Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna www.armagedonuczas.fora.pl
NIEZNANY ŚWIAT,PRZEPOWIEDNIE.PIĄTE SŁOŃCE,ROK 2012,REINKARNACJA, KONSPIRACJA,MEDYCYNA ALTERNATYWNA, ENERGIE ITP.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

6 FIZYKA NIEBIESKA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna -> „PIĄTE SŁOŃCE”
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tadeo
Administrator



Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 3:22, 05 Wrz 2012    Temat postu: 6 FIZYKA NIEBIESKA

6
FIZYKA NIEBIESKA
Geometryczna zależność między planetami i cyklami Słońca to tylko „czubek lodowej góry”. Wiele w zrozumieniu tych geometryczno astrologicznych zależności przybliżył Johannes Kepler ( ur. 1571 zm. 1630 roku( Rys.34).
W swej „fizyce niebieskiej” jak ten uczony zwykł nazywać swą nową dziedzinę nauki.W czasach Keplera nie było wyraźnego rozgraniczenia między astrologią, którą uczony również uprawiał, a astronomią, będącą jedną z tak zwanych „sztuk wyzwolonych” ( 7 sztuk wyzwolonych jako podstawa wykształcenia godnego człowieka). Natomiast astronomia była oddzielną od fizyki samodzielną nauką .
Na uniwersytetach średniowiecznych przygotowaniem do studiów filozofii i teologii było tak zwane „ Quadrivum” obejmujące naukę o „liczbach czystych” (arytmetyka,) rozważanych w przestrzeni ( geometria), w czasie (muzyka), w ruchu (astronomia), w przestrzeni.
Aby przybliżyć postać ważnego w mych rozważaniach Keplera dodam, że w swych pracach używał on argumentów natury religijnej , wychodząc w nich z założenia, iż Bóg stworzył świat zgodnie z inteligentnym planem, który można poznać za pomocą rozumu. Kepler żył w okresie występujących raz na 800 lat serii koniunkcji (około roku 1600 ) co walnie przyczyniło się do jednego z ważniejszych jego odkryć związanych z zaobserwowanym w 1603-1604 roku wybuchu „Super nowej”(Rys.35) i poprzez argumentacje, że znajduje się ona w sferze gwiazd stałych, podważył dogmatyczną doktrynę „o niezmienności niebios” . Kepler studiując odwoływał się do „muzyki sfer” Pitagorasa( geometryczne uzależnienie stosunku długości strun instrumentów szarpanych do „czystych tonów” w muzyce), był przekonany, że geometryczne obiekty były dla Stwórcy modelem dla całego wszechświata( „Kwadrat okresu wokół Słońca jest proporcjonalny do sześcianu odległości od Słońca”).
Pewne geometryczne stosunki odległości w astrologii i astronomii wiążą się również z pewnymi modułami czasowymi. I tak na przykład u Majów mamy okresy po 52 lata, gdzie według ideologii wróżebnego kalendarza Tzolkin każdy w 52-gie urodziny, podobnie jak to jest w horoskopie astrologii harmonicznej (identyczny rozkład planet jak przy urodzeniu ), wraca do sytuacji z przed lat, aby móc naprawić stare błędy.
Lecz w astrologii harmonicznej ze względu na odmienną i bardzo zróżnicowaną długość obiegu planet dookoła Słońca, można tam jedynie mówić o częściowym podobieństwie tylko pewnych grup planet. Aby znaleźć na przykład idealne położenie wszystkich planet Układu Słonecznego względem środka Drogi Mlecznej, czy każdego innego punktu w kosmosie, należałoby pomnożyć między sobą czas obiegu wszystkich planet Układu Słonecznego.
Uzyskany wynik zapewne ni jak by nie pasował do dużo krótszego czasu życia ludzi. Owe ciekawe doświadczenie z odnajdywaniem wspólnej liczby jednego modułu ( okresu) ustawienia w tym samym położeniu wszystkich planet Układu Słonecznego będzie jednak różny (choć niekiedy bardzo bliski) z położeniem planet do tak zwanych „gwiazd stałych”.
Dzieje się tak z powodu ciągłego ruchu i przemieszczania się ciał niebieskich, aby powtórzyć za Heroklitem: „Pantha rei”( wszystko płynie) i nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, bo woda w niej już jest inna. Żeby pokrótce przybliżyć zależności, które w nieco inny od konwencjonalnej biologii i astrologii działają na rozród i rozwój życia na Ziemi ( w astrologii powinno też poddawać się analizie moment poczęcia, wiedząc że ciąża w przybliżeniu trwała ok. 9 miesięcy), z powodów trudniejszej możliwości dokładnego określenia momentu poczęcia przez wieki wypraktykowano korektę dotyczącą samej energetycznej wartościowości wpływu na noworodka.
Chodzi tutaj o średnią energię Słońca i o tak zwane cztery żywioły przypisane grupom po 3 znaki zodiaku (Baran-Ogień, Byk-Ziemia, Bliźnięta-Powietrze, Rak-Woda, Lew- Ogień, Panna-Ziemia, Waga-Powietrze, Skorpion-Woda i dalej znów: Strzelec-Ogień, Koziorożec-Ziemia, Wodnik-Powietrze, Ryby-Woda).
Aby przybliżyć to na przykładzie przyjmijmy, że plemnik wnika do jaja pierwszego dnia akurat kiedy w okołobiegunowym pasie Słońca zaczyna się magnetycznie pozytywnie naładowana ćwiartka naprzemiennie usytuowanych energii.
Tak więc wówczas znajdujący się na Ziemi zarodek miałby przez pierwsze 3 miesiące ciąży wciąż niezmienne warunki, pozostając pod wpływem sekwencji dodatnich emisji energii Słońca, tej samej, w której został poczęty.
W kolejnych 3 miesiącach płód będzie bombardowany ujemną radiacją Słoneczną, co będzie u niego wywoływać niepokój i dyskomfort. W tym czasie jednak system wydzielania wewnętrznego, czyli podwzgórze nie jest gotowe jeszcze spełniać swoich funkcji.
W ostatnich 3 miesiącach ciąży płód ponownie znajduje się pod wpływem zaistniałej podczas poczęcia i pierwszych 3 miesięcy ciąży, bliskiej jemu radiacji dodatniej.
Po 275 dniach, licząc od chwili kiedy jajo wydostaje się z jajnika włączając siedmiodniowy okres jego stabilizacji w macicy, radiacja Słońca znów zmienia się z dodatniej na ujemną . Płód odczuwa stres i niepokój, tym razem jednak reaguje wydzielaniem do krwi hormonów, które w organizmie matki zapoczątkowują proces porodowy.
Mogłoby to oznaczać, iż płód sam wybiera sobie moment swoich narodzin, a cechy osobowościowe wynikają z mutacji genetycznych zaistniałych szczególnie w pierwszych miesiącach ciąży. Tak samo przedwczesne i opóźnione porody uzależnione są od zaburzeń radiacji Słonecznej. Jeśli na przykład średnia jej wartość emitowana na Ziemie będzie miała „obcy” lub „swojski” potencjał płód może sam siebie zmusić do opuszczenia niekorzystnego środowiska lub będzie się spóźniał z porodem w kojącej atmosferze wdrukowanej podczas poczęcia lub średniej wypadkowej energii początkowych miesięcy ciąży.
Lecz przecież astrologia opiera się przede wszystkim na wpływach i geometrycznych zależnościach planet na nowonarodzonego człowieka. I takie wpływy niewątpliwie istnieją, choć bardziej jako konglomerat wypracowanych korekt i wpływu Słonecznej energii w okresie płodowym, a dopiero po tym wszystkim mamy samą przyczynowość duchowej chęci (nakaz) urodzenia się w danym miejscu i czasie (karma).
Moim zdaniem subtelny urodzeniowy wpływ konfiguracji gwiazd i planet jest kończącym akordem urodzin, kiedy to już uformowany noworodek opuszcza ciało matki, gdzie w swego rodzaju izolującym ciało kobiety i płodu polu elektromagnetycznym przebywał dotychczas.
Organizm matki w czasie przed porodem postrzega płód jako swego rodzaju pasożyta, dlatego też zabezpiecza się izolując od wpływów energii płodu swego rodzaju polem elektromagnetycznym, przez które przenika jedynie potrzebna do rozwoju płodu energia Słońca wolna od kształtujących charakter energii innych od Słońca ciał kosmicznych.
Zaraz po urodzeniu do niezakodowanego jeszcze zapisu i do ciała noworodka docierają subtelne energie planet, księżyca i pewnych tak zwanych ważnych w astrologii gwiazd stałych, których energia i wspólne zależności kształtują charakter i przeznaczenie danej osoby. (Rys.36 i 37)
Jeśli jeszcze nie zanudziłem swych czytelników, to pokuszę się może o podanie kilku uzupełniających astrologiczno-astronomicznych danych na temat gromady gwiezdnej Plejad, a w szczególności najjaśniejszej gwiazdy w tej grupie Alkione.
W okresie od 4,5 tysiąca lat pne. do 2 tysiące pne. Plejady w astrologii Babilonii, Persji i Indii uważane były jako punkt równonocy, czyli znajdowały się w punkcie zerowym znaku Barana.
W astrologii indyjskiej uważane były za osobną jedną z 27-miu konstelacji nazywanych Nakszatra ( żony księżyca). Najjaśniejsza gwiazda Alkione A w Sanskrycie znana jest jako Amba oraz Arundhati. W dawnej astrologii Plejady były uważane za strażników nieba. Alkione jest pierwszym obiektem, na jaki należy zwrócić uwagę w opracowywaniu horoskopu urodzeniowego. Alkione, Amba (Matka) to jedna z 15 podstawowych gwiazd stałych jakie oznacza się w kosmografie i od których zaczyna się budować obraz człowieka i badanie jego losu.
W Babilonii astrologowie nazywali Plejady Temmenu, co znaczyło Kamień Węgielny lub Fundament. Światło mgławicy otulającej Plejady jest przedmiotem skupienia i kontemplacji w jodze, tantrze jak i w zachodnich szkołach ezoterycznych.
Światło Plejad sugerowane jest jako pożądany duchowy wpływ nawet w Biblii. W astrologii arabskiej, w której zaznaczają się wpływy perskie i indyjskie, Alkione to al-Wasat, Istota Centralna, Środek Wszechrzeczy, Odai-Wasat wyższa idea tak zwanego „Wielkiego centralnego Słońca”, które wszystkim rządzi mając wielki wpływ zarówno na Układ Słoneczny, ale także na cały okoliczny kosmos, (Brahmandaminna - al.-Nair, obiekt który jest jaśniejący, świetlisty, promienny, podsyca skłonność ku światłu (heb. Orr, sanskr. Jyoti ).
Tym, którzy negują boską światłość, wzmaga ciemność, wypadki i ślepotę także organiczną. W astrologii jest to gwiazda kierująca, gwiazda przewodnictwa, gwiazda dobra dla ludzi mających żywych duchowych przewodników ze światłości. A niepomyślna dla ludzi odrzucających przewodnictwo światła i postaci guru oparte na prawdzie oraz sprawiedliwości. Od 5 do 15 czerwca 2012 r. można będzie obserwować koniunkcje Jowisza i Plejad z maksymalnym zbliżeniem 11 czerwca 2012r. około 3 rano nad wschodnim horyzontem .
Koniunkcja Jowisza i Plejad zdarza się raz na 12 000 lat, bo tyle czasu zajmuje Jowiszowi jedno pełne okrążenie ekliptyki. Koniunkcja ta nazywana jest w astrologii „Początkiem Nowego Roku Jowiszowego”, w Oriencie „Początkiem nowego cyklu Guru”, ”Roku Guru „ Guruwara ,dobry okres na dokonywanie inicjacji. Plejady przesuwają się w kierunku znaku Bliźniąt ( z początkiem 21 wieku) w tempie około 50 sekund łuku na rok, czyli cały stopień( 60 min. łuku ) przesuwają się co 72 lata (dane astrologiczne z Himalaya – Wiki Biblioteka ezoteryczna)
3 600 : 50 = 72
Wiem, że w naszym zabieganym świecie niewielu ma czas, aby zastanawiać się nad jakimiś poza bytowymi zagadnieniami życia. Moim zdaniem jednak, to o czym zacząłem tutaj pisać, jest lub może być z tych egzystencjonalnych spraw jedną z ważniejszych. Choć na pewno nie przekonam tych, którzy często z przekory nie dadzą się przekonać, gdyż że powtórzę za Eliaszem „ nie można zostać prorokiem w swoim kraju”, ale jednak opowiem o pewnym pokrewnym z tematem mych rozważań zdarzeniu.
Niedawno uczestniczyłem w bardzo typowym towarzyskim spotkaniu. Siedząc na balkonie pięknego mieszkania mych znajomych w New Westminster (Kanada ) i smażąc się w słonecznych promieniach tego sierpniowego popołudnia, spędzaliśmy czas przy typowych towarzyskich rozmowach, kiedy inny kolega niosąc puchar jakiegoś orzeźwiającego napoju, w którym pływały duże kawałki lodu powiedział: „I pomyśleć, że już niedługo ludzie będą tylko wspominać takie mieszkania, w których kiedyś były takie urządzenia produkujące lód i zimną orzeźwiającą wodę. Wnętrze tych specjalnych skrzyń było też zapełnione zakonserwowanym pożywieniem”.
Właściciel mieszkania widocznie nie zrozumiał dygresji, gdyż spytał mnie: „ O co jemu chodzi?”. Odparłem, że zapewne idzie tu o nadchodzący koniec znanego nam świata, na co mój rozmówca oznajmił stanowczo, że nic się nie stanie, bo ostatnio widział w telewizji program, w którym mówiono, że wszelkie ostatnie anomalia pogodowe to jedynie znamiona „efektu cieplarnianego”.
Widząc brak zrozumienia ze strony swego znajomego, jak i będąc właśnie świeżo po swych własnych dociekaniach nad ewentualnością zaistnienia jakiejś katastrofy w okolicach pierwszej dekady 21 wieku, odpowiedziałem koledze zgodnie ze swoim przekonaniem, iż wmawiany nam w masmediach „ efekt cieplarniany” i jego skutki jakoby ludzkiej działalności to oczywista blaga i wybieg polityczny, aby móc dodatkowo opodatkować społeczeństwa świata uprzemysłowionego.
W ten sposób nasza rozmowa zmieniła nieco tory z nudnej towarzyskiej, w zasadzie o niczym, na bardziej (przynajmniej dla mnie) ciąg twórczych spekulacji o światowym spisku, czy wiedzy starożytnych na temat cykliczno- katastroficznych zmian na naszym globie.
Tak więc powołując się na to co wyszukałem oznajmiłem, że ta niespotykana w tym miejscu gdzie mieszkamy temperatura (+ 36 stopni Celsjusza ), jest mym zdaniem zarówno wynikiem zwiększonej obecnie aktywności Słonecznej, jak i spadkiem magnetyzmu i swego rodzaju dziur zarówno w atmosferze, jak i w magnetosferze Ziemi. Jeśli zaś chodzi o działalność człowieka, jego udział w tym tak zwanym „efekcie cieplarnianym” jest znikomy. A obwinia się nas o zanieczyszczanie atmosfery dwutlenkiem węgla, przez co kiedy promienie słońca przenikną tę warstwę brudu w atmosferze nie mogąc się z takiej pułapki wydostać, wielokrotnie jeszcze odbijają się między atmosferą a powierzchnią Ziemi i wzmagają ciepło, które zostaje w takiej pułapce uwięzione. Ale chwileczkę? Wiadomo, że kosmos miałby być zimny i im wyżej tym zimniej, widać to chociażby lecąc samolotem, lub obserwując szczyty ośnieżonych gór. Ale z innej strony wiemy, że jeśli w upalne lato nie przykryjemy szyb naszego samochodu, wewnątrz będziemy mieli jak w piecu.
O dziwo przez jasną przejrzystą szybę jakoś to ciepło nie bardzo zaraz po przeniknięciu do środka chce równie szybko opuścić nasz samochód. Chyba, że istota tkwi przede wszystkim w nagrzewaniu się samej powierzchni Ziemi, podobnie jak tapicerki naszego samochodu? Działalność Słońca w tej kwestii jest najistotniejsza, gdyż tylko z pasa równikowego unosi ona co roku w powietrze około 600 do 700 bilionów ton wody, (ta liczba to 6 lub 7 z 14 zerami). Idąc dalej tym tropem mylne jest pojęcie, że cała ta woda pod postacią deszczy wraca z powrotem na Ziemię.
Wiele miliardów ton wody na zawsze opuszcza naszą planetę. Podobnie oddziaływanie Ziemi i Księżyca wpływa na działalność sejsmiczną i wulkaniczną na naszej planecie, co wydobywa rocznie z Ziemi w postaci dwutlenku węgla około 33 milionów ton czystego węgla, przy czym szczeliny i wulkany podwodne aż 30 milionów ton. Wszystko to unosi się w powietrze i miesza z azotem.
Tak bywało praktycznie od zawsze, a im dawniej tym emisji CO2 w atmosferze musiałoby być o wiele, wiele więcej, co było związane ze wzmożoną aktywnością wulkaniczną poprzednich epok historycznych Ziemi. Jednym słowem można by powiedzieć , że efekt działalności człowieka jest jedynie nikłym procentem takich emisji. Po drugie, jakby się mogło wydawać, ziemska atmosfera nie jest jakimś zamykającym nas od wpływów kosmosu szklanym kloszem, na którego powłoce osadzają się zanieczyszczenia tworząc uniemożliwiające dla ciepła promieni słonecznych ucieczkę z tego zabrudzonego klosza, gdyż jak się okazuje zorganizowany na początku lat 90–siątych międzynarodowy program badawczy” Step” potwierdził ucieczkę gazów, a nawet drobnych cząstek materii ( wielkości od 0,2do0,6 mikrometrów ) z Ziemi w kosmos poprzez Ziemską atmosferę.
Jeszcze na wysokości 77 km nad powierzchnią naszego globu znajdowano żywe ziemskie mikroorganizmy. Kumulowanie się energii niby w garnku pod przykrywką, jeśli jest powodem zmian klimatu i ewentualnego „efektu cieplarnianego”, nie jest to ich jedyny powód.
W większości wypadków nasi mądrzy uczeni wysnuwają coraz to nowe hipotezy i nawet nie mogą na dobrą sprawę prawidłowo porównać ich do podobnych zdarzeń z przeszłości, gdyż, albo brakuje im dostatecznych danych, albo jak obecnie ma to się do Słońca, nie można brać pod uwagę danych o jego zachowaniu ponieważ podobno ostatnio z niewiadomych przyczyn nastąpiła zmiana jego magnetyzmu. Powoduje to to, że dawniejsze obserwacje mogą nie pasować do obecnych, nawet na pierwszy rzut oka podobnych sytuacji. A pogląd, czy nastanie ocieplenie, czy ochłodzenie, wiąże się przede wszystkim z aktywnością Słońca.
Tak więc oceny uczonych na ten temat są skromnie mówiąc podzielone i oprócz zwolenników „efektu cieplarnianego”, są też zagorzali zwolennicy teorii o nadchodzeniu „epoki lodowcowej”. 29 Maja 2010 roku uczeni z NOAA ( National Oceanic and Atmospheric Administration ) i z NASA ogłosili, że spodziewane na 2013 roku maximum 24 cyklu plam Słonecznych będzie słabsze niż dowodzą to inni, i że zaistnieje tylko ok. 90 plam Słonecznych. Miałoby to być najsłabsze tak zwane „maximum” od 1928 roku, kiedy to było na Słońcu zaledwie 78 plam. Inni uczeni dowodzą na ten sam temat, że owych plam będzie jeszcze mniej, bo tylko około 70. Oni to obawiają się, że sytuacja ta będzie podobna do tak zwanego „ minimum Maundera”, kiedy to przez okres 70 lat, od 1645 do 1715 roku, liczba plam nie przekraczała kilku, a temperatura na Ziemi była najniższa od 8 000 lat. W tych latach Europejskie rzeki co rok całkowicie zamarzały, a przez Bałtyk jeżdżono saniami. Podobne, choć nie aż tak drastyczne, było tak zwane „minimum Daltona” w latach 1790 do 1820, gdy średnie temperatury były o ok.4 stopnie niższe niż obecnie.
Na podstawie tych domniemań niektórzy klimatolodzy przewidują ochładzanie się Ziemi już od 2015 roku, aby w całkowicie mroźny okres wkroczyć w latach 2021-2026, albo przy sprzyjających okolicznościach w 2050- 2060. Stuletnią epokę lodowcową przewiduje się już od roku 2100. Inni znani klimatolodzy : W. Broecker i R. Bryson też twierdzą, że za 50 lub najdalej za 500 lat może nadejść podobna epoka lodowa do tej, która gwałtownie skończyła się na skutek jakichś katastroficznych zmian na naszej planecie ok. 10 800 lat temu, kiedy to na Syberii zamarzły mamuty i zmienił się klimat przez zaistnienie ciepłego prądu oceanicznego na środkowym Atlantyku.
Wszystko to brzmi nie tylko przerażająco, ale i rzeczowo, z tym że ja nadal nie wiem czy należy bezkrytycznie poddawać się oficjalnej wiedzy, widząc jaka ona bywa skrajnie odmienna i wiedząc o jej rozstrzępieniu się na podstawowe dwie frakcje.
Jeśli miałbym nieco przybliżyć tę sytuacje, musiałbym wspomnieć , iż mamy obecnie do czynienia z agresywnie promowaną tak zwaną tradycyjną fizyką (fizyka cząstek elementarnych). Powoduje to udowadnianie na siłę laikom dawno już zdezaktualizowanych teorii ubiegłego stulecia. Paradoksalnie dochodzi do tego, że niektórzy młodsi i bardziej nowatorscy, z tak zwanych „fizyków teoretyków” są zmuszani do pracy nad teoriami, w które nie wierzą, gdyż jest to dla nich jedyna droga do osiągnięcia osobistej kariery ! Paradoks polega na tym, że ci twórcy nowej nauki ( teoria strun ) są zmuszani do pracy w podobnej atmosferze, przez którą jeszcze kilkadziesiąt lat temu z trudem przebijali się twórcy fizyki kwantowej i innych nauk uznanych dziś za konwencjonalne. Ponawiam więc moje pytanie: „czy można wierzyć nauce, a jeżeli tak, to której?”
A może lepiej uwierzyć w swój zdrowy rozsądek, czy to w kwestii kataklizmów czy też w kwestii istnienia jakichś zawiadujących tym wszystkim stwórczych sił, co może być również związane z kwestią życia poza planetą Ziemia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.armagedonuczas.fora.pl Strona Główna -> „PIĄTE SŁOŃCE” Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin