|
www.armagedonuczas.fora.pl NIEZNANY ŚWIAT,PRZEPOWIEDNIE.PIĄTE SŁOŃCE,ROK 2012,REINKARNACJA, KONSPIRACJA,MEDYCYNA ALTERNATYWNA, ENERGIE ITP.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tadeo
Administrator
Dołączył: 02 Lis 2010
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 2:21, 18 Mar 2013 Temat postu: 53 Dialog O wierze 1 |
|
|
Dialog „O wierze” 1
Każdy z nas w kogoś lub coś wierzy lecz mimo nawet , że jakieś zapożyczone, lub tradycjonalne (przekazane nam w tradycji „ojców”) kulty i religie mogą nieść w sobie jakieś wzniosłe, dobre czy pozytywne treści więcej jest w nich tych zniewalających i sprowadzających nas do roli niewolników.
Lecz jeśli te kulty w które jesteśmy skompilowani są z gruntu oszukane lub ich przesłanie jest w jakiś sposób destrukcyjne czy obniżające naszą wartość osobową to też nasze w nie wmanipulowanie często przez jakichś naszych kaznodziejów niesie również w sobie prawdopodobieństwo ich zniewalającej nas dywersji przejawiającej się w ten właśnie oszukańczy sposób.
Jak kol wiek hipokryzja i masochizm ludzi wierzących w większość funkcjonujących na świecie religii jak i ich zaślepienie wynikające tylko niekiedy z głupoty i niewiedzy , które prowadzą do ich infantylnych wierzeń są ich własnym wyborem , to powodów tego należy upatrywać też w perfidii tych, którzy wiedząc lub domyślając się o co może w tym wszystkim chodzić, nadal zamatują to co jest prawdziwe, ważne, proste i oczywiste .
Oszustwo ideologiczne tak jak każde oszustwo (mimo ze jest z gruntu złe i oszukujące niestety nas, nie usprawiedliwi tym naszej biernej postawy, lenistwa, niewiedzy czy głupoty ) jeśli ślepo zawierzymy jego ambasadorom (kaznodzieją i ideologom ) to tym bardziej w taki sposób nie poznamy (możemy nie poznać prawdy) gdyż jej ujawnienie wynikać może jedynie z personalnej odwagi, wiedzy i naszego głębokiego indywidualnego zainteresowania zagadnieniem gdzie każdy z nas powinien dojść do tego sam.
Gdyż mimo, iż mogą znaleźć się neofici sami wierzący w to co przekazują uzależnionym przez nich stadom ideologicznych owiec czy baranów, lecz tych wolących dla własnych celów zatajać konfabulować i przeinaczać prawdę naciągając ją w swych karkołomnych interpretacjach często uzupełniających i wykorzystujących braki wiedzy „wiernych” jest równie wielu a może nawet i więcej.
Przy czym postrzegający siebie jako „owce i barany” prowadzone przez swego pasterza nie zauważają, iż pasterz w przenośni i dosłownie dba o swe stado jedynie dla własnej korzyści, gdyż nie pasie stada aby te zwierzęta były dla niego petami czyli ukochanymi zwierzątkami domowymi , ale robi to dla ich wełny, skóry lub mięsa a przy tym jako „przewodnika” stada wykorzystuje do tego celu swój autorytet lub stanowisko księdza, teologa czy papieża.
W roku 1768 sejm pod naciskiem Rosji przyznał różnowiercom równouprawnienie był to nie tyle akt liberalizmu, dobrej woli, lecz można powiedzieć narzuconej a może rozsądnej polityki słabego króla Polski przed zakusami Rosji która już wówczas za pośrednictwem Katarzyny II (kochanki Polskiego króla)uzależnić Polskę od swej polityki ( późniejsze zdarzenia i sytuacje zmusiły ją do układów trzech mocarstw które od jakiegoś już czasu szukały pretekstu do rozbioru Polski). Lecz nie można było w tej trudnej sytuacji liczyć na zwierzchnią władzę zaślepionego kościoła, Klemens XIV papież pisał: aby Polacy przypomnieli sobie, że są w pierwszym rzędzie katolikami, a potem dopiero Polakami”
Głupiej ciemnej i zdewociałej szlachcie nie trzeba było nic więcej nakazywać gdyż w tymże roku zawiązuje się w Barze konfederacja "prawowiernych chrześcijan katolickich rzymskich."
czyli tak zwana „Konfederacja Barska” będąca zgubnym festynem katolicyzmu i manipulacją która może nawet chcąc przeciwstawić się zakusom Moskwy lecz de facto jedynie przyśpieszyła pierwszy rozbiór Polski Kiedy to po uchwaleniu przez Sejm Czteroletni 3 maja 1791 pierwszej konstytucji ustrojowej, a po niezadowoleniu, przekupieniu i zmanipulowaniu część wpływowej magnaterii która oficjalnie nie zamierzała poddać się prawom ustanowionym przez tę konstytucję (wielu z nich byli ogłupionymi przez kler i religię) jak również przekupieni przez carycę Katarzynę II (nawet członkami zdewociałej „Konfederacji Barskiej ”) i 14 maja 1792 zawiązała się w niewielkim miasteczku Targowicy na kresach konfederację w celu obalenia konstytucji i powrotu do starych bojkotujących politykę państwa zasad (liberum veto) W rzeczywistości spisek został zawiązany 27 kwietnia 1792 w Petersburgu, pod patronatem cesarzowej Katarzyny II, która od 1768 r. występowała już jako niby gwarantka ustroju Rzeczypospolitej.
Przeciwko rozbiorowi katolickiej Polski protestowała na przykład muzułmańska Turcja,(wolano silną Polskę niż unię lub wzmocnienie Rosji, Prus i Austrii) ale nie Watykan.
Pierwszego rozbioru, jak i następnych, papież nie potępił. Przeciwnie, rozgrzeszył np. Marię Teresę, która jako pobożna katoliczka, miała pewne skrupuły co do swych postanowień względem Polski (nie tak odległa w czasie odsiecz wojsk Polskich pod dowództwem Jana Sobieskiego pod Wiedniem) , z którymi zwróciła się do papieża "Ojciec Święty”, któremu Polacy zawsze ślepo wierzyli, pośpieszył jej odpowiedzieć w imieniu nieba i ziemi, głosząc, iż inwazja i rozbiór były nie tylko właściwe politycznie, ale i w interesie religii, a nawet dobre dla samej Polski gdzie jej obywatele nie potrafią sami o siebie zadbać. Projekt rozbioru Polski przez Austrię narodził się już po wybuchu wojny rosyjsko-tureckiej w 1768 r. a więc 24 lata przed zaistniałym faktem (W tamtym okresie już od kilkuset lat Polska była największym państwem w Europie) według papieża wymagało tego dobro Kościoła,” ażeby dwór wiedeński rozciągnął swe panowanie w Polsce możliwie daleko."
Nigdy nie potrafiliśmy stworzyć właściwych sojuszy i zawsze jesteśmy zbyt ufni w stosunku do innych chcących nas jedynie ograbić i wykorzystać czy to świeckich czy kościelnych państw i ich przywódców
Na przykład co do braterstwa Polaków i np. Węgrów istnieje popularny slogan:” Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki” (węg.” Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát”) – historyczne przysłowie obecnie występujące zarówno w języku polskim jak i węgierskim, krótka rymująca się formuła mówiąca o zażyłej przyjaźni i pokrewieństwie narodu polskiego i węgierskiego.
Węgrzy zajmowali szczególne miejsce w opiniach Polaków. Sympatia ta opierała się na głębokim przekonaniu Polaków o podobieństwie charakterów narodowych polskiego i węgierskiego, a wyrażającym się w porzekadle "Polak, Węgier dwa bratanki ...". Przysłowie mówi o specjalnym związku między dwoma europejskimi narodami i jest ewenementem niemającym podobieństw w żadnych innych relacjach, tak obecnie jak i wcześniej, względem dwóch narodów. Pierwotny tekst miał następujące brzmienie: "Węgier, Polak dwa bratanki i do konia i do szklanki. Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi.
Formuła ta powstała prawdopodobnie po upadku Konfederacji barskiej wśród przywódców powstania antyrosyjskiego (z. Jakub Ignacy Bronicki), którzy znaleźli azyl polityczny w Austrii na Spiszu lub Preszowie. W czasie konfederacji barskiej Preszów stał się siedzibą Rady Generalnej - naczelnej władzy konfederackiej. Tu też 13 października 1770 uchwalono Akt detronizacji Stanisława Augusta Poniatowskiego.
I jeszcze mamy do tego wpływ Polskiego Sarmatyzmu na Węgrów którzy podobnie jak my mieli obok tak zwanych pozytywnych cech tej barokowej formacji kulturowej więcej cech złych przez co z czasem sarmatyzm wpłynął niekorzystnie i zatracając swoje pierwotne znaczenie stał się cechą negatywną. Tak więc z czasem jak i obecnie sarmatyzm zaczęto oceniać negatywnie i uważa się go za jedną z przyczyn upadku państwa. Przyczyna takiej opinii było nie realizowanie przez Sarmatów obowiązków wobec ojczyzny. Cenili oni przede wszystkim własne interesy, dbanie o zachowanie jak najwięcej przywilejów. Na miejscu starych cnót wyrosły negatywne nowe. Zaliczyć możemy do nich warcholstwo, pijaństwo, pieniactwo. Do najgorszych zaliczyć można było ponad to prywatę, pychę, życie ponad stan i okrutnego wykorzystywania chłopów. Ta negatywna zmiana sarmatyzmu przyczyniła się w znacznym stopniu do upadku I Rzeczpospolitej.
Dlatego też mówiąc o przyjaźni miedzy pewnymi narodami powinniśmy pamiętać o tym, że z reguły były to przyjaźnie kilku zapitych obściskujących się gości w gospodzie a narodowościowe związki z reguły tak jak miedzy Polską i Węgrami często przejawiały się jak nasze związki z Jerzym II Rakoczym, który np. w 1653 roku zawarł sojusz z Polską, jednak nie zamierzał przyjść jej z pomocą w trakcie najazdu szwedzkiego. A nawet w 1656 roku zawarł kolejny sojusz z wygrywającą w Polsce Szwecją w zamian za Ruś Czerwoną i tytuł wielkiego księcia Halicza aby już w 1656 roku Rakoczy zawarł traktat wieczystej przyjaźni z powstańcami Bohdana Chmielnickiego i nadal prowadząc rokowania ze Szwedami. W konsekwencji ten nasz węgierski „bratanek” w 1656 roku podpisuje ze Szwedami sojusz na mocy którego miał się dokonać rozbiór Rzeczypospolitej, a Rakoczy miał otrzymać m.in. Mazowsze i Małopolskę wraz z dochodowymi złożami soli. W końcu stycznia 1657 przez Karpaty ruszyła do Polski w kierunku na Lwów armia siedmiogrodzka w sile około 25 tys. wojska, do której w Medyce dołączyło ok. 8–10 tys. Kozaków pod dowództwem Antona Żdanowicza i tak łupiąc paląc i mordując armia Rakoczego podeszła aż pod Lwów i jakby nie przystąpienie Danii do wojny po stronie Polski to Polski by nie było już wtedy i to między innymi za sprawą naszego „bratniego” węgierskiego narodu !
Bóg, Honor, Ojczyzna
Podobnie popularny slogan ”Bóg, Honor, Ojczyzna” jest nawet ideowo wzniosłym I pięknym utopijnym hasłem , ale jest on jednocześnie naiwny i infantylny, a nawet może jak widać tylko z przykładu rozbioru Polski stać się niebezpiecznym, szczególnie jeśli ktoś popadając w taką nacjonalistyczną skrajność przynależności do swej religii lub ojczyzny zatraci zdrowy rozsądek oceny sytuacji i prawidłowego rozpoznania wrogów i przyjaciół mierząc siły na adekwatne z sytuacją zamiary.
Ta moim zdaniem skrajna forma patriotyzmu nie znająca pośredniej racjonalniejszej swej wersji bycia bardziej człowiekiem niż katolikiem czy Polakiem, Rosjaninem, Chińczykiem czy powiedzmy Żydem, gdy nawet jeśli tak się złożyło że żyje się gdzieś na terenach obecnie nazwanych Polską, Republiką Rosyjską, Ludowymi Chinami czy Izraelem i chce kultywować swą przejętą po tradycji ojców wiarę, jest prędzej czy później zdana na zagładę, zatracenie lub nie zawsze potrzebną walkę o te zdać by się mogło szczytne ideały.
Moim zdaniem wyznanie czy lokalny patriotyzm należy odczuwać bardziej personalnie, aby nie pozwolić żeby te cechy naszego pojmowania świata czy religii nie stały się narzędziem poprzez które ktoś mógłby nami manipulować, ale jedynie siłą potrzebną, aby móc i umieć jeśli zajdzie taka potrzeba przeciwstawić się zaborczym siłom.
Wszystko jest wynikiem jakichś sytuacji, postaw czy osobistych zdarzeń , lecz istnieją siły które za pośrednictwem konspiracji i manipulacji często poprzez religię lub patriotyczne slogany naginają te nasze drobne postawy, zapatrywania czy wierzenia w taki sposób jak jest to dla sił stojących za tą manipulacją korzystne i wygodne.
Na pewno duma, patriotyzm czy w jakimś sensie nacjonalistyczny sposób widzenia i gloryfikowania tego co mojsze jako tego co lepsze nie zawsze musi być złe.
Jednak taka postawa często może być czymś w rodzaju samooszukiwania siebie, prowadząc do jakiejś osobistej lub nawet ogólniejszej klęski, choroby, biedy a nawet śmierci , gdy na przykład na wzór naszych heroicznych bohaterów często w przysłowiowy sposób rzucających się na „czołgi z równie „przysłowiowymi cepami” , kiedy ich wodzowie podpisywali haniebne ugody, kapitulacje czy zawieszenia broni, lub uciekali po prostu za granicę.
Wzorem mogą tutaj być takie bardziej lub mniej potwierdzające regułę wątki z historii Polski, gdzie w obie strony przeplata się prawie zawsze niepotrzebny heroizm z bardziej lub mniej głupimi czy zdradzieckimi lecz prawie zawsze z perspektywy czasu i wydarzeń niepotrzebnymi czy błędnymi decyzjami .
Trudno oczywiście dziś jest powiedzieć na ile i w jakich aspektach lepsza była obrona Westerplatte, gdzie przez tydzień obrony zginęło tylko 15 żołnierzy z ponad 200 np. do wielotysięcznych strat jakie poniosło mało tak naprawdę taktycznie przydatne Powstanie Warszawskie, gdzie oba te zdarzenia były źródłem pokrzepiających serca i zapał Polaków do przeciwstawiana się zaborcy i późniejszej np.walce z komunizmem.
Na ile przydatniejsza była np., nieudolność i opieszałość chroniących się za Linią Maginota Francuzów, którzy nauczeni już bezsensem ginięcia w okopach I Wojny Światowej woleli praktycznie bez obrony oddać Niemcom swe państwo, lecz w ten sposób również ratując wielu własnych obywateli i przynajmniej w tym etapie wojny nie niszcząc infrastruktury swych miast.
Chodzi mi w tym moim wywodzie o to, aby nie dać się zwariować tłumom porywającym na barykady, ale samemu wyważyć co jest dobre, rozsądne, sprawiedliwe a nawet w jakimś sensie opłacalne czy stanowiące tak zwane mniejsze zło.
Ja osobiście przeszedłem przez to już dawno temu i mając za wzór właśnie swego ojca - żołnierza AK Leopolda Sosnowskiego pseudonim „Kuna” , który swój szlak bojowy przetrwał na Okęciu w Powstaniu Warszawskim (Warszawski Okręg Armii Krajowej - VIII Samodzielny Rejon Okęcie - 7 pułk piechoty "Garłuch" - III batalion – 4 kompania - pluton 32),który za zabicie 7 Niemców nawet od jakiegoś głupiego klechy nie otrzymał rozgrzeszenia przy spowiedzi, z czasem uznałem, że z wielu podobnych względów bezsensowne jest nadstawianie głowy za innych, tym bardziej jeśli oni nawet nie widzą szansy lub potrzeby zadbania o samych siebie.
Ta „mądrość” dotarła do mnie jednak nie od razu, gdyż najpierw wraz z grupą osób zamierzaliśmy walczyć z systemem politycznym Polski lat 70 i 80 tych również w zamian nie otrzymując zrozumienia a tym bardziej wsparcia od tych, w których imieniu walczyliśmy.
Był to mój osobisty „punkt zwrotny”, kiedy to na moje szczęście w miarę szybko zrozumiałem, że poświęcanie się wyższym celom takim jak naród, ojczyzna, religia itp. wcale nie jest czymś mądrym czy rozsądnym i że nie należy się z tej strony spodziewać za życia odwzajemnienia czy sprawiedliwości, jedynie najwyżej pośmiertny order i patetyczne miano bohatera.
Zrozumiałem, ze w gruncie rzeczy utopią jest jakaś enigmatyczna tak narodowościowa, ekonomiczna czy religijna wspólnota z której to powinniśmy być dumni lub dawać ją sobie za wzór tylko dlatego, że ona istnieje i gdzieś tam w jakimś naszym wyimaginowanym postrzeganiu jej musi być jako coś wobec czego mamy jakieś zobowiązania, a co ze swej strony faktycznie nijak lub prawie niczym poza naszymi zniewalającymi nas obowiązkami, dekalogami i paragrafami nie musi i faktycznie nie odwzajemnia nam tego naszego altruistycznego uwielbienia.
Utożsamiając podobne postawy do dziecięcej radości z uczestnictwa we wspólnej zabawie z rówieśnikami uważam patriotyzm lub ślepy nacjonalizm i niedojrzałą infantylną radość z przynależności do grona, społeczeństwa, partii czy kościoła za zaślepienie serwowane nam już od urodzenia za pośrednictwem haseł, sloganów, filmów i wszystkich innych manipulacji, które to z czasem staje się nałogiem i narkotykiem, który to konsekwentnie serwujemy kolejnym jeszcze nie świadomym generacjom naszych potomków.
Utopia i nacjonalizm
Na pewno chciało by się żyć w sprawiedliwym, bogatym państwie, wśród mądrych rozsądnie myślących ludzi, ale powinniśmy wiedzieć z historii iż samo już założenie istnienia takiego państwa jest podobną utopią jak tekst opisany w dialogu Platona pod tytułem „Państwo” z 360 roku p.n.e.
Tak więc jeśli od tak dawna nie udało się stworzyć lub odnaleźć podstaw do zaistnienia idealnego państwa czy społeczności czyż nie lepiej jest żyć jako wolny bez partyjny czy bezideowy i bez wyznaniowy człowiek i w miarę potrzeby( choć może to być trudne) dostosowywać lub jeszcze lepiej będąc wolnym odnajdywać najlepsze pod względem bytowania, materialności i ideologii miejsca na Świecie gdzie w miarę możliwości nie trzeba było by dokonywać wyborów wbrew sobie i pozwalać wszystkim innym żyć w miarę nie zagrażających, narzucających innym swych potrzeb i ideologii itp.
Pod tym względem Kanada jako państwo wielokulturowe i wolne pod względem narzucania komuś ideologii i jakiejś państwowej religii , jest moim zdaniem jeszcze najbardziej optymalnym miejscem na Ziemi choć i tak już zaczynają pokazywać się jakieś nacjonalistyczne lub obce poglądy czy oboszczenia.
Z drugiej jednak strony niby słuszna idea państwa Światowego ( Kontynentalnego) z jego wielokulturowością i jedną (kilkoma) uniwersalnymi religiami coraz bardziej zbliża się do Orwellowskiej idei „1984” i w tym względzie na pewno trudno znaleźć prawidłowe postępowanie a nawet kompromis, pozostając jedynie z nadzieją że jeszcze jest czas na te totalitarne plany lub że są to jedynie tak zwane „Teorie Spiskowe”, a jeśli tak to naprawdę nie ma się czym przejmować.
Niedola wojna czy klęska (rzadziej dobrobyt)na pewno w jakimś sensie mogą łączyć ludzi ze sobą i nawet czasem mogą urosnąć do siły przezwyciężającej takie agresje, klęski czy trudności.
W takim kontekście narodowościowy patriotyzm lub religia jako braterstwo a niekiedy mniejsze lub konieczne zło nie raz spełniło swe zadanie szczególnie włośnie w dobie obrony narodu, wojen czy klęsk żywiołowych. Jednak w czasie względnego spokoju mało kto wydaje się być na tyle światłym czy zapobiegliwym aby potrafił przeciwstawiać się temu jeszcze nie dokonanemu złu lub zabezpieczać się prewencyjnie przed kataklizmami typu powodzie a nawet poprzez rozsądne budownictwo również i przed innymi klęskami żywiołowymi w myśl zasady „Polak mądry po szkodzie”.
Wychodząc z tego założenia na pewno ważniejsza jest rozsądna prawidłowa ocena sytuacji ponad czczym gloryfikowaniem religijnego czy narodowościowo nacjonalistycznego i plasowania się czy w tych kryteriach przynależności pojmowania swego miejsca na Świecie, co też jest ważne ale nie zawsze i wszędzie najważniejsze.
Aby w najlepszym przypadku nie stać się marionetką w rękach tych, którzy jedynie dbają o własne korzyści.
Standardowy przeciętny współczesny człowiek nie próbuje nawet przed sobą samym udowadniać swego „człowieczeństwa” gdyż jego ontologiczny statut ( człowieczeństwo) określa jego wyznanie religijne lub właśnie przynależność do jakiejś partii, państwa lub narodu a nawet stanowisko czy stan konta.
Taka postawa jest bojaźnią, niepewnością lub nawet ideologicznym lenistwem zbiorowego a nie personalnego pojmowania Świata poprzez wieczne konfrontowanie siebie z społecznymi lub religijno- ideowymi większościami jak i kształtowanie i realizacja siebie zgodnie z ich zasadami, paragrafami lub przykazaniami stając się z czasem bezwolnym trybikiem w machinie Światowej manipulacji wszystkimi naiwnymi, zbyt ufnymi, lub pokornymi czy głupimi.
Obecnie już po prastarym i wszechobecnym manipulatorstwie trudno jest podjąć kierunek życiowej drogi już nawet nie wolny od spisku i manipulacji, ale w jakiś sposób z ograniczonymi efektami udziału tych totalitarnych działań , ale na pewno zawsze możemy bardziej zaufać sobie samym i naszej podświadomości niż jakimś instytucjom, rządom , lub kościołom czy kryjącym się za ich murami religiom .
Ostatnio bojkotowana i zwalczana polskość i narodowościowość ma za zadanie poprzez zakaz pewnych twórczości artystyczno literackiej, a z drugiej strony kolportowanie dyskredytujących tę narodowościowość produktów propagandowych wielu dziedzin od literatury do kinematografii i filmów typu „Pokłosie” czy „Tajemnica Westerplatte” w nowy sposób zwalczać patriotyzm, który jako duma narodowościowa jest jak najbardziej czymś pozytywnym.
Lecz jak to się mówi kij ma dwa końce i w tym paradoksalnym patriotycznym klimacie można również w drugą stronę spowodować że całkowicie zatracimy realia pojmowania świata i zdrowy rozsądek tworząc z dumy narodowościowej niepotrzebny kult , który tak jak większość kultów czy religii prowadzi z reguły na manowce zdrowego rozsądku i historycznego racjonalizmu a dalej prowadząc do zaślepienia , fanatyzmu kieruje nas do klęski.
To również są podstępne działania i w rezultacie szanse na kolejne wmanipulowanie się poprzez niezdrowe sentymenty w głupie lub haniebne pakty militarno- polityczne , czy posunięcia o charakterze religijno-narodowościowym, które z pozornej siły tak zjednoczonego w jakiejś ideologii narodu łatwo wykorzystać (tak jak bywało to czasem w przeszłości) przeciwko niemu.
Moim zdaniem wszystko wymaga równowagi, rozsądku i racjonalnego umiaru i choć może nie jest to zbyt wzniosłe ale też w konsekwencji (z reguły) nie koniecznie bywa ekstremalne, a co za tym idzie jest bezpieczniejsze i może dawać szansę plasowania lepszych pozycji nawet w jakichś ekstremalnych sytuacjach dziejowych .
Gdyż moim zdaniem lepiej w taki rozsądny sposób niweczyć jakieś imperialistyczno spiskowe zakusy naszych przeciwników niż jedynie poddawać się ślepym modlitwom czy prowadzeniem patriotycznych wzniosłych przysłowiowych już szarż na czołgi z szablami czy religijne (często zaaranżowane przez naszych wrogów) protesty i pikiety ,kiedy angażującym się w nie idealistom w tym samym czasie ustanawia się haniebne, zniewalające lub nawet trujące realia życia i okradające ich ustawy rządowe.
Dlatego skrajności i zdać by się mogło istniejące opozycje kiedy myśląc o „wolnym wyborze” i siłach gdy zwalcza się jedna pozycję czy ruch polityczno-religijny drugą jego stroną ideologicznej biegunowości , dualizmu kiedy często ta opozycja jest nie tylko lustrzanym odbiciem jakichś tez, ideałów czy religii, ale jest de facto składowymi tego samego planu, gdyż nie widząc właściwego, i prawdziwszego z naszymi zamysłami stanu pośredniego walczymy i przeciwstawiamy się tak naprawdę jednej z opcji tej samej zniewalającej nas idei.
Pewna moja znajoma mimo, że specjalnie nie wzorowała się na systemach którymi jesteśmy poddawani, również zaoferowała swemu synowi wybór nie pozostawiając jemu jednocześnie żadnego wyboru i kiedy jej małoletni syn nie chciał nic jeść oprócz słodyczy dała jemu podobny wybór jakie mają między innymi nasi rodacy i w jej przypadku zamiast na pozór odmiennych partii politycznych dała synowi podobny choć żywnościowy wybór a mianowicie czy chce on zjeść kanapkę z szynką czy z serem , wcale nie dając milszej i bliższej (nie mówię zdrowszej) dla chłopca pośredniej opcji słodyczy zamiast chleba.
Podobnie my w naszych wyborach mamy jedynie takie jakie uważają dla nas za dobre ci co za nas myślą dając nam szansę (nie zawsze) na pracę i możliwość zarabiania na chleb, samemu zaś zostawiając sobie ciastka gdyż tak jak mylnie przypisuje się Marii Antoninie że kiedy usłyszała, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: "Niech jedzą ciastka!"
Naprawdę jednak też i ją chciano poświęcić dla „dobra” swych rewolucji do których doprowadzali ci sami którzy najpierw wynieśli ją do rangi królowej, a przypisywana jej naiwność polityczna była częścią ich planu (eksperymentu rewolucyjnego) gdyż Maria powiedziała również „Francji bardziej potrzebne są okręty niż brylanty” gdyż tak naprawdę nie chciała kupować wielu klejnotów co świadczy, że nie była tak próżna jak ją oczerniano.
Religia i Mitologia
Chodzi o to, iż zmitologizowane kulty Sumerów, Egipcjan, Greków, Chińczyków i Hindusów, ludów zamieszkujących obie Ameryki , ludów germańsko –celtyckich , prasłowiańskich mimo bajkowych interpretacji i wyobrażeń są logiczniejsze od często tych samych obcych opisów zdarzeń, mitów i relacji wtłoczonych przez Izraelitów do swej Tory i zmieszanych w niestrawialną, gdyż wielokulturową światową spuściznę dziejów przyprawioną o semickie bóstwo „Jestem tym kim się stanę” (w rzeczywistości również ukradzione i przetworzone z sumeryjskiego Marduka i egipskiego Amona).
Amon, Aton, Amen (egip. Imn - ukryty; również Amon-Ra/Re późniejsze -Amen (z hebr. amen - "na pewno", "wierność", od rdzenia amint - był mocny) – judaistyczna i chrześcijańska uroczysta formuła kończąca i zarazem potwierdzająca modlitwę lub hymn, także w tekstach biblijnych. Słowo "amen" jest także używane jako zwrot w rodzaju "niech tak będzie" .Na Bliskim Wschodzie termin ten pierwotnie oznaczał potwierdzenie przysięgi żołnierskiej (Asyria) - odpowiednik dzisiejszego "tak jest", "rozkaz" lub "wykonam". Jego wypowiedzenie po wysłuchaniu modlitw i błogosławieństw zastępowało ich odmówienie – gdyż w starożytności niewiele osób znało modlitwy na pamięć.
Wracając jednak do odpowiedzi , to właśnie w żaden sposób niepasujące do prymitywnych (teoretycznie im dalej w przeszłość podążymy) ludzkich cywilizacji technologie, budowle i ocalałe po nich artefakty świadczą same za istnieniem obcych lub nieznanych dominujących kultur i cywilizacji wraz ze zdominowanymi przez tych kulturowo i technicznie rozwiniętych, innych prymitywnych ludów, które z reguły pod presją przejęły lub zostały przez nich zdominowane.
W zestawieniu z tymi pozostałościami, tak kulturowymi (mitologicznymi), jak i materialnymi, nasz pozbawiony praktycznie jakichkolwiek materialnych dowodów -infantylny, pełen zaprzeczeń, błędów, wypaczeń, zapożyczeń, jak i przekłamań, błędnych interpretacji czy wręcz oszustw dużo późniejszy kult Jezusa, który de facto również bazował w dużej mierze na tych archaicznych pierwotnych religiach i wierzeniach wygląda bardzo mizernie.
Niekiedy spotykam się z argumentacją, gdzie niektórzy uważają za „mądrość” i tym samym oczywiście „prawdziwość” wiary katolicko-chrześcijańskiej w fakcie, że wyznawcy tych religii znaleźli się w licznym towarzystwie znanych i uznanych osób, wielu profesji, wśród których można znaleźć wielu profesorów, myślicieli, naukowców i pisarzy.
Jednak fakt , iż ci niekiedy naprawdę czołowi w jakiejś dziedzinie czy nauce ludzie nadal są, a nawet praktykują, którąś z Chrześcijańskich religii wcale nie koniecznie oznaczać musi, że ich wiara jest podobnie rozsądna (mądra) jak dziedzina, w której pracują lub odnoszą jakieś naukowe osiągnięcia .
Swój argument , że tak wcale być nie musi poprę tym, że po pierwsze nie koniecznie ktoś, kto jest dobry z jakiejś bardziej lub mniej ścisłej dziedziny życia czy nauki musi być mądry czy rozsądny w innej.
Poza tym szczególnie wśród starszej populacji bardzo istotna jest tak zwana „tradycja” czyli ślepo , dla wygody, w obawie przed otoczeniem, z bezmyślności lub częściej, aby łatwiej w konfrontacji z podobnymi sobie móc czerpać korzyści ze swego zajęcia.
Inną prawdą jest ta, że Chrześcijaństwo nie ma jedynie monopolu na „wiedzę” i wykształconych jej przedstawicieli, albowiem znamy wyznawców nie judo-chrześcijańskich religii, którzy osiągnęli równie wybitne osiągnięcia w wielu dziedzinach „wiedzy” i „nauki”.
I tutaj dochodzimy do ciekawej kwestii dyskredytowania nauk „nie akademickich” przez większość „czołowych” przedstawicieli tak zwanej „akademickiej nauki”, w tym różnowierców czy ateistów , którzy zdać by się mogło , że są oficjalnie jednomyślni w piętnowaniu, ośmieszaniu i dyskredytowaniu dziedzin i zagadnień takich jak paleoastronautyka, wiara w reinkarnację (szczególnie Chrześcijanie i żydzi) dziedziny spirytualistyczne, wróżbiarskie i.t.p.
Moim zdaniem taki stan rzeczy wynika między innymi z funkcjonującej od kilkuset lat dominacji tak zwanej „ścisłej akademickiej nauki” i jej przedstawicieli w postaci tak zwanego „establiszmentu naukowego” i całej finansującej ich poczynania pro syjonistyczno-masońskiej mafii , która stworzyła, wykorzystywała, wmanipulowała i kontroluje większość tak zwanych wyznań i religii (nawet jeśli te oficjalnie zdają się być wrogie dla odłamów judaizmu)i pozornie nie ma to sensu, lecz tak właśnie to działa, na przykład gdy się zawyża statystyki lub manipuluje faktami.
Pozorny spadek populacji Katolików może świadczyć o wzroście świadomości pewnych ludzi, z innej jednak strony manipuluje się danymi, w którym to celu nie wykreślania się ze statystyk kościoła tych którzy od niego odeszli , gdyż liczeni są wszyscy ochrzczeni , żyjący ludzie. Tak więc nie licząc tych nie uczęszczających do kościoła lub tych , którzy przeprowadzili apostazje, jak i zmniejszanie się stanu osobowego katolicyzmu nie tak bardzo wynika na przykład ze zmniejszenia się populacji Europy ale bardziej z odchodzenia od katolicyzmu ( w kolejnych pokoleniach nie ochrzczonych, których przodkowie odeszli do innych religii Chrześcijańskich) w Ameryce Łacińskiej (Meksyk, Brazylia) i między innymi dlatego nowy papież Franciszek wywodzi się z tej części świata aby zapobiec pogłębiania się tego procederu.
Apostazja (czyli "wypisanie się" z kościoła)
Apostazją nazywano odstępstwo od wiary chrześcijańskiej z jednoczesnym przejściem na inną religię. Obecnie w myśl prawa kanonicznego apostazja polega na publicznym i całkowitym, jasnym lub wynikającym z postępowania odrzuceniu przez ochrzczonego wiary rzymskokatolickiej i odłączenie się od "wspólnoty kościoła". Formalizacji tego aktu dokonuje się najczęściej przez złożenie pisemnego oświadczenia przez apostatę i dokonanie właściwego wpisu do księgi chrztu przez stronę kościelną.
Jest to jednak jedynie teoretyczna (oficjalna) procedura tak naprawdę nie uwzględniana w kościelnych statystykach (tak jak miał ogłosić to papież Benedykt XVI)
Dokument znany jako „Omnium in mentem” który 9 kwietnia 2010 roku wszedł w życie z własnej inicjatywy jak to po łacinie ładnie brzmi „motu proprio” czyli papieski list o charakterze dekretu ( tym razem papieża Benedykta XVI). Omnium in mentem, które m.in. usunęło z Kodeksu prawa kanonicznego wzmianki o formalnym akcie wystąpienia z Kościoła czyli apostazji reguluje dla siebie samej czyli instytucji katolicyzmu stan gdzie w rezultacie nie można już dłużej (tak jak bywało to w skrajnych przypadkach wcześniej) formalnie wystąpić z Kościoła katolickiego.
Siłą rzeczy Kościół całkowicie wycofał się z przywiązywania prawnego znaczenia do pojęcia „formalny akt wystąpienia z Kościoła” czyli oznacza to także , że z punktu widzenia prawa kanonicznego – odzyskanie pełnej mocy kanonu 11, mówiącego o tym, że ustawom kościelnym podlegają wszyscy ochrzczeni w Kościele katolickim.
A mówiąc inaczej –nawet jeśli ktoś oficjalnie zrzeknie się członkowstwa w Kościele Katolickim to i tak Kościół tego nie przyjmuje do wiadomości i nadal będzie taką osobę uwzględniał w swych statystykach czy to się takiej osobie podoba czy też nie.
Chciałbym uwierzyć w ludzką inteligencję jak i między innymi w to, że Jezusa jako kukułcze jajo nie podrzucono ludzkości w celu pośredniej dominacji nad jego kultem z jednoczesnym utajnieniem tego co dla tych, którzy to uczynili jest naprawdę ważne (kadencja „boskich” królów Ziemi na kolejne Ery Zodiakalne).
Gdyż wprowadzenie tej „ludowej” religii miało (według mnie) taki właśnie cel, lecz to co mnie zastanawia to jedynie to czemu zrobiono to tak nieprofesjonalnie bo choć to oszustwo zadziałało i przez prawie całą Erę Zodiakalną funkcjonuje u znacznej ilości bezmyślnych ludzkich istot jako kult Jezusa, to każdy świadomy i nie bojący się podważania dogmatów religijnych takie oszustwo zauważy.
Myślę jednak, że może jest w tym pewna metoda i chodzi o to aby tak jak na przykład piszę się pewne umowy a nawet międzynarodowe pakty , w których uwzględnia się z założenia punkty mogące łatwo zdyskredytować całą umowę jeśli jest to na rękę tego kto stoi za taką umową i taki właśnie sformułował jej zasady.
Inaczej mówiąc po wprowadzeniu dawno temu zaplanowanego światowego rządu po tym jak jakiś skandal czy „objawienie” wstrząśnie posadami kościołów Chrześcijańskich (i może innych obecnie funkcjonujących na Ziemi) wprowadzi się nową światową religię z łatwością wykorzystując luki i niekonsekwencje „starych” religii do zmiany ich na coś pozornie tym razem logiczniejszego i „rzeczywistrzego”.
Może znów wrócimy do monoteizmu gdyż logicznie myśląc w Świecie nic nie występuje pojedynczo tak więc jeśli zaistniał ten jeden pojedynczy „Bóg” to można przyjąć , że podobnych jemu powinno być więcej.
Najgorsze i jednocześnie najważniejsze w tym plagiatowaniu symboliki , zdarzeń , dat, czy archetypów może zakładać możliwość istnienia swoistego systemu gdzie nie idzie o imię kolejnego bóstwa panującego w okresie kolejnych swych „kadencji” ale o jego zawsze te same cechy i atrybuty(u poszczególnych „bogów” mogące być odmienne)
Taka koncepcja nie tylko tłumaczy podrzędną rolę człowieka w poszczególnych kultach i religiach (najważniejsi są „bogowie” aktualnie pełniący nad ludźmi władze ) ale też ujawnia tą zaplanowaną zasadę.
Pośrednio daje też możliwość ujawnienia aktualnego przywódcy (króla Ziemi na kolejną Erę Zodiakalną Wodnika po dyskredytacji poprzedniego władcy zastępczego czyli Jezusa panującego w Erze Ryb nie oficjalnie przez okres tej Ery od 72 roku p.n.e. do roku 2087 czyli 2160 lat)
Taką możliwość daje fakt długo wcześniejszego przygotowywania przede wszystkim ludzi na nadchodzące zmiany na wiele dekad lub nawet wieków zanim one zaistnieją.
Analogicznie rodzaj chrztu najpierw przez zanurzenie jeszcze w Erze Barana jako nawiązanie do Ery Ryb lub przez polewanie głowy zaistniałe w środku Ery Ryb a już nawiązujące do Ery Wodnika.
Podobnie Incydenty z Kain Abel (przejście z hodowli do rolnictwa) z Abrahamem i Izakiem jako koniec kultu Byka i mordowania niemowląt (pierworodnych synów w ofierze) i symboliczne przejście do Ery Barana. Podobnie jest z kultem "Czarnych Madonn" które istniały wiele set lat przed Chrześcijaństwem i często dużo wcześniej czczono tak zwane święte miejsca tych kultów (nawet już w neolicie)tak jak Madonna z Montserrat czy Chartres
Wodnik 2087
Ryby 72 p.n.e.
Baran 2232p. n.e.
Byk 4392 p.n.e. i.t.d.
Błędne jest powszechne stanowisko, że to na przykład astrolodzy wymyślili „Pas zwierzyńcowy”, lecz prawdą jest, że go później wykorzystali do wróżbiarstwa,(wiele modyfikacji)
I tak np. wcześniejszy matriarchat zaistniał już prawdopodobnie cały Rok Platoński wstecz (ok. 26 000 lat 25920).
Era Barana wcale nie zapoczątkowała wojen tak jak głoszą to co niektórzy, gdyż były one wcześniej, abstrahując od mitycznej Atlantydy Platona i Solona, np. zjednoczenie Egiptu przez Menesa ok.3100 rok pne.
Za czasu Ery ryb nie zaistniały pierwsze religie Monoteistyczne Amenhotep IV – (Echnaton) 18 dynastia ok.1300-1400 pne. Kult Atona (tarczy Słonecznej) później Mitranizm, Zarathustranizm i Judaizm.
Dlatego też, że istnieje powielanie „kadencji” „bogów” Era Wodnika może ponownie stać się Erą Matriarchatchalną która to nastąpi dopiero po Erze Ryb w 2087 roku przynosząc zmierzch Chrześcijaństwa ( możliwa modyfikacja i wyniesienie „bogini” nad „boga” tym razem może to nawet być zastępczy kult Marii (matki Jezusa –prawdopodobnie za archetypową boginie Ziemi Gaję lub kogoś w rodzaju Inany-Isztar vel Izydy)(moim zdaniem Era Ryb to okres od 72 pne. -2087 ne)
Dlatego też,jeśli z dużą dozą prawie 100 % pewności można powiedzieć , iż tacy myśliciele jak urodzony w 551-479 p.n.e. Konfucjusz ur. w 384 p.n.e. Arystoteles, ur. 427 p.n.e. Platon, ur. 37, zm. po 94 Józef Flawiusz czy urodzony przed dziesiątym rokiem p.n.e. i zmarły po 40 roku n.e. Filon z Aleksandrii istnieli naprawdę tego samego nie można (gdyż nie ma na to żadnych danych historycznych) powiedzieć o Jezusie gdyż ustnie przekazywane informacje o tym jak by się mogło wydawać liderze najliczniejszej wspólnoty religijnej w znanej historii Świata są nie spójne i zaprzeczające sobie niemal, że w każdej kwestii jego domniemanego żywota.
I dlatego też biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo funkcjonowania Er Zodiakalnych jako zastępczych kultów moim zdaniem w okolicach roku 2087 powinna nastąpić zasadnicza zmiana lub korekta kultu Judo-chrześcijańskiego,
Jak wszyscy wiemy religia Katolicka powstała po szeregu przemian najpierw będąc kultem Jahwe, który po przejęciu władzy nad tym obszarem przez Rzymian przeszedł do” podziemia” w formie izraelickiego wyzwoleńczo narodowościowego kultu Eseńczyków (z mad Morza Martwego –Qumran) i do tej właśnie rewolucyjnej sekty żydowskiej należeli tak Maria (matka Jezusa) jak i Jan Chrzciciel (jako początkowy przywódca rewolty i późniejszy ewentualny król żydowski) a po jego uwięzieniu role tę najprawdopodobniej przejął Jezus.
Może wówczas znając kilka poprzednich nieudanych zrywów narodowościowych podjął on decyzję o sfingowaniu swej śmierci i prorokowanego w wierzeniach żydów cudownego zmartwychwstania ( koniecznie z ciałem)aby w taki sposób wzniecić zarzewie nowego buntu przeciwko Rzymianom.
Może taki pomysł zaświtał w głowach jego „uczniów-apostołów (lub dokładniej wyznawców spiskowców)i rodzonego brata Jezusa Jakuba spadkobiercy i późniejszego (po oficjalnej śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa) założyciela sekty Ebonitów greckie.: ebionaioi, lub hebrajskie.ebjonim, "ubodzy" ("Błogosławieni ubodzy w duchu, bo do nich należy Królestwo Niebios" Mt 5,3) późniejszy odrodzony odłam gnostyczno-chrześcijański w postaci sekt Katarów Albigensi (katarowie) (od gr. katharoi – „czyści”)wcześniejsi Bogumiłowie lub Paulicjanie
Ebionici byli potomkami członków pierwotnego Kościoła jerozolimskiego lub „pierwszej judeochrześcijańskiej synagogi” zbudowanej na górze Syjon, niektórzy współcześni uczeni ukazują "judaizujących" chrześcijan, takich jak ebionici, nie tylko jako duchowych następców uczniów Jana Chrzciciela, Jezusa i Jakuba Sprawiedliwego, lecz także jako wierniej trzymających się nauk Jezusa niż zwolennicy Pawła z Tarsu
Ale to właśnie niektóre listy Pawła z Tarsu (większość jest fałszywa lub są konfabulacją jego tekstów )są najstarszymi tekstami Nowego Testamentu , biorąc więc pod uwagę iż Paweł (Szaweł) nawet nigdy w swym życiu nie spotkał się z Jezusem historycznym, poza tym mógł być szpiegiem Rzymu (był obywatelem Rzymu-incydent w Świątyni Salomona gdzie Rzymscy legioniści bronili Pawła przed bratem Jezusa Jakubem Sprawiedliwym) pokazują iż późniejsze chrześcijaństwo jako „Kościół Pawłowy” może w dużej mierze rozbiegać się z żydowską tradycją działalności Jezusa .
Tym bardziej że tekst Pawła inaczej niż później powstałe 4 Ewangelie (każda inaczej) przedstawia zdarzenia związane z ukrzyżowaniem i zmartwychwstaniem Jezusa gdzie wszyscy piszący te opowiadania nie tylko inaczej przedstawiają zaistniałe tam wydarzenia ale również przedstawiają inne odrębne osoby którym miał Jezus się objawić (Pawłowi kilka lat po śmierci miał objawić się jedynie jako duch gdyż według tradycji po 40 dniach po zmartwychwstaniu został wniebowzięty gdzie ma przebywać tam aż do czasu „Sądu Ostatecznego” i ponownego przyjścia na Ziemię)
Wszystko to przeplata się z bardzo akcentowanym w Judo-chrześcijaństwie masochizmie i religii strachu wykorzystując naturalną ludzką tendencję do uciemiężania i poświęcania siebie na każdym niemal kroku, polu i dziedzinie funkcjonowania w tych sztucznie wykreowanych religiach znajduje sobie wspaniały grunt do rozwoju społeczeństwa niewolników lub ludów podbitych i wiecznie od kogoś uzależnionych i aby już więcej również w Polsce nie rządziła Moskwa, Bruksela , Tel Awiw , Waszyngton ani Watykan ale Warszawa.!!!
I abyśmy my byli tymi w co naprawdę wierzymy gdyż jest to poparte naszą wiedzą, praktyką lub odczuciem, a nie tym co głosi jakaś niepewna swych korzeni tradycja, narzucona nam wiara, moda czy to co uznaje kult otaczającego nas motłochu .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tadeo dnia Pon 20:02, 18 Mar 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|