to niewielkie miasto leży na Szlaku Bursztynowym, którego handlowe związki łączą się z grodem noszącym taką samą jak restauracja w której przedtem byli nazwę czyli "Żmigród", musiał zwłaszcza Krzysztofowi opisać pokrótce zależności miejsc mocy ze smokami które w dawniejszych czasach nazywano żmijami.
Nazwa Żmigród oznacza "gród żmija" i w językach staro słowiańskich pojęciem zmej od którego pochodzi późniejsza polska forma żmij oznaczano właśnie smoka.
Marek wspomniał, że kronik Jana Długosza wynika, że właśnie w Opatowie była pierwsza polska założona za czasów Henryka Sandomierskiego komandoria Templariuszy, którzy wraz z tym dzielnicowym księciem sandomierskim uczestniczyli w krucjatach do Ziemi Świętej
Pozostałością klasztoru Templariuszy miałaby być kolegiata, świętego. Marcina gdzie do dzisiejszego dnia można w niej podziwiać romańskie okienka tak zwane biforia
Najpierw więc udali się tam właśnie, po czym znów przeszli rynek aby zwiedzić tak zwaną
„Podziemną Trasę Turystyczną, również z czasów Krucjat i legendarnych Templariuszy z ich przepastnymi magazynami gdzie gromadzono wszelkie zamorskie dobra.
Po prawej stronie rynku, kiedy weszli do kamienicy numer osiemnaście znaleźli się w jednej z największych atrakcji Opatowa czyli właśnie w dawnych połączonych korytarzami i schodami ze sobą piwnicach kupieckich, położonych na różnych poziomach
Długość tych połączonych ze sobą piwnic i składów wynosi czterysta dwa metry, i Rawie cała jest udostępniona dla zwiedzających łącznie czterdzieści część podziemnych pomieszczeń biegnących na trzech poziomach pod rynkiem miasta.
Duży chłód i wysoka wilgotność nie pozwoliły im przebywać tam zbyt długo
Gdy wracali z tej wycieczki już robiło się ciemno, a przejeżdżając obok majestatycznych ruin w Krzyżtoporze Marek zaproponował aby pójść się jeszcze przejść wokoło zamku.
Krzysztof jakby to od niego zależało, a przede wszystkim jakby przy okazji nie wypadł źle w oczach Heleny powiedziałby, że nie ma ochoty, lecz skoro Helena chciała iść on też nie oponował.
Jak przedtem Helena szła z Markiem pierwsi a Krzysztof za nimi i tylko kiedy zadzwonił do Marka telefon ten jedynie na trochę pozostał z tyłu ale zaraz znów dobiegł i znów zajął miejsce przy Helenie.
I właśnie w tym momencie Krzysztof ujrzał na wieży białą postać a za chwilę też husarza,
- O kur , duch- krzyknął Krzysztof cofając się do tyłu, Marek też się cofnął i tylko Helena stała niewzruszona uważnie się przyglądając zjawisku, aż w pewnym momencie odwróciła się do nich mówiąc
-E tam to jest taki przebrany żart.
W tym momencie Marek zaczął się śmiać przyznając się, że to on opłacił dwóch znajomych aby sfingowali tę maskaradę
I jedynie Krzysztof z bijącym jeszcze sercem ledwie co dochodził do siebie.
-Nie bojaj się duchów ludzie są gorsi- powiedziała do niego Helena na pocieszenie, a do Marka z lekką ironią dodała
-Czy chciałeś jemu zrobić a heart attaca
Kiedy już definitywnie wracali Marek śmiejąc się przepraszał Krzysztofa i w kilku słowach też pochwalił opanowanie Heleny, a korzystając z okazji oczywiście nie omieszkał opowiedzieć lokalnych Krzyżtoporskich legend o duchach.
A Krzyżtopór ma ich aż dwa gdyż czasem w ruinach może pojawić się złośliwa Biała Dama, w księżycowe noce zaś na murach przechadza się czarna postać rycerza, którym ma być syn Krzysztofa Ossolińskiego, Krzysztof Baldwin Ossoliński, który zginął podczas walk na kresach wschodnich a było tak, że jak głoszą kroniki rodzinne Ossolińskich w sierpniu roku tysiąc sześćset czterdziestym dziewiątym straż zamkową obudził niesamowity tętent koni.
Gdy oni spojrzeli w dół za mury zamiast oddziału wojska o czym miał świadczyć hałas zobaczyli tylko jedynego konia a na nim rycerza, a rozpoznając w nim młodego pana zamku Krzysztofa Baldwina niezwłocznie otworzyli jemu bramę, lecz nikt nie wjechał po prostu jeździec rozpłynął się we mgle.
W jakiś czas później do zamku dotarła wiadomość, iż ich Pan zginął na Podolu w bitwie pod Zborowem, stoczona w dniach 15-16 sierpnia tysiąc sześćset czterdziestym dziewiątym gdzie i kiedy nieszczęsna Polska husaria wystąpiła przeciwko powstańcom Chmielnickiego i Turkom
I właśnie od tego czasu wielokrotnie widywano w nocy postać stojącego na murach w czarnej zbroi husarza.
Kolejną tym razem duszycą nawiedzającą zamek miałaby być później w nim mieszkająca krewna wojewody Krzysztofa, która to po wzgardzonej miłości miała stać się bardzo złośliwa i okrutna.
Miała ona małego pieska przy pomocy, którego testowała ona życzliwe jej i nie życzliwe osoby
, tak , że kogo pies obwąchał i zaakceptował tego też przychylniej traktowała owa dama, na kogo zaś zaszczekał tego skazywała na tortury.
Wielu ludzi ze służby popadło w taki sposób w niełaskę swej pani i wtrąceni do lochu konali bez jedzenia i picia.
Pewnego jednak dnia na zamek zawitał jakiś nieznajomy dworzanin na którego piesek swym zwyczajem zaszczekał a kobieta wezwała swych wiernych siepaczy aby go pojmali.
Ale ów gość długo się nie zastanawiając wyjął swą szablę i pozabijał strażników, damę i nawet pieska i wrzuciwszy ich ciała do lochu i sam uciekł.
I choć zwykli ludzie odetchnęli , złośliwa dama została w zamku jako duch i podobno , kto ją ujrzy niebawem umiera.
-Ja tam w duchy nie wierze, a to było zaskoczenie- usprawiedliwiał się Krzysztof
-Tak nie wierzysz ty sam wyglądałeś tam jak a host- powiedziała Helena ironicznie kiwając głową.
Ciekawą zwłaszcza dla Heleny i Marka była trzecia opowiedziana przez Marka legenda o lochu zamkniętym na trzy klucze
Legenda ta mianowicie głosiła , że w lochu lub tunelu zamku ukryte są skarby, a miały by one być schowane za specjalnymi potrójnymi drzwiami.
Pierwszymi z nich miały być drzwi żelazne, drugie zrobione z dębu, trzecie zaś z jesionu.
Na ostatnich drzwiach jesionowych miałby widnieć krzyż i topór, taki sam jak na bramie wjazdowej.
-Czy to nie może być wskazanie gdzie ukryto omphalosa ?– spytała zaciekawiona Helena
-To zapewne jest taką wskazówką, i dlatego niemy ślę aby krzyż i odwrócony topór na bramie wjazdowej znaczyły jedynie „Krzyżtopór”- odparł Marek.
-A co to wskazówka, czy to nie takie w zegarku?- Helena nie widziała porównania.
-Ależ ty fajna, to w zegarku też ale też polskim znaczy drogowskaz, albo kierunek żeby coś odnaleźć, ale wracając do legendy, który może być też – Marek pomyślał chwilę i powiedział
- Może być zagadką do rozwiązania gdzie ukryto omphalosa, tak więc na pierwszych drzwiach podobno powieszono trzy klucze.
Żelazny otwiera żelazne drzwi, srebrnym kluczem trzeba otworzyć drzwi dębowe, zaś
złoty klucz służy do otwarcia ostatnich jesionowych drzwi.
Za tymi ostatnimi drzwiami mają stać trzy beczki , napełnione kolejno złotymi, srebrnymi i miedzianymi monetami.
Jednak skarbu strzeże jakiś niewidzialny strażnik, który dla zwykłych ludzi jest złośliwym chochlikiem , takim diabełkiem – sprostował Marek aby Helena zrozumiała.
On to podobno , przeszkadza wszystkim którzy dotrą do skarbu przy tym przeraźliwie śmieje się szatańskim śmiechem.
I choć opowiada się, że jeszcze nikomu nie udało się przeżył z nim spotkania, to jednak logicznym było by, iż ktoś opowiedział tę legendę to musiał przeżyć owo spotkanie.
-Ale gdzie w tym wszystkim omphalos, -spytał Krzysztof z niedowierzaniem dodając
- Ja tam w duchy i legendy nie wierzę.
-Dla zwykłych ludzi zawsze złoto i bogactwa zdawały się być najcenniejsze dlatego też mogąc wybrać złoto i prawdziwy skarb pod postacią omphalosa, który dla nich będzie jedynie zwykłym kamieniem zawsze wybiorą złoto.
-Nie zawsze złoto się świeci- pomieszała nieco w przysłowiu Helena.
Późnym wieczorem długo rozmawiali i choć Krzysztof starał się dotrzymać kroku w dyskusji Markowi i Helenie ale albo zmożony tematem albo całodniowym zmęczeniem kilka razy podrzemując w końcu dał za wygraną i poszedł do siebie spać.
Kolejny cały dzień spełzł im na lenistwie i obżarstwie, dopiero wieczorem Helena dostała wiadomość zaproszenie aby stawiła się następnego dnia w porcie około południa we Władysławowie gdzie miała na nich czekać umówiona łódź.
Tego ostatniego wieczoru Helena z Markiem dużo ze sobą przebywali tak więc Krzysztof był zadowolony kiedy wreszcie Helena oznajmiła, ze idzie spać
Wyjechali rano po śniadaniu, Krzysztof był zły na siebie, ze niekiedy zachowywał się jak przysłowiowy pies ogrodnika, ale mimo wszystko był zadowolony, ze wreszcie wyjeżdżali.
81
WIELKA CELEBRACJA
Znów przez niemal całą drogę Helena wydawała się być jakaś nieobecna czy też zamyślona.
Dla Krzysztofa w jego męskim rozumowaniu było to mniejszym złem gdyż wreszcie jego zdaniem pozbył się rywala i tylko trzeba było nieco czasu i kilku sprytnych wybiegów aby znów wrócić do łask Heleny.
Mimo wszystko traktował ją jak swą samczą zdobycz jak czek na sto tysięcy dolarów, a jak odpowiednio dobrze się postara to będzie przecież miał jeszcze i połowę tego co ona posiada.
On jednak nie wiedział jeszcze tego, że kobiety są z Wenus i choć lubią blichtr bali, grę zalotów, podniecenie miłosnych uniesień, błysk brylantów , i dźwięk kieliszków szampana, ważniejsza jednak dla nich była ta tajemnica, ta jakaś ulotna pogoń za ideałem swych snów i marzeń kiedy liczył się dla nich dotyk dłoni lub pocałunek bardziej od wszelkich skarbów czy wygód tego świata.
Nie wiedział również i o tym, że tam w grodzisku na wałach Tolkmita gdy Helena dotknęła omphalosa jak w transie obezwładniających oparów Ziemi Delficka Pytia zapytała czy Krzysztof jest jej pisany?
W obrazach alternatywnych zdarzeń przyszłości widziała w związku z nim jednak tylko destrukcję, niezrozumienie a nawet śmierć, ona wbrew wstępnemu zauroczeniu uwierzyła temu proroctwu postanawiając udać się jedynym najjaśniejszym z oglądanych scenariuszy zdarzeń bez Krzysztofa u swego boku.
I choć często odkochać się jest trudniej niż żyć, wiedziała ona jednak iż ta jej ofiara zostanie w dwójnasób nagrodzona jeśli zamiast namiętności odda się intuicji.
To pozorne wyrachowanie z jej strony charakteryzowało to kim ona była, lub dokładniej kim się stała przechodząc ot przecież jeszcze w sumie nie tak dawnej naiwnej dziewczynki chcącej wybrać się z rówieśniczkami na potańcówkę a wieczorami z wypiekami na twarzy chichocząc rozprawiać o pocałunkach, randkach czy oświadczynach.
I nie tylko to, że stała się teraz panią portalu o jej imieniu, lecz bardziej to że od czasu poznania prawdy Świat stał się za razem mniej jak i bardziej tajemniczy lecz ta obnażona tajemnica, zostając odartą z infantylnej niedopowiedzianej niewiedzy miliardów ocierających się o nią ludzi stawała się jednocześnie jej przytłaczającym obowiązkiem.
Była cierpieniem Diogenesa w zatłoczonym miejscu szukającego w dzień z lampą ludzi
gdyż jak w kiedyś gdzieś zasłyszanej bajce o filozofie który w dzień chodził z palącą się latarnią w ręku szukając człowieka a każdy napotkany jedynie na pytanie kim jest oznajmiał filozofowi jaki wykonuje zawód i nikt z napotkanych nigdy nie powiedział: „Jestem Człowiekiem”
Ludzie z ich infantylnymi problemami i naiwnymi dążeniami męczyli i drażnili ją coraz bardziej, Helena pomału coraz częściej wybierała „Samotność w Tłumie” niż wolałaby bezskutecznie jak Diogenes z Synopy szukać ludzi wśród innych ludzi w dzień, z nieodzowną lampą w dłoni i nawet nie ważne dla niej było, że filozof szukał zacnych ludzi ona zaś rozumnych.
Wiedząc to co wiedziała nie mogła dalej okłamywać się i nie traktować miłości również jako pewnej formy egoizmu dla samej chęci jej przeżywania, egoistycznego posiadania innej osoby, wraz z nadzieją, iż ona odczuwa do nas jedynie czyste uczucie, i mimo, że potencjalnie każdy człowiek jest odmienny lecz większość z nich podobnie są zachłanni miłości, sławy, bogactwa czy uznania, gdyż taka właśnie jest natura przeciętnego człowieka.
Tak jak głód czy pragnienie można by nazwać miłością do jedzenia i picia którą właśnie w tej chwili należy zaspokoić, podobnie palenie i spożywanie alkoholu nazwiemy nałogiem, lecz również uzależnieniem a nawet miłością do używek tak samo miłość jako motywacja zachowania gatunku przejawia się u ludzi podobnie jak okresy płodności i godów u zwierząt z tym, że nasze gody nie są już uzależnione czasem czy porą roku i często jako zauroczenie trwają jak u wielu gatunków zwierzaczków połowę naszego życia
Kiedyś ktoś powiedział, że życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową, i w tym stwierdzeniu jest tak wiele pospolitej biologicznej racji, że aż żal tej opiewanej przez poetów miłości, ale jest to po prostu niestety tylko zauroczenie w okresie godowym.
-Może pójdziemy coś zjeść –zaproponował Krzysztof kiedy dojeżdżali już do Władysławowa
- Dobra myśl, mamy jeszcze do południa dużo czasu- odparła Helena powracając teraz ze świata swych myśli i analiz do pospolitego świata zwykłych ludzi.
W południe odnaleźli przewodnika i wynajęta dla nich szybką wygodną łudź, którą dostali się na dużo większą jednostkę pływającą pod banderą Panamy, będącą czymś pośrednim między stu dwudziesto stopowym ekskluzywnym jachtem oceanicznym a jakąś jednostką badawczą
Dla Krzysztofa zdąć by się mogło, że odbywająca się na pokładzie łodzi wieczna celebracja przebywających tutaj przedstawicieli high life-u zahacza o puste idee zabawy dla samej zabawy, lecz to był właśnie rządzący się odmiennymi prawami „Wielki Świat”
Po trzech godzinach spędzonych ma jachcie podpłynęli pod coś wyglądającego jak gigantyczna platforma wiertnicza czy wydobywcza gdzie Helenę, Krzysztofa i jeszcze kilka osób z jachtu kilkakrotnie przewożono Helikopterem.
Kilka godzin później Helena wraz z innymi zaproszonymi stała w kasku ochronnym na specjalnej platformie gdzie elektroniczny licznik odliczał wspak sekundy.
Helena czuła się teraz jak matka chrzestna wodowanego okrętu, która miała rozbić o jego burtę butelkę szampana.
Kiedy na ekranie pojawiło się zero Helena wcisnęła wskazany jej przycisk uwalniając coś co z tego co wiedziała wbiło się w dno Morza Bałtyckiego uwalniając pod jego powierzchnię omphalos, portal Heleny został aktywowany!
Ten dzień zakończył się przy wtórze rozrywających niebo pięknych kolorowych sztucznych ogni, gratulacji, i owacji z mnóstwem szampana.
Wszystko było podobnie jak obchody Nowego Roku z tym, że teraz to był początek nowego dla Heleny.
Ona przyjmowała oferowane jej zaszczyty i pochwały najchętniej jednak odpowiedziałaby na nie tak jak powiedział ten sam Diogenes kiedy grzejącego się na Słońcu filozofa odwiedził cesarz Aleksander Macedoński oferując się spełnić, każde życzenie Diogenesa, na co filozof odparł, iż jego jedynym życzeniem jest aby władca się nieco przesunął gdyż zasłania jemu Słońce.
82
POWRÓT
Bogatsi w doznania, wrażenia, wiedzę i pieniądze, wracali do owego sennego miasteczka, Helena w domu swej babki miała pozostać jeszcze tylko kilka dni.
Krzysztof nie wiedział co z nimi będzie, lecz będąc dobrej myśli bardziej teraz przeżywał jak zabłyśnie w miasteczku jak będzie mógł teraz wynająć jakieś niezależne mieszkanie, a może nawet zabierze ze sobą swą matkę?
Na razie był szczęśliwy i spełniony i to jedynie teraz się dla niego liczyło, oczywiście zanim dojechali ustalili z Heleną odmienny od prawdziwego przebieg zdarzeń.
Pieniądze które otrzymał Krzysztof na co miał oficjalne dokumenty miał wygrać w kasynie w Gdyni, Helena swego czeku wcale nie zamierzała komukolwiek pokazywać.
Kiedy podjechali pod dom od frontowej strony tam gdzie mieszkała Doktorowa wszyscy już ich oczekiwali , zorganizowano a na część ich przyjazdu zorganizowano ogrodowe przyjęcie i grilla. czy tak jak dla Heleny nadal Barbecue
Kiedy Krzysztof prezentował swój kamper Wieśkowi dowiedział się, że Krzysztofa Mercedes, który naprawę rzekomo Krzysztof miał zlecić Wieśkowi już jest prawie naprawiony, w ten sposób utwierdzając się że rzeczywiście tak jak mówiła Helena między innymi Wiesiek, Ksiądz Stefan i młody ksiądz Andrzej również mieli jakieś swe funkcje w Agencji?
Helena udając wiecznie zajętą jakby unikała spotkań z Krzysztofem sam na sam i tak było już do jej wyjazdu
W ostatni dzień pobytu Heleny po obiedzie, i pożegnalnym przyjęciu, zobaczył ją dopiero rano kiedy to po czułych pożegnaniach załadowali jej wszystkie bagaże do taksówki Wieśka Krzysztof już jako pasażer towarzyszył jej na lotnisko w Warszawie.
Na dworze wstęgi porozwiewanych chmurek czerwieniły się już w promieniach zachodzącego słońca.
Kiedy już Helena odchodziła tak jakby rzucając jakieś zaklęcie które sam musi odnaleźć w sobie zainteresowany powiedziała do niego po angielsku?
-Until you make the unconscious conscious, it will direct your life and you will call it fate.
Oczywiście Krzysztof nie miał pojęcia co ona powiedziała ani tego, że była to zamknięta myśl i idealna w swej przejrzystości mądrość możliwa do zgłębienia jej jedynie przez tego kto już był na to gotowy wypowiedziana przez Carla Gustava Junga a mówiąca o tym, że
"Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Wto 23:24, 28 Sty 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 4:20, 28 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
83
KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ
Czas mijał szybko, pierwsze dni a nawet tygodnie po wyjeździe Heleny były dla Krzysztofa jakieś puste a może nawet samotne lecz w miarę załatwiania i realizowania planów założenia jego firmy transportowej o nazwie „Hermes- Transport” którą to nazwę poleciła Krzysztofowi Renata , jako, ze z tego co mówiła Hermes poza tym, że był bogiem kupców i złodziei był też bogiem dróg i szybkiego przemieszczania się dzięki swemu uskrzydlonemu kapeluszowi i sandałom.
Musiał też znaleźć lokum w czym pomógł jemu szef tutejszego oddziału Agencji pan Lucjan.
Renata stała się dla Krzysztofa czymś w rodzaju pomocnika duchowo- ezoterycznego i mimo , ze oczywiście nie mógł wtajemniczyć jej w zagadnienia Agencji ani w prawdziwe uczucia jakie żywił do swej siostry Heleny to przez to do jakich tematów zmierzał ona znała choć nie zawsze się zgadzała z poglądami Krzysztofa.
Trzy miesiące po wyjeździe Heleny tuż przed otwarciem firmy przewozowej Krzysztofa otrzymał on od niej wiadomość, że jest ona w ciąży i, że zaręcza się z Markiem, który przyjechał do niej teraz na wizytę.
Informacja była raczej lakoniczna, ale i tak spowodowała w głowie Krzysztofa dość poważny zamęt, po pierwsze niejako druzgotało to uczucia które on żywił do Heleny poza tym przecież sam fakt czy dziecko było jego, już nastręczał Krzysztofowi wiele myśli rozterek a nawet nieuzasadnionych niepokojów.
Z kolei jeśli miałoby to być dziecko Marka świadczyłoby to nieomal , że o zdradzie Heleny?!
Lecz kiedy i jak zachodził w głowę Krzysztof nie wiedząc jak ma potraktować owa otrzymaną od Heleny wiadomość, musiał też sam się z tym uporać co ciążyło jemu na sercu jeszcze bardziej.
Swa huśtawkę nastrojów, odczuć, pragnień i nadziei, które jeszcze tak do niedawna wiązał i łączył z Heleną teraz postanowił przenieść na sferę zawodową czy biznesową
Jego wściekłość i frustracja została zastąpiona chęcią udowodnienia całemu światu, że on też potrafi do czegoś dojść.
Dla Agencji tez w zasadzie pozostawał nadal na czymś w rodzaju treningu gdzie musiał zapoznać się z określonymi programami czy artykułami, które teraz otrzymywał drogą e – mailową
Poznając od nowa to co mówiła Helena o strukturach, zależnościach i o obowiązujących w świecie prawidłach coraz bardziej pojmował też ich misję i przepaść jaką stanowiło oni w stosunku do całej pospolitości ludzkich dążeń i pragnień.
Mijały dni i tygodnie kiedy całkowicie oddał się swej pasji osiągnięcia sukcesu miał już swych pracowników i zakupił okazyjnie jeszcze dwa większe samochody transportowe.
Pierwsze zlecenia otrzymał z polecenia pana Lucjana w zamian jedynie na razie pogłębiając swą wiedzę na temat ley lines, portali, czy Er zodiakalnych, i mając niedługo wraz z kimś jeszcze przygotować się do jakiejś ważnej akcji.
Pewnego styczniowego wieczora kiedy musiał jeszcze zostać dłużej już jak to nazywał nie w biurze ale w office aby rozliczyć któregoś ze zjeżdżających z trasy kierowców kątem oka zauważył wjeżdżające na jego plac srebrne Audi z którego wysiadła jakaś kobieta idąc prosto w stronę biura.
-Nie to nie możliwe- powiedział sam do siebie Krzysztof szukając drogi ucieczki wspomnienia z przed pół roku odżyły z nową siłą.
Kiedy już wystukiwał numer do Lucjana w drzwiach biura stanęła piękna wysoka kobieta i uśmiechając się tajemniczo powiedziała
- Witaj braciszku mamy razem pracować .
Krzysztof nie wierzył własnym oczą, przecierając je rękoma jakby był zaspany, lecz to nie była Helena to była Angel
- O ooo witaj to ty nie poznałem Ciebie, -Krzysztof podszedł do dziewczyny i ja uściskał nie wiedział czy cieszy się z jej widoku, czy że nie była to kolejna zabójczyni, a może żałował, że nie jest ona Helena?
- To ma znaczyć, że będę jeszcze bogatsza- zażartowała Angel.
Z tego co mówiła Angel skończyła ona swój trening i po kilku asystach w prawidłowo przeprowadzonych mniejszych akcjach dla Agencji miali wspólnie z Krzysztofem zostać partnerami do jakiejś ważnej szykującej się za jakiś czas akcji.
W końcu postanowili uczcić spotkanie
- Pojedźmy do Zawiszy -zaproponowała Angel zajazd w którym ponad pół roku wcześniej spędzili razem upojną noc
- Do Zawiszy? No nie wiem- Krzysztof nie uważał tego pomysłu za najlepszy pamiętając, że przecież przez wspomnienia takich miejsc jak to Angel chciała uciec z tego miasta aż do Szczecina.
-To co jedziemy- zadecydowała Angel
Kiedy wyszli na zewnątrz znów śnieg zaczął prószyć , Angel podniosła futrzany kołnierz swojego Korzucha i skierowała się w stronę teraz jeszcze bardziej szklistego i błyszczącego Audi
- A to skąd ?– spytał Krzysztof zaciekawiony
-Pamiętasz to ten sam co miała ta Rosjanka z ta druga, a ja go wynegocjowałam.
-Co zrobiłaś?- zdziwił się Krzysztof
- No co mieli go skasować, a po co ja mam jeździć jakimś trupem to powiedziałam, ze go chce i oni przebili mi numery dali nowe dokumenty i jest mój- zaśmiała się dziewczyna dodając
- To widzimy się na miejscu.
- No no – powiedział do siebie Krzysztof wsiadając do swego starego wysłużonego mercedesa.
Kiedy przyjechał do zajazdu Angel już popijała sobie Martini przy barze, usiadł obok niej i zamówił sobie colę
Śmiejąc się i wspominając stare już przygody opowiadali tez o tym co się zdarzyło przez ostatnie kilka miesięcy.
W pewnej chwili podeszło do Angel jakichś dwóch mężczyzn i jeden z nich obejmując ją ramieniem zagadnął
-O część Angelina dawno ciebie nie było, ładnie wyglądasz może się zabawimy po starej znajomości i może przyprowadzisz jakąś koleżankę bo ja jestem tez z kolega.
-Pan mnie z kimś pomylił -spokojnie powiedziała Angel zdejmując rękę mężczyzny ze swojego ramienia
-Co się wygłupiasz Angela ja mam pieniądze o zobacz- mężczyzna nie zdążył wyciągnąć portfela kiedy już leżał na podłodze, a dziewczyna przyciskając jego krtań kolanem powiedziała.
-Mam na imię Angel śmieciu, a teraz bądź bystry jak woda w klozecie i spłyń stąd.- po czym jak gdyby nigdy nic usiadła przy barze niby mimochodem mówiąc do barmana.
-Polska to jednak jeszcze zaścianek w takim San Marino było by to nie do pomyślenia.
-Przepraszamy panią serdecznie już wołam security , więcej takie coś się nie powtórzy
- Łał już się boję – powiedział Krzysztof i spytał szeptem.
-A kiedy ty byłaś w San Marino?
- Jeszcze nie ale mam nadzieję, że niedługo tam pojedziemy- Angel zaczęła się śmiać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Śro 2:43, 29 Sty 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|